*Tikki*
Długo dyskutowaliśmy na temat planu, jak przechytrzyć mnichów i tym samym dobrać się do reszty szkatułek z miraculami. Doszliśmy do wniosku, iż bez pomocy Kaalki próba przemytu ich ze Świątyni może okazać się niemożliwa, więc w gruncie rzeczy jesteśmy w punkcie wyjścia. Echh, gdyby istniała możliwość, aby przekonać Marinette do słuszności naszych działań. Wtedy byłoby nam zdecydowanie prościej... Przestałam rozmyślać nad bólem opuszczenia przez przyjaciółkę z chwilą, gdy w jaskini Gizzy rozbłysło błękitne światło, tworząc portal. Jakież było nasze zdziwienie, gdy za jego sprawą dostała się tu Kaalki wraz z Liiri oraz... Adrienem? Blondyn od razu zawzięcie zaczął rozglądać się po zgromadzonych, podczas gdy jego lewitujący towarzysze spoczęli wzrokiem na osobie mojej matki.
- Frayyo, coś takiego, ty rzeczywiście żyjesz. - jako pierwsze odezwało się kwami wolności, po czym oboje z Kaalki przybrali ludzką formę. W niej Liiri wyglądał, jak młody chłopak o nieco przydługich brązowych włosach oraz szarych oczach. Jego strój stanowiły równie szare szaty obszyte orlimi piórami w stylu indiańskim. Pióra gościły również i na jego głowie w charakterze niewielkiego pióropuszu.
- Liiri, Kaalki, to niesamowite. Co wy tutaj robicie? - spytała mama po wymianie spojrzeń z Longgiem. Żadne z nich nie kryło swego zaskoczenia widokiem przybyłych.
- Strażniczka Dupain-Cheng wypuściła nas, byśmy mogli wam pomóc. - słowa kwami migracji sprawiły, iż zadrżało mi serce. Czyli jednak Marinette chce nam pomóc? Wcale nie jest ślepo posłuszna woli Zakonu?
- Chciała wypuścić wszystkie kwami ze swej szkatułki, lecz Mistrz Tsurugi uniemożliwił jej to, kradnąc ją. - dopowiedział Liiri, jakby w ten sposób chciał poprzeć słowa Kaalki. - Moja siostra, Pollen pozostała u boku strażniczki, by pomóc jej w odzyskaniu szkatułki. W tym czasie my możemy pomóc wam. - któżby się spodziewał? Los wreszcie postanowił się do nas uśmiechnąć. Mama wraz z Longgiem podjęli się wtajemniczenia przybyłych kwami w nasz pierwotny plan działania, ja zaś skrzyżowałam spojrzenia z Adrienem. Blondyn uśmiechnął się, widząc mnie wśród zebranych. Podeszliśmy więc do siebie, ignorując wszystkich wokół.
- Adrien, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że cię widzę. Powoli zaczęłam tracić nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek staniemy po tej samej stronie. - zaczęłam, myślami nadal będąc przy byłej właścicielce.
- Marinette bardzo żałuje tego, co się stało. We dwoje udaliśmy się do Nowego Yorku, by zabrać stamtąd miraculum Orła, które miało nam pomóc w oswobodzeniu kwamich, ale... wyszło, jak wyszło. - oznajmił, zwieszając wzrok. Posłałam byłemu właścicielowi mojego brata pokrzepiający uśmiech, kładąc mu dłonie na ramionach.
- Może i Mistrz Tsurugi ukradł Marinette szkatułkę, ale oboje z nami jesteście i tylko to się liczy. - stwierdziłam, po czym przytuliłam blondyna.
- Słuchaj, a gdzie... gdzie jest Plagg? - spytał po oswobodzeniu się z uścisku. No tak, mogłam się domyślić, że model znalazł się tutaj ze względu na mojego bliźniaka.
- Chodź, zaprowadzę cię. - skinęłam głową w kierunku tunelu na wschód, gdzie też się udaliśmy. W milczeniu pokonaliśmy niedługi korytarz, na końcu którego znajdowało się kolejne wejście do jaskini. Właśnie tam mój brat w osamotnieniu wykonywał zmyślne triki przy użyciu kociego kija.
- Zostawię was. - oznajmiłam, domyślając się, iż chłopcy chcieliby porozmawiać sam na sam.
- Dzięki, Tikki. - skinęłam głową w kierunku blondyna, po czym wróciłam tą samą drogą, którą tu przyszliśmy. Oby memu bratu chociaż udało się porozumieć z jego byłym właścicielem.
CZYTASZ
Miraculum : Łzy Feniksa
FanfictionUWAGA, OPOWIADANIE ZAWIERA NIEŚCISŁOŚCI, JEŚLI CHODZI O INFORMACJE PODAWANE W SERIALU! JEŚLI JEDNAK WAM TO NIE PRZESZKADZA, ZAPRASZAM DO CZYTANIA! Witajcie istoty ludzkie... Nie, nie spoglądam na was oczami pogardy. Nie patrzę tak na was, mimo iż n...