Taylor pov:
Kiedy wysłałem jej te wiadomości i dotarło do mnie, że ona nie odpisze... Byłem tak na siebie zły, że Stella nie potrafiła przemówić mi do rozumu. To przy Leyli miałem coś co się nazywa "rozum". Tylko ona potrafiła mnie uspokoić.
-Taylor ! Posłuchaj mnie! - Krzyknęła Stella - Leyla Ci wybaczy! Cholero ty ! -wiedziała o wszystkim od samego początku a ja nie umiałem usiedzieć w miejscu.
- Nie masz takiej pewności!
-Przynajmniej nie zachowuj się jak psychopata! Przynajmniej masz za swoje. Po co lizałeś się z tymi idiotkami ?
-Sam nie wiem. To było takie... Kuźwa.. Nie wytrzymam! Jak ja mogłem to zrobić ?! Przecież ja ją kocham !
-Pocierp trochę, zasłużyłeś sobie. - mruknęła - gdybym była na jej miejscu też bym tak zrobiła!
Prychnąłem i rzuciłem się na łóżko, by jutro rano wstać i kupić jej kwiaty. Być może mi wybaczy.
Wstał, ubrał się zjadł coś, umył zęby i szybko wybiegł do samochodu by zdążyć kupić jej kwiaty.. Wspominała coś kiedyś o Fiołkach i różach. Wpadłem do najbliższej kwiaciarni.
-Taylor Launtner u mnie? Od kiedy ? - spytała śmiejąc się
-Poproszę duży bukiet kwiatów fiołki z jednym z każdego rodzaju róż. - mruknąłem
- Każdego rodzaju róż? Mam ich z trzydzieści
-Przecież powiedziałem ze wszystkich- zniecierpliwiłem się - No i fiołki muszą być.
-Co się stało, że aż tak ? - spytała mnie ekspedientka którą znałem
-Zraniłem kogoś na kim bardzo mi zależy i kogo kocham - powiedziałem cicho. Dla mojego charakteru bez Leyli, powiedziałbym, że nigdy nie kupiłbym nikomu żadnych kwiatów. Ale Leyla była inna, ją kochałem całym sercem. Dupek z ciebie Launtner podpowiedziało moje sumienie, i rzeczywiście byłem dupkiem. I to po całości.
-Kto jest tą szczęściarą? - pytała kiedy robiła mój bukiet
-To Leyla Brown.
-Leyla ?! WOW ! Jak ci się to udało ? - spytała
-Wiesz, postanowiłem się dla niej zmienić.. - mruknąłem
-Niewiarygodne.. - Kiedy skończyła podała mi bukiet a ja zapłaciłem. Wsiadłem do samochodu i pojechałem prosto na uczelnię. Kiedy zaparkowałem Leyli jeszcze nie było. Poczekałem nie wysiadając z auta.
Leyla pov:
Właściwie wstałam tak późno, że zdążyłam się tylko ogarnąć. Wsiadłam w auto i pojechałam na uczelnię. Taylor już tam był.
Wysiadłam z auta. W tym samym momencie wysiadł Taylor z wielkim bukietem kolorowych pięknych kwiatów. Chyba mu naprawdę zależało.
-Leyla! Poczekaj.. - mruknął
-słucham cię? - spytałam
-Kochanie... przepraszam Cię. Tamto w ogóle nie powinno się wydarzyć.. Jestem skończonym dupkiem.. I jeśli mogę, proszę cię o wybaczenie - powiedział mocno ściskając bukiet.
- Ten bukiet, to dla mnie, tak ? -spytałam lekko się uśmiechając. Miał mnie. Zostałam kupiona przez masę fiołków i róż, które pięknie pachniały
-Tak, proszę.. - Powiedział cicho
-Taylor, wybaczam ci - powiedziałam szczerząc się do chłopaka on nie wytrzymał i wziął mnie w ramiona i zaczął nieść prosto do drzwi uczelni. Studenci patrzyli na nas z niekłamanym podziwem a wszystkie laski z którymi miał do czynienia, kipiały z zazdrości. Mój miś mnie niósł! Byłam taaka szczęśliwa !
- Możesz mnie już postawić na ziemię - odezwałam się jak byliśmy już wewnątrz budynku
Postawił mnie a ja pocałowałam jego usta. Delikatnie. A on, równie delikatnie i czule odpowiedział na mój pocałunek, ale zaraz przedłużył o kolejny i jeszcze jeden. Odsunęłam się i usiadłam na ławkę.
-Jak tam Ash? - spytałam
- U niego już okej. - powiedziałem i przytuliłem się do niej robiąc malinkę na jej szyji.
-Taylor!
-Muszę oznaczyć cię, żeby każdy wiedział, że jesteś moja. I tylko moja. Dzisiaj zabieram cię do pubu. Co ty na to? - spytałem
-Chętnie, ale .. jurto mam kolokwium.. Muszę się jeszcze nauczyć niektórych rzeczy. Jeśli chcesz to idź.
-Pomogę ci.
-Jedyna pomoc to będzie cisza. Będę musiała się skupić a przy tobie skarbie, nie potrafię. - mruknęłam
-W takim razie napisz mi dziś kiedy skończysz naukę. Wpadam po ciebie i porywam do siebie na noc.
-W porządku, napiszę. - powiedziałam i poszłam na wykład. Taylor też, tylko, że na swój.
******
Ciąg dalszy nastąpi jutro :D
Dzięki, że jesteście :*
Kim :D
CZYTASZ
Story of My Dreams
FanfictionOna - zwykła-niezwykła dziewczyna On - rozpuszczony samiec, który potrzebuje rygoru. Zgubiony, próbuje odnaleźć swoją tożsamość, którą potrafi okazać tylko w rzadkich momentach.