Levi przychodzi później niż zwykle. Nie zdążysz go o to zapytać, bo zaraz natychmiastowo znika w kuchni i wraca z kubkiem herbaty. Stawia go na stoliku i siada obok.
Bierzesz naczynie w dłonie. Podnosisz je do ust, ale zamierasz, zanim się napijesz. Przyglądasz się jego strukturze.
- Zaraz. -
Przerywasz nagle.
- Czy to nie jest... TEN kubek? -
TEN, który odebrał ci przy waszym pierwszym spotkaniu. TEN, który musiałaś myć raz za razem, dopuki nie upewniłaś się, że jest idealnie czysty. Nie różni się od innych, ale z jakiegoś powodu go rozpoznajesz. Wytrzeszczasz oczy i spoglądasz na Levi'a.
- Nie wiem o czym mówisz. -
Mówi niewinnie i upija łyk ze swojej filiżanki.
- TAK, TO TEN KUBEK. Mówiłeś, że już nigdy mam z niego nie pić! -
Wzrusza ramionami
- Premia dla kaleki -
Kręcisz głową z niedowierzaniem i dopiero zaczynasz pić. Gorący płyn rozpływa ci się w ustach.
- Y/N -
Podnosisz oczy.
- Jutro wracasz do naszych -
Krztusisz się herbatą. Gorący płyn rozbryzguje się na białej pościeli.
- Że co?! -
Kaszlesz. Gardło pali niemiłosiernie.
- Levi! Żartujesz? -
- Nie.
- Już jutro? -
- Tak.
- Tak jutro jutro?
- Jutro, jutro, bachorze. Spakuj rzeczy.
Opierasz głowę o ścianę. To niemożliwe. Nareszcie wrócisz do walki i wszystko będzie tak jak wcześniej.
- Nie mam czego pakować. -
Stwierdzasz po chwili milczenia.
- Oprócz twojego głupiego zestawu koszulek. No i ciebie. -
- Mnie? -
- No jasne. Myślę że zmieściłbyś się w walizce. -
Dostajesz po głowie poduszką.
- Nie pozwalaj sobie. -
- Zawsze mogę cię wziąć pod pachę... -
Levi przyciska cię do materaca. Jego ciało przylega do twojego.
- Zamknij się. -
Przełykasz ślinę. Jego ręce spoczywający na twoich ramionach.
- Dziś też zostaniesz? -
Pytasz, próbując powstrzymać śmiech. Levi przewraca oczami. Jego dłonie dalej nie ruszają się z miejsca.
W końcu kręci głową i wstaje.
Godzinę później oboje jesteście w czystych ubraniach. Levi zrzuca buty i ustawia je idealnie przy łóżku, po czym kładzie się obok ciebie sztywno. Podajesz mu kołdrę.
Leżycie obok siebie. Wasze ramiona znów się stykają.
- Dobranoc? -
Szepczesz. Levi nie odpowiada.
- Powinienem był iść wtedy z tobą. -
Mówi niespodziewanie.
- Wtedy w Hiroszimie... długo nie wracałyście. Szukaliśmy waszych ciał. Myślałem, że nie żyjesz. -
Dreszcz przechodzi ci po plecach na samą myśl o tym.
- Powinienem tam być. -
Mówi zrezygnowany.
- Powinienem był się zgodzić. -
Wpatrujesz się w ciemność. Czujesz zdenerwowanie pod skórą.
- Może... może i powinieneś. -
Szepczesz.
- Ale ci wybaczam. -
Stwierdzasz przyciszonym głosem. W powietrzu czujesz zapach kwiatów.
- Pytanie czy ty sobie wybaczysz. Wybacz sobie, Levi. -
Jest ciemno, ale gdy zmrużysz oczy jesteś w stanie dostrzec rysy jego twarzy. Boczny profil zlewający się z cieniem, zaciśnięte usta i blizna na jego wardze. Opowiadał ci o niej. Pierwsza stała rana, którą zadał sobie sam podczas treningu.
Wpatrujesz się w to miejsce. Twoja dłoń pod wpływem impulsu kieruje się w tamtą stronę. Dotykasz go.
Kapitan wzdryga się i obraca głowę.
- Przepraszam. -
Mówisz cicho. Odsuwasz dłoń i zawieszasz ją w powietrzu, kiedy nagle czujesz jego ucisk na nadgarstku. Wstrzymujesz oddech.
Levi niepewnie zacieśnia chwyt. Układa twoje palce na własnym policzku i zamyka oczy. Czujesz pod skórą jak drży, słyszysz jego miarowy oddech i niespokojne bicie serca. Ostrożnie przejeżdżasz kciukiem po jego szczęce i przysuwasz się lekko.
Siedzicie tak, dosyć długo. Próbujesz skupić się na cieple które wypełnia teraz całe twoje ciało i nie myśleć o niczym złym. O misji która niedługo się rozpocznie i prawdopodobnie pochłonie wiele kadeckich żyć. O kolejnym ryzyku i niewygodnych śpiworach rozłożonych pod gołym niebem.
- Nie umieraj znowu. Nawet na chwilę. -
Mówi półgłosem Levi.
- Ty też. -
Odpowiadasz prosto w ciemność.
To ostatnia rzecz którą zapamiętujesz przed zapadnięciem w sen.
***
Gdy się budzisz, Levia już nie ma. Przecierasz oczy i podnosisz się na łokciach.
Wstajesz i rozsuwasz firanki. Od razu uderza cię snop jaskrawego światła. Mrużysz oczy.
Niechętnie wleczesz się do łazienki.
Na ramieniu masz dalej nie zagojoną ranę. Blizna przy prawej skroni i siniak na boku.
Skaleczenia szczypią, gdy zalewasz je gorącą wodą. Płuczesz włosy szamponem i obmywasz twarz.
Dłonią przecierasz śliska powierzchnię lustra. Wyglądasz staro. W dodatku brakuje Ci palca.
Ziritowana wracasz do pokoju. Ścielisz łóżko, a pół godziny później dostajesz nowe ubrania i mundur. W sumie zostają ci dwie kurtki - jedna, nowa, z czystym logo zwiadowców, druga, trochę bardziej zniszczona, przewieszona przez krzesło. Tę od Levia zakładasz na siebie, a drugą przewiązujesz w pasie.
Jesteś gotowa i po raz ostatni przechodzisz przez pokój. Gdy siadasz na łóżku, zauważasz filiżankę na stoliku nocnym. Podnosisz ją, gdy okazuje się, że jest pełna. Ciecz już dawno wystygła, ale nadaje sie do picia.
Od razu rozpoznajesz te herbate. Na twoich ustach pojawia się słaby uśmiech.
𓍊𓋼𓍊𖡼.𖤣𖥧𖡼.𖤣𖥧𓋼𓍊𓋼
Macie jakieś życzenia co do scen z Leviem?
Fabuła niedługo znowu zacznie się komplikować, ale zanim się to stanie mogę wcisnąć dla was coś miłego. Coś uroczego. Jakieś pomysły?
Jeśli tak, to piszcie. Ostatnio mam duże problemy prywatne, więc możliwe, że rozdziały będą trochę rzadziej. No i będę za granicą, gdzie jest słabszy internet.
Zobaczymy co da się zrobić.
Na razie
love <3
CZYTASZ
call me captain // attack on titan (LEVI x READER)
FanficKażdy w życiu ma jakiś sposób na przetrwanie. Jednych kieruje ciekawość do zewnętrznego świata, drugich nienawiść do besti jakimi są tytani. Y/N zawsze pchała do przodu miłość. Jej strategia była więc prosta - zakochiwała się. Żyła specjalnie dla os...