Pov. Layla
Tak jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy. Poszliśmy podpisać umowę do agenta nieruchomości a zaraz po tym na obiad do restauracji z naszymi mamami i tatą Taylora. Po skończonym obiedzie pojechałam do biura Callahana przygotować się na dzisiejszą rozprawę w sądzie. Bardzo się stresowałam ale jakoś dałam radę. Wszystko wyszło dobrze. Z sądu wyszłam jakoś po 14 i myślałam już tylko o zbliżającym się weselu mojego brata. Zadzwoniłam więc do niego.
-Hej Ian, jak leci? Jak humorek? Potrzebna Ci jeszcze pomoc?
-hoola hola, spokojnie siostra, wszystkim zajęła się już ekipa dekoratorska. Ty musisz już tylko ładnie wyglądać w tą sobotę.
-no to pięknie, już się nie mogę doczekać.
-noo ja też, ale mam już lekkiego stresa.
- nic dziwnego, też bym miała.
- a właśnie, jak rozprawa?
- w porządku, właśnie wyszłam z sądu.
- cieszę się, wiedziałem, że dasz sobie radę.
-dzięki brat.
Po rozmowie wsiadłam do auta i pojechałam do banku. Weszłam do środka i poszłam prosto do gabinetu Willa. Zapukałam i po usłyszeniu głośnego „proszę" otworzyłam drzwi.
-Hej Will, co tam słychać?
-Hej kochana, wszystko w jak najlepszym porządku, słyszałem, że dobrze poszła ci dzisiejsza rozprawa, gratuluję
-dzięki, chciałam dopytać o ten kontrakt z Francją. Jest coś na co powinnam rzucić okiem?
-tak, jest jedna rzecz. Zaraz Ci ją przygotuje.
Will podał mi plik dokumentów i poszłam do swojego gabinetu na spokojnie przejrzeć wszystkie. Kiedy przeglądałam francuski zapis umowy zdziwił mnie, ponieważ w paru ważnych aspektach różnił się zapisem. Nie wiem czyj to był błąd, ale tak być nie może. Poszłam więc do Willa, żeby wyjaśnić tą sprawę. Okazało się, że to zwykły błąd w tłumaczeniu. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ było już dość późno. Nim się obejrzałam, była już 18. Jutro wylatujemy a wracamy w piątek. Dzień przed ślubem Iana. Całe szczęście William ma własny samolot i nie musimy się przejmować publicznym transportem lotniczym..
-Will, leci z nami jutro Olivia? – spytałam, licząc że spędzimy czas razem.
-Oczywiście, już się niecierpliwi i pyta kiedy będę w domu. Zamieszkaliśmy razem.
-To świetnie, jestem szczęśliwa, że macie siebie.
-Ja też kochana. To dzięki tobie. – powiedział i uścisnął moją dłoń. Pożegnaliśmy się, wsiadłam do samochodu i odjechałam do domu.
Po drodze kupiłam parę rzeczy na śniadanie i smakołyki na wyjazd. Gdy podjechałam pod dom teściów, zauważyłam obcy samochód, SUV marki KIA. Zdziwiłam się, ponieważ nikt z moich bliskich nie jeździł tego typu autem. Wysiadłam z auta i skierowałam się w kierunku drzwi wejściowych. Kiedy weszłam usłyszałam dobiegające z salonu głosy. Zdjęłam szpilki i weszłam dalej. Ku mojemu zdziwieniu w salonie siedziała Stella z Eathanem. Rozmawiali o czymś siedząc obok siebie, także mam nadzieje, że między nimi się ułoży.
Przywitałam się i weszłam na górę po schodach. Poszłam od razu do garderoby, przebrać się. Mimochodem usłyszałam rozmowę Taylora, która była mniej więcej o jakimś ślubie, jakiś projektach i pokazach.. wait, znowu z nią rozmawia. A niech rozmawia, mam to gdzieś.. no dobra nie mam. Chciałabym mieć gdzieś jego rozmowy z atrakcyjną młodą dziewczyną..
Kiedy weszłam do sypialni odświeżona po prysznicu, akurat skończył rozmowę. Powiedziałam ciche hej i położyłam się do łóżka. On poszedł w moje ślady zagadując rozmowę.
-hej, jak było w sądzie i w pracy?
-w porządku. – powiedziałam spokojnie
-zmęczona? – zapytał
-tak, jutro mamy wylot o 8 rano – mruknęłam tylko
-okej. Cieszysz się? Ty, ja, Paryż? – mruknął rozmarzonym głosem przytulając się do mojego boku.
-Mhm.. – mruknęłam potwierdzająco. – mam ochotę złoić ci dupsko, ale jestem totalnie zmęczona. Siedziałam długo w dokumentach umowy z bankiem w Paryżu.
-mi? Za co?
-nie wiem, domyśl się. A jak do jutra rana się nie domyślisz, to ci powiem.
- no dobrze, dobrze. – mruknął zniesmaczony. – Kocham Cię, Layla. Bardzo mocno. – powiedział, gdy zgasiliśmy światło, nastawiłam budzik na 6.30 i ułożyliśmy się do snu. Po chwili, od ciepła jakie dawało mi jego ciało, odpłynęłam.
Pov. Taylor
Zdziwiły mnie słowa jakie usłyszałem przed snem. Być może znowu usłyszała jak rozmawiam z Celine. Problem w tym, że ona nie może wiedzieć. Planuje dla niej niespodziankę o której nawet ja do końca nie mogę wiedzieć. Tak, chodzi o suknię ślubną dla niej.. kocham ją.
Następnego dnia obudziliśmy się razem z budzikiem.. musieliśmy spakować parę rzeczy na trzydniowy wyjazd. Cieszę się, że mogę go spędzić razem z Laylą. Będzie pięknie. Paryż i ona to jest to, na co już długo czekałem. Po porannej toalecie poszedłem zrobić śniadanie. Layla siedziała jeszcze w garderobie i szykowała jeszcze jakieś ubrania. Przyszła do kuchni i zaczęła nastawiać ekspres na kawę.
-jak tam? – spytałem przecinając bułkę na pół.
-w porządku. Dopakowałam jeszcze parę rzeczy i jesteśmy gotowi. – odpowiedziała i upiła łyk latte. Postawiłem na stole talerze ze smakowicie wyglądającą jajecznicą. Podeszła do mnie i ucałowała mój policzek po czym usiadła przy stole. Uśmiechnąłem się widząc jak smakuje jej to, co przygotowałem. Sam również zacząłem zajadać. Po skończonym śniadaniu poszliśmy jeszcze chwilę posiedzieć na kanapie ponieważ o 7.30 miał przyjechać po nas Will. Objąłem ją ramieniem i przygarnąłem aby się przytuliła.
-kotku, pewnie chcesz wiedzieć z kim wczoraj rozmawiałem. – zagadnąłem do niej
-teoretycznie to wiem, ale możesz mi powiedzieć.
-tak, to była Celine. Rozmawialiśmy, ponieważ chce żeby razem z Verą przygotowały dla Ciebie coś niesamowitego.
- naprawdę? – popatrzyła na mnie swoimi wielkimi miodowymi oczkami
- oczywiście skarbie. Jesteś najważniejsza. – powiedziałem i ucałowałem jej czoło.
- ale wiesz, że jak mnie zdradzisz to ci urwę głowę, prawda? – spytała mrużąc oczy.
-jasne skarbie. Sam ci ją nadstawię. Wiesz przecież, że gdybym coś zrobił źle, twój brat by wiedział i cała wataha. Nie chciałbym żebyś straciła do mnie szacunek, a tym bardziej moi bracia i twoja rodzina.
-no dobrze, miejmy nadzieje, że tak jest.
-no już, nie dąsaj się, daj buzi – powiedziałem a ona patrząc na mnie swoimi pięknymi oczkami zbliżyła swoje wargi do moich łącząc je w czułym, spokojnym pocałunku.
Layla pov.
Dostałam wiadomość, że Will już czeka pod naszym domem. Wzięliśmy nasze rzeczy i wyszliśmy z domu.
Po 20 minutach byliśmy już przy samolocie. Nie duży, biały samolot już na nas czekał. Kurde trochę się stresuje. Mam nadzieje, że w Paryżu będzie wszystko grało z tą umową. Wsiedliśmy do samolotu. Na wejściu dostaliśmy menu i zajęliśmy swoje miejsca. Usiadłam obok Olivii. Nasi panowie zajęli się sobą i jedzeniem drugiego śniadania.
-Jak tam kochana? – spytałam Olivii
-u mnie w porządku, ale mam mieszane uczucia jeśli chodzi o ten Bank we Francji. Trzeba w tej umowie zaznaczyć, że współpraca będzie miała czas określony i że nie będziemy ponosić strat w razie jakiegokolwiek odstąpienia od zasad współpracy.
-ogarniemy to – mruknęłam. – cieszę się, że jesteś z nami. Musimy się wieczorem wybrać na zakupy! – powiedziałam zachwycona
-jutro?
-pewnie – powiedziałam uśmiechnięta. Muszę ją wyrwać od tego Willa w końcu.
Po prawie 12 h lotu zatrzymaliśmy się w hotelu. Był ładny i przestronny, ale byliśmy zbyt zmęczeni by skupiać się na szczegółach.
Po odebraniu klucza do pokoju, skierowaliśmy się tam. Był to uroczy nie duży apartament z łazienką i aneksem kuchennym. Od razu po wejściu szybko wyjęliśmy potrzebne rzeczy i poszliśmy się odświeżyć pod prysznic. Oczywiście oddzielnie. Nie mieliśmy dzisiaj ochoty tracić czasu, ponieważ jutro czeka nas intensywny dzień. Po prysznicu zajrzałam przez hotelowe okno. Ku mojemu zdziwieniu w oddali widoczna była wieża Eiffla. Stałam tam jakiś czas, czekając na mojego narzeczonego. Po chwili usłyszałam jak wychodzi i odwróciłam głowę w jego stronę. Jego umięśnione ciało błyszczało od kropelek wody. Podszedł do mnie i przytulił od tyłu gładząc dłońmi mój brzuch.
-ładny widok – mruknęłam
-najpiękniejszy – powiedział muskając moje prawe ramię ustami, kierując się w stronę szyi i ucha. Zaśmiałam się na to stwierdzenie, złapałam go za rękę i zasłoniłam okno. Skierowaliśmy się w stronę łóżka i przytuleni zasnęliśmy.
CZYTASZ
Story of My Dreams
FanfictionOna - zwykła-niezwykła dziewczyna On - rozpuszczony samiec, który potrzebuje rygoru. Zgubiony, próbuje odnaleźć swoją tożsamość, którą potrafi okazać tylko w rzadkich momentach.