*Marinette*
- Nie boisz się, że... - nie dokończyłam myśli, ponieważ coś zatrząsnęło chyba calutkim Paryżem. Wstrząs był krótki, aczkolwiek potężny na tyle, by zwalić z nóg nas wszystkich. Chyba nie byłabym sobą, gdybym nie wylądowała wprost na klatce piersiowej Adriena. Wymruczałam więc ciche przeprosiny, po czym w te pędy wstałam z blondyna. Szybko musieliśmy zażegnać niezręczny moment, ponieważ mieliśmy do sprawdzenia, co takiego mogło spowodować tak potężny wstrząs.
- To nie mógł być żaden złoczyńca. Mój tata już z tym skończył. - zauważył Adrien, jakby czytał mi w myślach.
- Ale Władca Ciem nie jest jedynym antagonistą, z którym walczyliśmy. - przypomniałam z nienawiścią nie tylko goszczącą w mych oczach, ale przede wszystkim w sercu. Bez wahania więc wybiegłam z budynku, Adrien zaś od razu poszedł w moje ślady. Pośród tłumu przerażonych uczniów na zewnątrz napotkaliśmy mocno zaniepokojoną wnuczkę Mistrza Tsurugi.
- Kagami, co tu się dzieje?! - spytałam, gdy wraz z Adrieniem znaleźliśmy się tuż obok niej.
- Zobaczcie sami. - ciemnowłosa wskazała na niebo, na którym to rozciągała się potężna różowa poświata. Miałam okazję zobaczyć już takowe zjawisko. Konkretnie to na ilustracji w księdze Mistrza Fu.
- To Frayya... - szepnęłam, starając się nie panikować, choć w danej chwili było to strasznie trudne. - Zbuntowana używa Mocy Absolutnej.
- Co, ale jak to? - dopytała przerażona Alya, która chwilę wcześniej dobiegła do nas w towarzystwie swojego chłopaka. Wazzy, Trixx oraz Longg także tutaj byli, z toreb swych właścicieli obserwując, co się tutaj dzieje. W danej chwili, jak nigdy wcześniej cieszyłam się, iż postanowiłam jednak zostawić miracula Lisa i Żółwia naszym najlepszym przyjaciołom. Przynajmniej teraz oni będą mogli walczyć, podczas gdy ja i Adrien swej magicznej biżuterii zostaliśmy pozbawieni nie tylko za sprawą Zbuntowanej, ale i poprzez zdradę mojej kwami.
- Cóż, powiedzieć? Wygrała. - Kagami westchnęła cierpiętniczo. - Atak z jej strony był nieunikniony.
- Może, ale to jeszcze nie koniec wojny. - zmarszczyłam gniewnie brwi, obserwując jak różowa poświata spływa na ziemię. Stając po jednej stronie drogi, wyłoniła się z niej Zbuntowana wraz ze swą trzyosobową armią, zaś po drugiej Mistrz Gaius, pradziadek Kagami, Mistrz Fu oraz paru innych mnichów, których poznać jeszcze nie zdołałam.
- To Plagg, on naprawdę żyje! - nie pamiętam, kiedy ostatnio zobaczyłam u Adriena tak przeogromną radość, mimo to ściskając mu dłoń na ramieniu, powstrzymałam przed lekkomyślnym udaniem się do kwami. Jako strażnik powinnam trzeźwo myśleć, nieważne w jak okrutny sposób suche fakty ściskały moje zakrwawione serce.
- Plagg zdradził nas, zupełnie jak Tikki. To już nie są nasze kwami. To nasi wrogowie.
- Plagg pomaga Zbuntowanej, bo ta pomogła mojej mamie. To musiała być cena za odzyskanie przez nią zdrowia. - Adrien wyglądał na bardzo pewnego swego, ale wciąż były to jedynie jego niczym nie poparte przypuszczenia.
- Nie możesz za to ręczyć. - nie kontynuując dyskusji z byłym Czarnym Kotem, powróciłam myślami do tego, co działo się tu i teraz. Nie miałam już nawet siły komentować uśmiechu kwami lisa na widok jej zaginionej siostry. Kolejna, która nie potrafi zrozumieć, że bliska jej osoba opowiedziała się po stronie naszego wroga.
- Trzeba działać. - zarządziłam, zaś cała czwórka usłuchała mnie, zupełnie jakbym nadal miała na sobie kostium Biedronki.
- Lećcie się przemienić, by pomóc mnichom. - właściciele Longga, Trixx i Wazzy'a przytaknęli głowami, następnie jak na komendę wbiegli do budynku w celu dokonania transformacji.
CZYTASZ
Miraculum : Łzy Feniksa
FanficUWAGA, OPOWIADANIE ZAWIERA NIEŚCISŁOŚCI, JEŚLI CHODZI O INFORMACJE PODAWANE W SERIALU! JEŚLI JEDNAK WAM TO NIE PRZESZKADZA, ZAPRASZAM DO CZYTANIA! Witajcie istoty ludzkie... Nie, nie spoglądam na was oczami pogardy. Nie patrzę tak na was, mimo iż n...