Rozdział 14

247 14 0
                                    

POV Michalina

- Wiesz co mogłam się tego domyślić- posłałam mu pełne rezygnacji spojrzenie, na co on zaczyna się śmiać. 

   Co innego mógłby wybrać skoczek narciarski jak nie skocznie? Po drodze pojechaliśmy jeszcze do żabki i kupiliśmy gorącą czekoladę z automatu oraz paczkę żelek.

- Mówiłem żebyś mi zaufała, a nie już pieprzysz- wywróciłam oczami.

   Podniosłam wolną dłoń w geście kapitulacji i napiłam się łyka już letniej czekolady. Paweł bez słowa ruszył na teren skoczni, a ja podążam za nim. Przez pewien czas żadne z nas się nie odzywa. Jedyne odgłosy, które było słychać to szelest liści na wietrze i przejeżdżające od czasu do czasu samochody. 

- Wiem, że twoja kondycja pozostawia wiele do życzenia, jednak tym razem musimy wybrać się schodami- odwraca się do mnie, z uniesionymi brwiami.

   Szczęka opada mi do samej ziemi. Spoglądam w miejsce, które chłopak pokazuje placem i przełykam ślinę. Tuż obok zeskoku po całej długości skoczni zaczyna się rząd schodów, który liczy kilkaset lub nawet kilka tysięcy stopni. 

- Żartujesz?- pytam unosząc jedną brew. Modlę się, żeby chłopak robił mnie w ciula, jednak kiedy widzę jego zadowolony uśmiech, moja głowa opada i wydaję z siebie nieokreślony jęk. 

- Przysięgam, że twój ból sprawia mi największą radość- mówi, kierując się ku tej drodze śmieci.- Niestety nie możemy włączyć wyciągu, żeby dojechać na górę więc trzeba sobie jakoś radzić.- wzrusza ramionami. Dopija do końca słodki napój, a kubek po nim wyrzuca do kosza. 

- Dupek- mruczę pod nosem komentując pierwszą część jego wypowiedzi. 

   Staje przed schodami i zadzieram głowę do góry. Słyszę jak Paweł pośpiesza mnie z góry. Podobnie jak on chwilę wcześniej dopijam do końca czekoladę i wyrzucam kubek po niej do kosza. Powoli wchodzę coraz wyżej po stopniach. Już po kilkunastu mój oddech zaczyna przyśpieszać. W takich momentach jestem na siebie wściekła za te wszystkie opuszczone godziny wf-u i za to, że nigdy nie dałam się namówić Dominice na ten cholerny fitness. Przy około sto dziesiątym metrze muszę zrobić sobie chwilę przerwy. Staram się uspokoić mój oddech i nie zwracać uwagi na bolące mięśnie ud. Ruszam dopiero wtedy, gdy Wąsek w prześmiewczy sposób, zaczyna komentować moją nieporadność ruchową. Wywracam na niego oczami, jednak dzielenie wspinam się coraz wyżej. Łatwo mu mówić. Frajer spędził pół życia na siłowni, a ja jakieś dwie minuty, kiedy raz przez przypadek zamiast do tajskiej knajpy, skręciłam w lewą stronę. 

- Dobrze się bawisz?- pytam, głośno dusząc, kiedy wreszcie staję na buli przy nim. 

- Wspaniale- odpowiada uśmiechając się. 

    Nawet nie mam siły tego komentować. Ze zmarszczonymi brwiami przyglądam się progowi. 

- Masz dziwną minę kiedy myślisz- przymykam oczy z irytacją. 

- Każdy człowiek ma taką minę kiedy myśli, ty po prostu tego nie robisz dlatego jej nie znasz- odpowiadam z kąśliwym uśmieszkiem, chłopak prycha pod nosem.- W telewizji wydaje się być niżej- wskazuję palcem w stronę miejsca gdzie sportowcy się odbijają. 

- Nie jest aż tak wysoko- wzrusza ramionami.- Gdybyś zobaczyła skocznie w Bischofschofen albo jakiegoś mamuta.

- Możesz mi teraz pow..

   Nie zdążam dokończyć, kiedy chłopak szybko podchodzi do mnie. Łapie mnie za biodra i podsadza. Zamykam oczy a z moich ust wydobywa się pisk. Kurczowo trzymam się go za ramiona. Czuje, jak blondyn sadza mnie na betonie. Nie otwieram oczu, ale słyszę jak podskakuję i siada obok mnie. 

Gwiazdy w Twoich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz