– Czy to ci pomaga?
– Nie wiem, wciąż czuję się pusty w środku.
– Smutny?
– Nie pamiętam, kiedy ostatnio taki nie byłem... Codziennie jestem smutny. Czasami trochę bardziej...
– Więc dlaczego zawsze do mnie dzwonisz, gdy jesteś tak bardzo smutny?
– Bo chciałbym się czasem uśmiechnąć...
Ten cichy szept wywołał u chłopaka skrajne uczucia. Był przygnębiony, że jego chłopak jedynie w nim odnajdywał najmniejsze powody do uśmiechu, jednak równocześnie powodowało to rozlanie się ciepła w jego piersi.
Kiedyś, gdy byli jeszcze młodzi i beztroscy, obaj uśmiechali się do siebie każdego dnia. Budzili się w uścisku, który od razu sprawiał, że dzień stawał się dobry. Każdy pocałunek, uścisk, ciepłe słowo. One były powodem do codziennego uśmiechu i banalnego szczęścia, które zalewało ich ciała.
Randki, choć stały się wydarzeniami w ukryciu, wywoływały u nich całe fale głośnego śmiechu i uroczego chichotu. Były chwilami szczególnych wyznań miłości, o której nie wiedział nikt. Jedynie oni i ich rodziny, które nie zawsze miały okazję choćby zobaczyć ich razem, ponieważ liczne zakazy nie pozwalały im pojawiać się wspólnie w swoich rodzinnych miejscowościach.
Namolni dziennikarze zadawali jednak pytania. Zaciekle drążyli ten zakazany temat, próbując wyciągnąć z nich potwierdzenie lub zaprzeczenie tego, że się spotykają. Zadawali niewygodne pytania, nierzadko doprowadzając do tego, że po wywiadzie byli wyczerpani i całkowicie zrujnowani psychicznie, a jedyne, czego pragnęli, to zniknąć w ramionach ukochanego.
I właśnie takie sytuacje były powolnym, jednak stanowczym czynnikiem, który doprowadził do upadku.
CZYTASZ
Why you'd only call me when you're sad || Larry Stylinson
Fanfiction„Kto miłości nie zna, też żyje szczęśliwy, i noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy" Louis i Harry byliby szczęśliwi, gdyby nie to, że wcale tacy nie byli. Daleko od siebie, gdy nie mogli ujrzeć swoich poplamionych łzami policzków, zaszklonych oczu i...