- Nie wierzę, że go zabiłaś. -
Mayumi spogląda na ciebie spode łba. Jest dość późno, siedzicie przy wejściu do głównego namiotu. Za kilka minut mają zacząć przydzielać wam porcję jedzenia. Oddychasz rześkim powietrzem i wiążesz materiałowe buty.
- Co, królika? Był smaczny. -
Wzruszasz ramionami.
- Tak, ale jak to zrobiłaś? -
- Normalnie -
Zawiązujesz ciasną pentelkę i sprawdzasz, czy sznur dobrze trzyma.
- Wzięłam nóż i… -
- Nie, fuj. Chodzi mi, jak ci się to udało? Po prostu go zabiłaś czy… -
- Oh. -
Niechętnie otrzepujesz ręce.
- Ta, po prostu. Robię to od kiedy skończyłam 7 lat. Krew nie jest straszna kiedy burczy ci w brzuchu. -
Dziewczyna nie wygląda na przekonaną. Zrezygnowana siada na ziemii.
Kopiesz ją czubkiem buta. Nie reaguje.
- Dobra, słuchaj młoda. -
Kucasz obok niej i zmuszasz, by na ciebie popatrzyła.
-Przyzwyczaisz się. Naprawdę. -
Mayumi kręci głową. Wzdychasz zrezygnowana.
- Znasz historie tytanów? Wiesz, że to byli ludzie, co nie?
- Tak, ale… -
- To jest to samo. Musisz przetrwać, więc walczysz. Musisz przetrwać, więc zabijasz. -
Czujesz się jakbyś mogła przebić ją na wylot swoim przenikliwym spojrzeniem.
- Nauczysz się. Dzisiaj ci pokaże. Pójdziemy do lasu i ci pokaże. -
Mayumi niepewnie kiwa głową. Gryziesz się w język. Ogarnia cię lekka panika
- No i dobrze. -
Rzucasz tylko i wstajesz. Kierujesz się w stronę reszty rekrutów, mocno bije ci serce.
Kurwa. Znowu to robisz. Znowu pozwalasz sobie na za dużo, rozmawiasz z nową rekrutką która prawdopodobnie niedługo zginie. Czujesz ucisk w żołądku.
Tylko jedno polowanie, myślisz.
Tylko jedno.
***
Po południu przeczesujecie las. Pochylacie się nad mchem, obserwując tutejsze rośliny.
Mayumi zna się na grzybach, więc zbieracie ich cały koszyk. Ty zaś uczysz ją zastawiać płapki i poruszać się tak, aby nikt jej nie usłyszał.
Przyglądasz się jej, gdy ze skupieniem próbuję zamaskować zrobione przez ciebie sidła. Jej delikatne ręce poruszające się po liściach.
Ma identyczne dłonie co Abel. Te same podługowate palce i zaokrąglone paznokcie. Zaciskasz usta w cienką kreskę.
- Dobra, zostaw to. Bez kamuflażu też zadziała. -
Odchodzicie na kilka metrów i obserwujecie wybrane miejsce z ukrycia. Zamykasz na chwilę oczy i liczysz do dziesięciu.
To nie będzie ostatnie polowanie, przelatuje ci przez głowę.
***
Wieczorem czujesz się niespodziewanie zmęczona. Kładziesz się do łóżka i zasypiasz niemal od razu.
Rano budzisz się wypoczeta, ale dziwnie niespokojna. Przezuwasz ostatni kęs swojego śniadania, gdy kapitan Levi pojawia się u twego boku.
- Nie było cię wczoraj. -
Mówi zimno. W jego głosie nie słychać pretensji.
- Przepraszam. Musiałam odespać. -
Mężczyzna kiwa głową.
- Zgłoś to następnym razem. -
Rzuca na odchodne. Patrzysz jak znika w jednym z namiotów naprzeciwko.
Chcesz wrócić do jedzenia, ale zauważasz, że wszystkie oczy zwrócone są w twoją stronę.
Miny twoich towarzyszy z korpusu 104 są bezcenne. Jean wysoko podnosi brwi.
Niemal ksztusisz się swoim herbatnikiem.
- To nie tak! -
Twój krzyk słychać w całym obozie.
𓍊𓋼𓍊𖡼.𖤣𖥧𖡼.𖤣𖥧𓋼𓍊𓋼
CZYTASZ
call me captain // attack on titan (LEVI x READER)
FanficKażdy w życiu ma jakiś sposób na przetrwanie. Jednych kieruje ciekawość do zewnętrznego świata, drugich nienawiść do besti jakimi są tytani. Y/N zawsze pchała do przodu miłość. Jej strategia była więc prosta - zakochiwała się. Żyła specjalnie dla os...