Rozdział 3

318 11 3
                                    

     Jedziemy tym cholernym BMW. Co jakiś rzucam, że musimy skręcić w prawo lub w lewo. Andrzej nic nie mówi, tylko przytakuje. Kacper, który siedzi obok niego na miejscu pasażera, próbuję jakoś ciągnąć rozmowę lecz z marnym skutkiem. Ja i Jarek siedzimy z tyłu. Chłopak faktycznie jest dość nieśmiały. Może prawie tak samo jak ja. W samochodzie atmosfera jest lekko mówiąc napięta. Chyba nikt do końca nie wie co powiedzieć, żeby choć trochę ją rozładować. Czuć, że ten pomysł nie tylko mi nie był na rękę. Perspektywa wyskoczenia z tego auta robi się coraz bardziej kusząca. 

     Kiedy podjeżdżamy na miejsce, w ekspresowym tępię wyskakuję ze środka. Mamrocze niezręczne dzięki. Na twarzy Jarka pojawia się drobny rumieniec. Andrzej macha mi, robiąc przy tym kwaśna minę, a Kacper odpisuję swojej dziewczynie- Nicole. 

     Pędzę w stronę namiotu nie czekając na nich. W połowie drogi odwracam się w ich stronę. Stoją teraz większą grupą. Głośno się śmieją. Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że to ja jestem jego przyczyną. Odwracam spojrzenie i staram się zrobić wszystko, aby fala zażenowania nie zalała mojego całego ciała. Zauważam moją rodzinę. Patrzą na mnie z nadzieja w oczach. 

- Przysięgam- zaczynam, podchodząc do nich-  dzisiaj się nic nie odezwę, żeby nie psuć tego dnia, ale jutro was wszystkich powybijam. I uwierzcie nie będę miała żadnych skrupułów.

      Iskierki w ich oczach zastępują odcienie szarości. Przepraszający wyraz twarzy mamy powoduję, że moje serce odrobine mięknie. Ja jednak szybko odwracam się na pięcie i idę w stronę młodych. Przyjmują prezenty i życzenia. 

- Pozanoszę je do pokoju- oferuję patrząc na nich. Tośka już wie, że jej plan się nie powiódł. Przygryza delikatnie swoją wargę. Delikatnie kiwa głową ze skruchą wymalowaną na twarzy. Łapie w ręce pierwsze torby i kieruję się w stronę hotelu. 

                                         ***

        Po pierwszym tańcu pary młodej złość powoli ulatnia się z mojego organizmu. Większość wieczoru przebiegła bezproblemowo. Dochodzi 22. Siedzę między moimi kuzynkami i rozmawiamy o naszych podaniach na studia. Złożyłam papiery w cztery miejsca. Wiem, że mam dużą szansę się dostać na wymarzaną uczelnię, ale i tak odczuwam strach. W większości towarzystwo jest już podpite. W tym mój brat, który obrał sobie za cel zatańczyć z każdym. Dosłownie. Z kobietą, mężczyzną, dzieckiem, staruszką. No po prostu każdym. Śmieje się patrząc jak obraca Piotrka Żyłę. On zaraz odpłaca mu się tym samym. Sięgam po szklankę z wodą i upijam mały łyk. Naglę czuję jak ktoś dotyka mojego ramienia.

- Chciałabyś może zatańczyć?- pyta mnie Jarek. 

     Za nim odpowiem przyglądam mu się chwilę. Jest średniego wzrostu. Jego kręcone włosy są w kolorze ciemnego blondu. Jak wszyscy skoczkowie jest bardzo szczupły. Ma na sobie granatowe, materiałowe spodnie i białą koszulę w jakieś granatowe wzorki. Skłamałabym mówiąc, że nie jest przystojny. Wygląda dobrze. 

- Ja..- mówię i przerywam na chwile. Przymykam oczy i kręcę głowa. W chwili kiedy chcę coś dodać, przerywa mi jego głos. 

- Rozumiem- mówi pośpiesznie chłopak, patrząc się na swoje buty. Na szyi pojawiają mu się czerwone plamy od zdenerwowania. Odwraca się i odchodzi.

- Jarek- wołam szybko za nim. Spogląda w moją stronę- To nie jest kwestia tego, że nie chce zatańczyć z Tobą. Ja po prostu tańczę fatalnie. Na prawdę. Mógłbyś skończyć bez nogi. Ciężko wtedy skakać na nartach.

     Chłopak nic nie mówi. Posyłam w jego stronę niepewny uśmiech. Przygryza dolną wargę a jego usta wykrzywiają się w uśmiechu. 

- Masz rację, mogłoby być dość ciężko- zaczyna się śmiać na co odpowiadam mu tym samym.  

Gwiazdy w Twoich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz