Bierzesz głęboki wdech i podnosisz podbródek.
Twoje odbicie w lustrze wydaje się być rozmyte. Nie marnujesz czasu na przyglądanie się swoim rysom, przecierasz oczy i wychodzisz z pokoju.
Masz na sobie nową koszulkę, kurtkę Levia przewiązany przez pas. Nie pozbędziesz się jej jak bransoletki Chikao, w końcu Levi jeszcze żyje.
Na treningu wreszcie ćwiczysz z kimś, kto nie jest Mikasą. Connie jest w dobrej formie i kilka razy udaje mu się ciebie pokonać. Ma silne dłonie, ale ty masz spryt.
Udajesz słabą, a gdy chłopak robi się zbyt pewny siebie, powalasz go na ziemię.
Levi to widzi, a ty wiesz, że jak zwykle cię obserwuje. Zaciskasz pięści i ani razu nie podnosisz wzroku.
Przy śniadaniu sięgasz po kawałek chleba. Wszyscy rozemocjonowani dyskutują o misji, twoja dłoń sięga do koszyka z pieczywem - ale natrafia na zimną, zimną skórę.
I na niebiosa, oczywiście to musi być dłoń Levia Ackermana.
- Przepraszam. -
Mówi mężczyzna i odsuwa się nieznacznie. Łapiecie kontakt wzrokowy, a w jego oczach naprawdę widzisz smutek.
- Nic się nie stało. -
Udaje ci się wydusić. Jean i Sasha patrzą na was jak na wariatów, twoje oczy są niemal przeszlone, Levi spuszcza wzrok.
To ostatnia rozmowa, którą odbywacie przed misją.
***
Gdy pukasz do drzwi gabinetu Hange, drzwi otwierają się same pod twoim dotykiem. Wahasz się chwilę, zanim wkroczyszysz pewnym krokiem do środka.
Jest tu duży bałagan. Hange nie patrzy na ciebie, ale wskazuję ci dłonią fotel.
- Masz, usiądź tam. -
Przekładasz stertę papierów na ziemię. Rozsiadasz się na omszałym fotelu. W powietrzu pachnie kurzem.
- Wiesz po co przyszłam. -
Zaczynasz. Hange kiwa głową.
- Nie mam na to żadnego wpływu i nie ponoszę konsekwencji za żadną gównianą decyzję podjęta za Levia Ackermana. Skargi należy składać drogą listową pod adresem... -
Śmiejesz się.
- Sama mnie wezwałaś, Hange.
- Dowódco Hange. Ale tak, masz rację.
Kobieta po raz pierwszy podnosi wzrok. Patrzy na ciebie znad cienkich oprawek okularów.
- Chciałam Ci coś opowiedzieć. I tak pewnie mi nie uwierzysz.
Wstaje z krzesła, przenosząc plik kartek na drugą stronę pokoju.
- Wiesz, że Levi nie pije? -
Przytakujesz cicho.
- Biedaczek nie może nawet zapijać swoich smutków.
Hange kręci głową.
- A uwieżysz mi jeśli powiem, że niedawno przyszedł tu do mnie kompletnie pijany? -
Podnosisz wzrok.
- Co? -
- Tak. Nasz Levi zjawił się tu dwa tygodnie temu. Nie wiem co brał lub pił, ale był, jakby to powiedzieć... nieprzytomny. Przyszedł tu, prawie płacząc i prosił mnie o przysługę.
- Jaką przysługę? -
Hange przysiada na brzegu biurka.
- O ochronę. Błagał, żebym cię chroniła. "Nie pozwól mi tego spierdolić, Hange", tak powiedział. "Bo gdy wytrzeźwieje, znowu zacznę być egoistą."
Kręcisz głową z niedowierzaniem.
- To nie brzmi jak Levi.
- Ale to był Levi. Nie przesłyszałam się, Y/N. To była długa noc. -
Zagryzasz wargę.
- Rozmawiałem z twoimi przyjaciółmi. Wszyscy mówią to samo. Uzależniliście się od siebie. -
Kobieta spuszcza wzrok.
- Więc tak, podjęłam decyzję, której on nie miałby odwagi podjąć. Wczoraj tu był i błagał, żebym to odkręciła. Ale ja trzymam się obietnicy. Chronić cię, tak jak chciał. -
Potrząsasz głową.
- Nieprawda, dowódco. To wszystko jakiś nieśmieszny żart.
Zakrywasz uszy dłońmi. Wyobrażasz sobie twarz Levia, ale twoje serce nie chce się uspokoić.
- Y/N. Y/N, posłuchaj mnie.
Hange podchodzi do ciebie. Odciąga twoje nadgarstki od twarzy, patrzy ci w oczy.
- Y/N, co robiłaś po tym, jak zostawił cię Levi?
- Poszłam do dziewczyn...
- A potem? -
Zastanawiasz się chwilę.
- ...studiowałam plany.
- No właśnie. Studiowałaś plany.
Hange podnosi się i przechodzi przez pokój. Obserwujesz, jak grzebie w szafce i wyjmuję jakieś papiery.
- Myślę, że to tyle, Y/N.
Kreśli kilka liter na dokumencie. Podaje ci go.
- A tak poza tym, gratulacje. Właśnie dostałaś awans.
𓍊𓋼𓍊𖡼.𖤣𖥧𖡼.𖤣𖥧𓋼𓍊𓋼
Spokojnie dzieci, nie krzyczcie.
Proszę o nie hejtowanie Hange. Wińcie wojnę, nie naszą okularnicę.
love <3
CZYTASZ
call me captain // attack on titan (LEVI x READER)
FanfictionKażdy w życiu ma jakiś sposób na przetrwanie. Jednych kieruje ciekawość do zewnętrznego świata, drugich nienawiść do besti jakimi są tytani. Y/N zawsze pchała do przodu miłość. Jej strategia była więc prosta - zakochiwała się. Żyła specjalnie dla os...