– Dawno nie dzwoniłeś. Tęskniłem za tobą.
– Przepraszam, zbyt wiele się działo.
– To dobrze, skarbie. Byłeś z tego zadowolony?
– Obojętny... nie wiem, czy potrafię sprawić, bym był z czegoś zadowolony... Może jedynie mniej smutny?
– Może... może ja mógłbym zrobić coś, żebyś znów był szczęśliwy?
– Po prostu mnie nie zostawiaj...
Cichy szept wypłynął z słuchawki, niosąc za sobą błagalne tony rozgoryczenia. Chłopak doskonale wiedział, że dla jego ukochanego to znacznie trudniejsze, by zrozumieć, że wciąż może mu ufać. Choć nigdy nie stracił w jego oczach, rozumiał, że po tak ciężkich przeżyciach jego chłopak inaczej postrzega świat i wie, że stąpa po naprawdę kruchym lodzie.
Tego bał się najbardziej. Obaj bali się, że któregoś dnia, gdy sztuczne poczucie pewności wzrośnie w ich sercach, nikt nie zauważy, że lód pod ich stopami pęka i jest jedyną barierą przed utonięciem. Każdy krok był ostrożny i chwiejny, czasem kierowany w głąb, a czasem wstecz. Delikatny, niepewny i bardzo wolny, gdy przed uniesieniem stopy potrzeba było zapewnienia, że nie zostanie się samemu, gdyby lód okazał się zbyt śliski, by na nim ustać.
Dlatego też nikt nie mógł wiedzieć, co się z nimi dokładnie dzieje. Światu wmówiono, że ukochany potrzebował odpoczynku po kontuzji, której przypadkiem nabawił się spadając ze schodów, czym wytłumaczono nagły przyjazd karetki pod dom Louisa i Harrego.
Ich menadżerowie ze smutkiem mówili, że okres powrotu do zdrowia, który miał zapewnić poszkodowanemu chodzenie bez bólu i komfortowe poruszanie się na scenie, potrwa kilka miesięcy, przez co cały zespół zawiesił swoją działalność. Nie chcieli działać we trójkę, kiedy ich przyjaciel przechodził ciężkie rehabilitacje, prawda?
Fani jednak próbowali dociec prawdy, szukając miejsca, gdzie jest ich idol. Za wszelką cenę chcieli się z nim spotkać, i choć większość życzyła mu powrotu do zdrowia i miłego odpoczynku, zawsze znajdowała się część, która uprzykrzała życie zespołowi.
Lawiny pytań zaczęły ich zalewać, gdy pierwszy miesiąc spędzili milcząc i nie pokazując się na wywiadach czy w social mediach. Jedni się martwili, inni byli wyrozumiali, a jeszcze inni zarzucali im bolesne i nieprawdziwe rzeczy, których mieli się dopuszczać. Choć menadżerowie starali się z tego wybrnąć, tłumacząc, że całej czwórce przyda się urlop od ciągłych tras i nagrywania kolejnych singli – co wcale nie przechodziło im łatwo przez gardła pełne jadu i zawiści – ludzie robili swoje. Pytali, snuli teorie, wymyślali tragiczne losy dla ich zespołu.
A w tym wszystkim był chłopak, który każdego dnia wylewał łzy w poduszkę swojego ukochanego, martwiąc się o jego stan. Codziennie wpatrywał się w ekran telefonu, czekając na jakiś znak, smsa czy telefon, by w końcu usłyszeć głos, który od lat sprawiał, że czuł się lepiej. Płakał i błagał, by to wszystko się skończyło, a oni mogli szczęśliwie wrócić do rzeczywistości i bez gróźb ze strony menadżerów, opowiedzieć, co tak naprawdę stało się tamtego dnia w domu Louisa i Harrego.
Ale to nie wystarczało.
CZYTASZ
Why you'd only call me when you're sad || Larry Stylinson
Fanfiction„Kto miłości nie zna, też żyje szczęśliwy, i noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy" Louis i Harry byliby szczęśliwi, gdyby nie to, że wcale tacy nie byli. Daleko od siebie, gdy nie mogli ujrzeć swoich poplamionych łzami policzków, zaszklonych oczu i...