13

319 31 44
                                    

Przez kilka dni sytuacja się powtarza. Kapitan Levi, co kilka dni w twoim pokoju.

Ostatnio widujesz go częściej niż pielęgniarki, osoby które miały za zadanie sprzątać twój pokój pokazują się tylko po to, aby po minucie wyjść, bo po Leviu nie ma już co poprawiać. 

Zwykle zostaje do późniejszych godzin, pod pretekstem ogarnięcia twojego pokoju i zajęciu się tobą. “Te żółtodzioby nie umieją niczego zrobić jak należy”, powtarza raz za razem i siedzi przy tobie pijąc herbatę, podczas gdy ty próbujesz zasnąć.

Tak mija tygdzień. Kapitan przynosi ci raporty dotyczące planowanej przez kadetów misji. Szkoleni są nowi żołnierze, większe zapasy broni i jedzenia są gromadzone w miastach i wysyłane do głównych jednostek, by nie zabrakło ich gdy będziecie poza murami.

Od kiedy się pojawił, czujesz się o wiele lepiej. Więcej jesz i śpisz o wiele dłużej, choć znowu pojawiły się koszmary nocne. Nienawidzisz tego uczucia, gdy budzisz się w środku nocy, a jego nie ma przy tobie. 

Kilka godzin później przychodzi jednak znowu.

Przynosi ci trochę ubrań z korpusu, białe koszulki kupione przez Sine dla kadetów z okazji odbicia Marii. Czujesz, jakbyś na nie nie zasługiwała. 

- Ile ich jest? -

Pytasz, podczas gdy Levi składa ubrania.

- Siedem, na cały tydzień. -

- Sugerujesz, że mam się CODZIENNIE przebierać? -

- A jakże inaczej świnio? Boże, w korpusach wogle nie uczyli was higieny? -

- Mnie uczyli.

- I pewnie często kopali ci tyłek? -

- Nie. Przecież Ci mówiłam, byłam najlepsza na roku -

Levi podchodzi do ciebie i pochyla nad tobą. 

- Śmierdzisz. -

- Wcale nie!

- Idziesz ze mną -

Kapitan łapie cię za nadgarstki.

- Oh, nie boisz się, że znowu coś mi pęknie?

- Zamknij już się. Będę ostrożny. 

Jedną ręką łapie cię za talie i pomaga ci wstać. Nogi masz dosyć sprawne, ale przez osłabienie nie jesteś w stanie zrobić kroku.

- No dalej. -

Szepcze Levi.

Doprowadza cię do łazienki. Udaje ci się usiąść, gdy mężczyzna napełnia balie wodą. 

Gdy wszystko jest gotowe, podnosi na ciebie wzrok.

- Czy ty… -

Niezręczna cisza wypełnia powietrze. 

- Uh, tak. Znaczy, sama nie wiem. Mogę spróbować. -

- Jesteś pewna? Gdy wcześniej cię widziałem, ledwo trzymałaś kubek. -

Nie odzywasz się. Zagryzasz policzek, tak jak zawsze.

- Levi, ja… -

Nie pozwala ci dokończyć. Podwija rękawy i kuca obok ciebie.

- Daj. - 

Patrzysz na niego niepewnie. Ostrożnie podnosisz ręce, pomaga ci zdjąć koszulę.

Próbujesz się pochylić, by ściągnąć skarpetki.

- Nie ruszaj. Zajmę się tym. -

Podnosisz wzrok. Czujesz się głupio, choć i tak dotyk Levia zdaje się lepszy od surowych dłoni pielęgniarek. Mężczyzna jest ostrożny i oprócz ogólnego zażenowana, jest bezpiecznie.

Co z tego, że jesteś nago.

Co z tego, że to twój kapitan.

Gdy kończycie, odbierasz od niego ręcznik i wycierasz się sama. Przynajmniej tyle potrafisz zrobić.

Levi przynosi ubrania z pokoju obok i rzuca ci koszulkę w żółto-rożowe kwiaty.

- Naprawdę? Wygląda jak uszyta z firanek. -

- Nie marudź. Tylko to zostało. -

Zakładasz koszulę na jedno ramię. Mężczyzna odtrąca twoją dłoń I zapina guzik za guzikiem. Czujesz się jak małe dziecko.

Obserwujesz go, gdy ze skupieniem walczy z materiałem. Jego smukłe palce na twojej klatce piersiowej. Jest opanowany i poważny.

Przypomina ci to te noc w namiocie, gdy zadał ci pytanie.

Wybrałaś już nowego?

- Już dawno wybrałam. -

Szepczesz. Levi podnosi oczy.

- Co? 

- Nic.

Waha się chwilę.

- Jasne. Wstawaj, pielęgniarki zaraz się tu zlecą. -

𓍊𓋼𓍊𖡼.𖤣𖥧𖡼.𖤣𖥧𓋼𓍊𓋼

call me captain // attack on titan (LEVI x READER)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz