Rozdział 21

275 21 5
                                    

  W moim dziewiętnastoletnim życiu bardzo często zastanawiałam się, co by było gdyby. Chociaż wiele ludzi powtarzało mi, że jest to bezsensowne, bo przeszłości nie zmienimy, nie umiałam się temu oprzeć. I tak było i tym razem. 

   Przyglądając się z coraz szybciej bijącym sercem dwóm chłopakom, okładających się pięściami przed hotelem zastanawiałam się, czy gdybyśmy nie poszli na lody ta scena miałaby miejsce, albo gdyby Szymon wyszedł pięć minut później z domu to wszystko by się wydarzyło. 

   Po pierwszym szoku, zamrugałam gwałtownie oczami i ruszyłam w ich stronę. 

- Uspokójcie się do cholery!- krzyknęłam, niestety nic to nie dało. 

  Szymon zamachnął się, żeby wymierzyć blondynowi jeszcze jeden cios. Paweł był jednak szybszy i zdążył odskoczyć w prawą stronę. Ten pierwszy poleciał do przodu, a Wąsek popchnął go z całej siły i upadł na kolana. 

- Paweł dość!- teraz już nie krzyczałam. Wrzeszczałam jak jeszcze nigdy w życiu. Niebieskooki zawahał się i podniósł na mnie swój wzrok. Jego spojrzenie było przesycone wściekłością. Posłałam mu błagalne spojrzenie, bo jedyne o czym teraz marzyłam to wrócić do pokoju i z niego nie wychodzić. Widziałam jak jego twarz delikatnie złagodniała. Ale to nie był koniec. 

   W następnej chwili Paweł zatoczył się do tyłu trzymając się za swój brzuch. Przyłożyłam trzęsącą się dłoń do otwartych ust. Spoglądałam na jego twarz wykrzywioną w bólu. Miałam chęć sama go poczuć. Bo to wszystko było moją winą, gdyby nie ja, nie byłby teraz w takim stanie. Szymon przygotowywał się do wymierzenia ma kolejnego ciosu, kiedy wreszcie ruszyłam z miejsca. 

   Wskoczyłam mu na plecy, przez co przechylił się gwałtownie do przodu. Wierzgałam nogami we wszystkie strony waląc do po udach i brzuchu. Owinęłam swoją rękę wkoło jego szyi, a drugą dłonią złapałam go za włosy i pociągnęłam z całej siły do tyłu, na co wydał z siebie jęk. 

- A teraz mnie posłuchasz- wywarczałam mu do ucha- Zbierzesz swoje zakupy dla rodzinki i ruszysz grzecznie do domku. Nigdy, przenigdy nie chcę cię więcej widzieć, nawet jeśli miałoby być to przypadkowe spotkanie. Albo następnym razem wbije ci paznokcie w tętnice. 

   Na potwierdzenie moich słów ścisnęłam mocniej jego szyje. Poczułam jak przełknął gwałtownie ślinę. Puściłam go i zeskoczyłam na ziemię, a on zaczął zbierać swoje rzeczy. Gdy w końcu zaczął odchodzić, jak na dorosłą kobietę przystało, kopnęłam go w zgięcie kolana. Oddychałam ciężko przyglądając się, jak jego sylwetka powoli znika między domkami.  

- Tak bardzo cię przepraszam- powiedziałam płaczliwie do Pawła, który ocierał swoją wargę. Cały czas sączyła się z niej krew. 

- Spoko- odparł bez wyrazu.

- Nie, nie żadne spoko!- poczułam jak w środku cała trzęsłam się od buzujących we mnie emocji- Trzeba to opatrzyć. 

- Michalina nic mi nie jest- powiedział ostrzej niż przed chwilą. 

- Nic ci nie jest?- zapytałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.- Powiedz to swojej twarzy i koszulce.

- Już ci się nie podobam?- spytał z uśmieszkiem na ustach.

- Nie w takiej chwili- posłałam mu zirytowane spojrzenie. 

    Podniósł ręce do góry w geście kapitulacji. Chłopak postawił pierwszy krok i skrzywił się nieznacznie. 

- Co jest?- zapytałam od razu, podchodząc do niego. 

- Boli trochę- złapał się za lewy bok tuż pod żebrami. 

Gwiazdy w Twoich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz