22. New work, new tasks

104 1 1
                                    

Pov. Taylor
Obudziłem się równo o 10 przytulony przez moją ukochaną kobietę. Delikatnie zacząłem ją rozbudzać buziakami, bo przecież do pracy ma za trzy godziny, jeszcze będzie mi wdzięczna, że ją zbudziłem
-Kochanie – szepnąłem jej za uchem jednoczenie pocałowałem to miejsce – Misiu – mówiłem do niej tak jeszcze parę razy aż się obudziła, przetarła swoje piękne oczęta i pocałowała mnie delikatnie.
- która godzina ? - spytała ziewając
- dziesiąta rano
- czyli mam trzy godziny.. Misiek, zrobisz śniadanie prawda? - powiedziała i wtuliła się w poduszkę zamykając oczy.
-Kochanie, masz trzy godziny. Idź do toalety a ja zrobię jedzonko
- jeszcze chwilę.. chodź tu do mnie – kiedy to powiedziała, przytuliłem się do niej mocno i pocałowałem w czoło
- Misiaaaku bo się nie zbierzesz do pracy i będziesz marudzić
-Dobra masz racje – podniosła się i poszła do łazienki a ja za ten czas zrobiłem nam jajecznicę z kawałkami piersi z kurczaka i brokułami. Kiedy przyszła zjedliśmy co przygotowałem i moja ukochana poszła do siebie do domu żeby się przebrać. Ja też zacząłem. Koszula, marynarka i spodnie poszły do prasowania. Całe szczęście nie muszę się bawić żelazkiem..
Kiedy ubrałem się i ogarnąłem mój fryz, perfumki i te sprawy, wpadła do mojego domu Layla wystrojona w szarą garsonkę przed kolana i żakiet. Miała delikatny makijaż w którym wyglądała moim zdaniem mega seksownie. Jej kasztanowe włosy były polokowane i wyglądały bajecznie
- Hej przystojniaku – powiedziała tuląc mnie do siebie
- Hej kochanie, ślicznie wyglądasz
-Dzięki, ty też niczego sobie – powiedziała i wsiedliśmy do mojego porsche. Objąłem dłonią jej cudowne kolano i jechaliśmy. Najpierw trzeba było odwieźć i zaprowadzić do pracy moją ślicznotkę, żeby każdy widział i miał na uwadze to, że jest moja i nikt nie ma prawa chociażby na nią spojrzeć w niewłaściwy sposób.
Kiedy wjechaliśmy na parking głównego banku i zaparkowałem dużo osób wpatrywało się z podziwem w mój samochód.. Wysiadłem i poszedłem otworzyć drzwi mojej pięknej kobiecie. Wysiadła z gracją w swoich pięknych szpilkach.
-Kochanie, mam nadzieję, że w tej dużej torbie masz jakieś buty na zmianę.. - mruknąłem cicho, by nie zwrócić na siebie zbyt dużej uwagi idąc prosto do głównych drzwi.
-Niestety kochanie, będę musiała poprosić Cię żebyś mi je później wymasował
-Zawsze do usług, bardziej martwię się tym że cię obetrą.
-Spokojnie, to owcza skóra która jest wyjątkowo podatna i z pewnością tego nie zrobi – pocałowała mnie w policzek i weszliśmy uprzednio pukając do gabinetu prezesa. Wymieniliśmy uprzejmości a on po chwili rozmowy i pochwalenia naszego związku pokazał nam mój gabinet. Jedyne co mnie przeraziło to stos papierów na biurku.
-Laylo, twoje zadanie jest następujące: Proszę przejrzeć te umowy. Jeśli są stare, proszę wyrzucić, jeśli nie, włożyć do niebieskiej teczki z napisem „umowy” o 15 ma pani 45 minut przerwy a potem zapraszam na konferencje. Z czystej ciekawości przejrzałem twoje CV i zauważyłem iż jest tam certyfikat z języka francuskiego na poziomie C1. Chciałbym zawiązać umowę z bankiem w Paryżu i jeśli to nie byłby problem, chciałbym posłużyć się panią jako tłumaczem. Oczywiście za to dostanie pani oddzielne pieniądze oprócz honorarium jakie panią obowiązuje. Czy się pani na to zgadza?
- Oczywiście, nie ma problemu.
-Dziękuję serdecznie, naprawdę spadłaś mi z nieba Laylo. Miłej pracy życzę.
-Dziękuje.
Kiedy Will wyszedł, Tay przytulił mnie do siebie i pocałował delikatnie.
-Kochanie, ja też już muszę uciekać.. powodzenia i jeśli będziesz miała jakiś kłopot to pisz, dzwoń będę w pogotowiu.
-Dziękuję kochanie. Za wszystko. - powiedziała i pocałowała delikatnie moje usta.
LAYLA pov:
Usiadłam przy nowoczesnym ciemnym burku i zaczęłam sprawdzać najpierw daty. Po godzinie pracy na biurku została tylko połowa tego co było.. W moim gabinecie był zamontowany ekspres do kawy, herbaty i gorącej czekolady, za co byłam naprawdę wdzięczna. Poszłam zrobić sobie gorącą czekoladę. W tym samym momencie wpadł do mojego gabinetu młody mężczyzna, dobrze zbudowany, ubrany w garnitur. Po jego minie mogłam stwierdzić, że nie wie gdzie trafił.
-Dzień dobry, wie pani gdzie znajdę Layle Brown?  - spytał jednym tchem, rozglądając się po pokoju.
-We własnej osobie. W czym mogę pomóc?
-Moje nazwisko to Liam Payn. Jestem przedstawicielem banku Payn Corporation..
Skądś go kojarzyłam.. czyżby to był ten sam facet który jest z Lottie Morgan? Być może..
-Dobrze, niech pan przejdzie do sedna, może kawy? - spytałam
-Nie, dziękuję.. Chciałbym umówić się na spotkanie biznesowe z prezesem.. Z tym to do pani prawda?
-A kto pana tu pokierował? - spytałam ciekawa wyciągając notes służbowy z torby.
-Sekretarka z dołu. Mówiła, że jest pani prawą ręką prezesa i to pani zna jego plan.
-Oczywiście, jakiś konkretny termin i miejsce panu odpowiada?
-Najlepiej w środę, około godziny 13.. Może być tu w banku. Powinno mi to zająć od godziny do dwóch maksymalnie.
-Dobrze, zapisałam. Proszę o pozostawienie numeru telefonu. Oddzwonię do pana kiedy pan Corney potwierdzi spotkanie. Niestety dzisiaj mój pierwszy dzień pracy i nie znam na pamięć rozkładu zajęć prezesa.
-Oczywiście, rozumiem.
Pan Payn podał mi swój numer, zapisując go na karteczce którą mu podałam.
-Dziękuję. To dla mnie bardzo ważne. - powiedział serdecznie patrząc mi się w oczy. - Do widzenia
-Rozumiem. Do widzenia.
Opuścił mój gabinet a ja miałam w końcu czas na wypicie czekolady. O godzinie piętnastej uporałam się ze wszystkimi dokumentami i powkładałam te aktualne do teczki przeznaczonej na nie. Teraz miałam czterdzieści pięć minut przerwy. Zorientowałam się, że od banku do kliniki Tay'a było może   dziesięć minut na piechotkę. Napisałam do niego.
-*Kochanie, co porabiasz? Masz może wolne pół godzinki?
Odpowiedź przyszła niemalże natychmiastowa.
-Tak kochanie, co się dzieje?
-* Przyjedziesz pod bank z jedzeniem z maka? Trochę zgłodniałam..
-Pewnie. Będę za dziesięć minut.
-* Dzięki ;*
I tak czekałam pięć minut, dziesięć.. kiedy podeszłam pod duże okno na parking zobaczyłam jak wjeżdża czarne porsche Taylora. Zamknęłam gabinet na klucz i popędziłam do windy.
-Pani się gdzie wybiera? - zapytała mnie recepcjonistka gdy już wychodziłam z budynku.
-Do narzeczonego. Mam jeszcze dokładnie trzydzieści minut przerwy.
I wyszłam.. coś tam do mnie jeszcze mówiła, ale nie słuchałam.. Taylor czekał przed wejściem głównym banku oparty o samochód. Podeszłam do niego i się mocno przytuliłam. On lekko zaskoczony odwzajemnił mój uścisk równie mocno.
- Tęskniłaś? - mruknął uśmiechając się
-Niee – powiedziałam wystawiając mu język
- No to ja jadę do kliniki w takim razie z powrotem..
- Nigdzie nie jedziesz, drogi panie lekarzu. Najpierw jedzenie – uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu. Tay również wsiadł do samochodu od strony kierowcy.
-Opowiadaj jak tam pierwszy dzień – mruknął Tay wpatrując się jak pałaszuje wrapa.
-No nawet przyzwoicie. Z papierów co leżały na stole już się wygrzebałam, był niejaki Liam Payn u mnie. Znasz może?
-Tak.. Co ta menda od Ciebie chciała?
-Ejjj nie obrażaj ludzi. Chciał się umówić na spotkanie z Willem.
-Mhm.. On jest z Lottie wiesz? - powiedział niby od niechcenia
-No właśnie tak myślałam, że coś mi się obiło o uszy. Ona jest tą modelką Versace tak?
-No tak, i nie tylko.
-Może gdyby coś to bym dostała zniżkę na torby.. - pomyślałam na głos
-Kochanie ty nie musisz mieć tam zniżek.. My nie musimy. Doskonale wiesz, że nas stać i to na niemałe zakupy w jakimkolwiek tego typu sklepie..
-Ale po co wydawać jak można mieć zniżkę? - spytałam go
-Ehh tobie nie przegada.. - mruknął dotykając mojego kolana i masując je.
-Za tą zniżkę, mogłabym kupić sobie buty Guess'a..
-Kochanie. Nie denerwuj mnie proszę. -mówił już trochę zirytowany
-Ale czym ja Cię denerwuje? Przepraszam, że mam ochotę trochę oszczędzać..
-To nic złego ale wiesz, że nie musimy.. -westchnął
-Wiem i się z tego cieszę  - pocałowałam go w policzek. - Dzięki, że znalazłeś trochę czasu
-Dla Ciebie zawsze. Kochanie, co powiedziałabyś na mini sesje zdjęciową do gazety hm?
-Jakiej ?
-New York Times – patrzył mi cały czas w oczy
-A z jakiej okazji, że tak spytam ?
-Brukowce dowiedziały się, że zostałaś prawą ręką prezesa jednego z największych banków, do tego jesteś moją narzeczoną.. Moją.. Lekarza, najlepszej kliniki w Nowym Jorku.. 
-Narzeczoną?? Od kiedy?
-Od kiedy powiedziałaś to niewłaściwym osobom..
-Twojej asystentce?
-Między innymi..
-Przepraszam.. Nie chciałam, żeby to tak wyszło.. Jeśli chcesz, możemy zerwać na jakiś czas, żebyś się uwolnił od tych brukowców..
-CO?? Layla.. Nie żartuj tak nawet. Zrobimy tą sesję i nam odpuszczą..
-Jesteś pewny? - spytałam cicho
-Myślę, że tak..
Wysiadłam z samochodu, ponieważ zbliżał się czas mojej pierwszej konferencji.. Nawet nie wiem o czym ona będzie.. Tay też wysiadł z samochodu. Podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Po chwili poczułam jak wkłada mi rękę w kieszeń od żakietu.
-Załóż go w razie czego -szepnął. -Dopiero w gabinecie. Kocham Cię słoneczko najbardziej na świecie. Nie odbieraj tego jako „tych” zaręczyn. Co to, to nie. Bądź cierpliwa skarbie
-Jestem. Ja Ciebie też kocham. - Pocałowałam go zachłannie nie zważając na publiczność. A niech nawet robią zdjęcia! Jest na co patrzeć ! A co !
Uśmiechnięta oderwałam się od mojego misia i przytuliłam go mocno. Kiedy się oderwałam, pożegnaliśmy się i każdy poszedł do swoich obowiązków. Kiedy przechodziłam obok sekretarki patrzyła na mnie z niekłamaną zazdrością.. no co za ludzie..
Kiedy weszłam do gabinetu zorientowałam się, że mam jeszcze pięć minut. Wyjęłam z kieszonki pierścionek. Był śliczny. Złoty z dużym jak na standardy mojego „narzeczonego lekarza” czerwonym rubinem. Skoro to był tylko „próbny” pierścionek.. to jak ma wyglądać ten prawdziwy?  Byłam tego ciekawa, ale też zaniepokojona. Wyjęłam z torby telefon i napisałam do Tay'a
-Kiedy go zdążyłeś kupić? ; napisałam i czekałam na odpowiedź tylko chwilkę
-Miałem wolny moment i pożyczyłem od mamy. Pasuje na palec?
-Jest idealny. Podziękuj mamie. Powiedz że oddam.
-Nie ma opcji. Mama mówiła, że już dawno miała Ci go dać. To prezent, a prezentów się nie oddaje. ';  napisał a ja byłam naprawdę zaskoczona. Taki drogi prezent?.. Moja przyszła teściowa mnie zadziwia, naprawdę.
-*Podziękuję jej osobiście w takim razie
-*Dobrze, Kocham Cię  – odpisał a ja udałam się na konferencję, pokój 206. Na korytarzu spotykałam wielu pracowników elegancko ubranych. W końcu wychwyciłam wzrokiem Willa.
-Hej Laylo, usiądź tutaj, dobrze?
-Jasne – mruknęłam cicho
-Jak Ci się pracowało ? - spytał Will zaciekawiony moim pierścionkiem „zaręczynowym”
-Dobrze. Już skończyłam segregowanie dokumentów. Czy po konferencji będę jeszcze do czegoś Ci potrzebna ?
-Nie, możesz wrócić do domu.
-A i jeszcze jedno. Odwiedził mnie dzisiaj Liam Payn. Chciał się z Tobą spotkać w środę o 13 tutaj w banku. Potwierdzić spotkanie?
-Oczywiście, Laylo. A teraz pozwól, że przejdę do rzeczy.
-Oczywiście. - mruknęłam i usiadłam wygodniej w fotelu.
________________
Jest i next 😶😊 😘
Miłego wieczorku kochani 😘
Kim 😁

Story of My DreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz