# 7 Bitwa

206 5 0
                                    

Po obiedzie u jego rodziców Taylor musiał jechać na bitwę. Podobno to Stara Krew. To znaczy, że nie są tak mocni jak Nowonarodzeni ale są wytrzymali i równie silni. No i wszyscy żywią się krwią. A policja jest bezsilna a to, że chłopaki z nimi walczą ludzi ginie mniej.

Siedziałam w domu, na łóżku i czekałam na jego powrót. Powiedział, że przyjedzie po 19 a już dochodziła 18.40

Nagle zadzwonił ktoś do drzwi. Nie zerwałam się ale otworzyć poszła moja mama. I usłyszałam jak mówi "Wejdź, jest na górze" Po chwili w moim pokoju pojawił się Taylor. Wstałam momentalnie i podeszłam do niego. Nie chciałam się rzucać w jego ramiona bo nie wiedziałam w jakim jest stanie. A ja nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. 

- Czemu nic nie mówisz? - spytał - przecież jestem.. - mruknął cicho i wyciągnął do mnie swoje ramiona i przytulił mnie a ja się rozpłakałam. Pogładził mnie po głowie.

-Nie płacz skarbie, przecież jestem cały. Nic mi nie jest..

- Wiem.. - szepnęłam a on otarł mi łzy. Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko i położył się obok mnie. Pocałował moje czoło a ja się w niego wtuliłam. Był niesamowicie ciepły ! A on mruczał jak maleńki kotek. Uśmiechnęłam się w jego miękką koszulę w kratkę.

-No już..- powiedział głaszcząc moje plecy - wszystko okej.. 

-nigdzie cię już nie puszczam - powiedziałam siorbiąc nosem

-Leyla... przecież wiesz doskonale, że muszę im pomagać. Jestem im potrzebny. Ale jak będzie lżejsza bitwa to zostanę z tobą.

-dziękuję. - szepnęłam

-Ale wątpię czy którakolwiek z tych co będą, będzie lekka... Jest już coraz gorzej. A ja zaczynam się o ciebie bać... Niby jesteś pod moją ochroną, ale jak mnie akurat nie będzie,  gdzieś pójdziesz i ci się coś stanie.. Ja sobie tego nie daruję nigdy w życiu.

-Taylor... Nic mi nie będzie.

-Tak jak mi nigdy nic nie jest jak jadę na bitwę.

- To co innego. - powiedziałam stanowczo

-Nie, Leyla. Jesteś dla mnie bardzo ważna zrozum to.

-Rozumiem. Ty dla mnie też. Zostaniesz na noc ? - spytałam

-Chętnie, a mogę? Twoja mama nie będzie miała nic przeciwko? - spytał

-Nie, kochanie. - mruknęłam i pocałowałam go delikatnie. - jesteś głodny ?

-trochę.. - Uśmiechnął się lekko a ja złapałam go za rękę i poszliśmy do kuchni, gdzie królowała moja mama.

-Mamo, Taylor zostanie u nas na noc

-Dobrze. A gdzie będzie spać? - spytała

-Jak to gdzie? Ze mną. Mamo, jestem dorosła.

-Wiem, Leyla. Dobrze młodzieży może coś zjecie w końcu. Lee głoduje od obiadu u ciebie i cały czas siedziała na łóżku. Nie chciała się w ogóle ruszyć.

-Mamo...

-Jeżeli to dla ciebie, chłopcze, to musisz być tego wart. -powiedziała nie zważając na córkę

-Nie jestem tego wart, proszę pani. W porównaniu do Lee..

-Cii, zaraz wam coś przygotuję. - powiedziała z uśmiechem


 Zjedliśmy pyszne naleśniki, potem poszliśmy spać. Nic spektakularnego. Jutro mieliśmy wykłady. Poza tym Taylor był padnięty po bitwie...

No i tak miną mi ten dzień, Juto będzie lepiej.


__________________________________________________________________________


Dziękuję za gwiazdki, i tym którzy czytają bo jest was kochani coraz więcej, co mnie bardzo cieszy :D

  Postaram się napisać niedługo kolejny rozdział :D

Kim :*


 


 


 






Story of My DreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz