Po obiedzie u jego rodziców Taylor musiał jechać na bitwę. Podobno to Stara Krew. To znaczy, że nie są tak mocni jak Nowonarodzeni ale są wytrzymali i równie silni. No i wszyscy żywią się krwią. A policja jest bezsilna a to, że chłopaki z nimi walczą ludzi ginie mniej.
Siedziałam w domu, na łóżku i czekałam na jego powrót. Powiedział, że przyjedzie po 19 a już dochodziła 18.40
Nagle zadzwonił ktoś do drzwi. Nie zerwałam się ale otworzyć poszła moja mama. I usłyszałam jak mówi "Wejdź, jest na górze" Po chwili w moim pokoju pojawił się Taylor. Wstałam momentalnie i podeszłam do niego. Nie chciałam się rzucać w jego ramiona bo nie wiedziałam w jakim jest stanie. A ja nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa.
- Czemu nic nie mówisz? - spytał - przecież jestem.. - mruknął cicho i wyciągnął do mnie swoje ramiona i przytulił mnie a ja się rozpłakałam. Pogładził mnie po głowie.
-Nie płacz skarbie, przecież jestem cały. Nic mi nie jest..
- Wiem.. - szepnęłam a on otarł mi łzy. Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko i położył się obok mnie. Pocałował moje czoło a ja się w niego wtuliłam. Był niesamowicie ciepły ! A on mruczał jak maleńki kotek. Uśmiechnęłam się w jego miękką koszulę w kratkę.
-No już..- powiedział głaszcząc moje plecy - wszystko okej..
-nigdzie cię już nie puszczam - powiedziałam siorbiąc nosem
-Leyla... przecież wiesz doskonale, że muszę im pomagać. Jestem im potrzebny. Ale jak będzie lżejsza bitwa to zostanę z tobą.
-dziękuję. - szepnęłam
-Ale wątpię czy którakolwiek z tych co będą, będzie lekka... Jest już coraz gorzej. A ja zaczynam się o ciebie bać... Niby jesteś pod moją ochroną, ale jak mnie akurat nie będzie, gdzieś pójdziesz i ci się coś stanie.. Ja sobie tego nie daruję nigdy w życiu.
-Taylor... Nic mi nie będzie.
-Tak jak mi nigdy nic nie jest jak jadę na bitwę.
- To co innego. - powiedziałam stanowczo
-Nie, Leyla. Jesteś dla mnie bardzo ważna zrozum to.
-Rozumiem. Ty dla mnie też. Zostaniesz na noc ? - spytałam
-Chętnie, a mogę? Twoja mama nie będzie miała nic przeciwko? - spytał
-Nie, kochanie. - mruknęłam i pocałowałam go delikatnie. - jesteś głodny ?
-trochę.. - Uśmiechnął się lekko a ja złapałam go za rękę i poszliśmy do kuchni, gdzie królowała moja mama.
-Mamo, Taylor zostanie u nas na noc
-Dobrze. A gdzie będzie spać? - spytała
-Jak to gdzie? Ze mną. Mamo, jestem dorosła.
-Wiem, Leyla. Dobrze młodzieży może coś zjecie w końcu. Lee głoduje od obiadu u ciebie i cały czas siedziała na łóżku. Nie chciała się w ogóle ruszyć.
-Mamo...
-Jeżeli to dla ciebie, chłopcze, to musisz być tego wart. -powiedziała nie zważając na córkę
-Nie jestem tego wart, proszę pani. W porównaniu do Lee..
-Cii, zaraz wam coś przygotuję. - powiedziała z uśmiechem
Zjedliśmy pyszne naleśniki, potem poszliśmy spać. Nic spektakularnego. Jutro mieliśmy wykłady. Poza tym Taylor był padnięty po bitwie...No i tak miną mi ten dzień, Juto będzie lepiej.
__________________________________________________________________________
Dziękuję za gwiazdki, i tym którzy czytają bo jest was kochani coraz więcej, co mnie bardzo cieszy :DPostaram się napisać niedługo kolejny rozdział :D
Kim :*
CZYTASZ
Story of My Dreams
FanfictionOna - zwykła-niezwykła dziewczyna On - rozpuszczony samiec, który potrzebuje rygoru. Zgubiony, próbuje odnaleźć swoją tożsamość, którą potrafi okazać tylko w rzadkich momentach.