Prolog

709 13 5
                                    

Uwaga, na dole notka organizacyjna, ale póki co miłego czytania!

Rzym, 64 rok naszej ery

*Narracja trzecioosobowa*

Sertor, który już od przeciągu dwóch lat w Rzymie głównie znany jest, jako Płomienny Feniks, parę tygodni temu zagroził swym młodocianym wrogom Smokowi i Żółwiowi, iż jeśli ci nie oddadzą mu swych miraculów, doszczętnie spali całe miasto, którego oboje poprzysięgali chronić nawet za cenę własnego życia. Dziś złoczyńca był już gotów na spełnienie swej groźby. 

- To jest ten dzień, Frayyo. Dzisiaj doprowadzimy do wielkiego pożaru Rzymu. - złowieszczy, a jednocześnie zimny niczym lód głos Sertora rozbrzmiał echem po komnacie, natychmiastowo docierając do lewitującej nieopodal kwami Feniksa. Stworzenie ogarnęło ogromne przerażenie. Doskonale wiedziało, iż moc jego miraculum było przeznaczone głównie do działań leczniczych, nie do nadużywania potęgi ognia, aby zaspokoić piromaniackie pragnienia nieokrzesanego właściciela. Niestety tłumaczenia mu, iż miracula powinny służyć wyłącznie dobru, na nic się nie zdały, a i pomoc ze strony Smoka oraz Żółwia nie nadchodziła. Młodzi bohaterowie wydawali się być zbyt słabi, by ostatecznie zebrać swe siły i raz na zawsze pokonać Płomiennego Feniksa. Frayya zaczynała mieć tego świadomość, każdego kolejnego dnia tracąc resztki nadziei, iż kiedykolwiek nadejdzie kres udręki zarówno jej, jak i wszystkich mieszkańców tego pięknego miasta.

- Mój panie, z całym szacunkiem, ale twoje poczynania to czyste szaleństwo! Niewolno ci spalić całego miasta! Narazisz wszystkich jego mieszkańców na śmiertelne niebezpieczeństwo! Czyżby to w ogóle cię nie ruszało?! - kwami próbowała jeszcze wpłynąć na swego właściciela, mimo iż doskonale wiedziała, że Sertor nie będzie chciał jej wysłuchać. W końcu męczy się z nim od dwóch lat, które w jego obecności dla pomarańczowej istotki zdawały się być wiecznością. Wiecznością, w której Frayya co dnia musiała patrzeć, jak jej moc bezlitośnie krzywdzi niewinnych ludzi, a przez brak kompetencji ze strony rzymskich obrońców, poczynaniom Płomiennego Feniksa nie było końca. 

- TYLEŻ RAZY CI TO MÓWIŁEM, FRAYYO! NIEWAŻ SIĘ MÓWIĆ, CZEGO MI NIEWOLNO! JESTEM WŁAŚCICIELEM TWEGO MIRACULUM, A TY MASZ BYĆ MI POSŁUSZNA! - krzyknął, uderzając pięścią w kamienny stół. Kwami podskoczyła z przerażenia, mimo iż powinna być już przyzwyczajona do wybuchów złości swego właściciela, gdyż te zdarzały się zdecydowanie nazbyt często. Tym razem jednak Frayya wiedziała, że nie może odpuścić. Była zdeterminowana do tego, by za wszelką cenę powstrzymać swego właściciela od rozprzestrzenienia pożaru po całym Rzymie. Wszach w grę wchodziło życie tak wielu bezbronnych istot. 

- Owszem, aczkolwiek uważam... 

- TOBIE NIEWOLNO NICZEGO UWAŻAĆ! ZAMILCZ WIĘC I MNIE PRZEMIEŃ! - Sertor nie miał najmniejszego zamiaru kontynuować bezsensownej dyskusji ze swoją kwami. Chciał jak najszybciej się przemienić i pokazać swym młodocianym wrogom, co spotyka tych, którzy ośmielają się sprzeciwiać jego woli. - FRAYYO POWSTAŃ Z POPIOŁU!

- NIE TYM RAZEM, SERTORZE! - siła ssąca zawarta w miraculum usiłowała wessać Frayyę do środka, jednak kwami chwyciła się kamiennej kolumny, nie mając zamiaru wejść do magicznej biżuterii. Nie było łatwo stawiać się sile miraculum, ale pierzaste stworzonko wygospodarowało całą swoją energię zarówno fizyczną, jak i siłę woli, by jak najmocniej trzymać się kolumny, i tym samym pozostać nieuległą względem swego niekompetentnego właściciela. 

- FRAYYO PRZESTAŃ SIĘ OPIERAĆ! POWIEDZIAŁEM WYRAŹNIE, POWSTAŃ Z POPIOŁU!!! - im szybciej Sertor tracił swą cierpliwość, tym potężniejsza była moc miraculum. Siła ssąca niczym tornado, bezlitośnie próbowała wessać do środka swą ofiarę. Frayya jednak nie mogła się poddać. Nie, gdy w grę wchodziło życie tak wielu istnień. 

Miraculum : Łzy FeniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz