Rozdział 8

249 14 2
                                    

- A ta?- pyta dziewczyna, biorąc do ręki setną sukienkę. Wywracam kolejny raz z kolei oczami.

- Też jest ładna. Ale wiesz co? To samo sądzę o pozostałych czterech w twoich torbach- posyłam w jej kierunku złośliwy uśmieszek. 

   Powoli kończył się sierpień. Z racji przyjęcia nas na studia, nasze rodziny, które łączy długoletnia przyjaźń, postanowiły zorganizować wspólne przyjęcie. Mieliśmy wynajętą salę w knajpie, do które przychodziliśmy na wspólne obiady od małego gówniarza. Właścicielem i kucharzem był tam pan Darek, miły staruszek z siwymi wąsami, którego świętej pamięci żona pochodziła z Włoch. Znał wszystkie nasze imiona na pamięć, a najmłodsze pokolenie traktował jak swoich wnuczków.

- Chce po prostu dobrze wyglądać- mówi Dominika.

- Zawsze wyglądasz dobrze- odpowiadam jej. 

     I taka była prawda. Dziewczyna może przesadnie nigdy się nie stroiła, ale jej ubrania zawsze do siebie idealnie pasowały, a w szafie miała same rzeczy, które aktualnie były w modzie. Brązowe włosy miała lśniące, od używania tych wszystkich odżywek i olejków, czego ja kompletnie nie rozumiałam. Bo skąd miałam wiedzieć kiedy użyć proteinowej, a kiedy emolientowej, cokolwiek to znaczy. Jej miodowe oczy zawsze były radosne, a specyficzna iskra nadawała im pazura. Piegi znajdujące się na jej nosie i policzkach dodawały jej uroku. Miała figurę, której można było pozazdrościć. Była po prostu piękna. 

    Po zakupach udałyśmy się do kawiarni na ciasto bezowe i herbatę, a następnie ze wszystkimi siatkami udałyśmy się do samochodu dziewczyny. Jadąc zatłoczonymi ulicami naszego miasta, puszczałyśmy głośno piosenki Olivii Rodrigo. W pewnym momencie prawe zeszłam na zawał, kiedy brunetka tak wczuła się w piosenkę, że puściła kierownicę i zaczęła zachowywać się jakby grała w teledysku. Zaśmiała się jedynie na moje oczy wielkości piłek golfowych i to jak wbijałam dłonie w fotel. No w chuj zabawne, jak mi życie zaczęło przelatywać przed oczami. A najgorsze było to, że w większości to były obrazki z mojego łóżka!

- Do jutra!- wołam do niej, zamykając drzwi jej czarnego Forda.

- Mam nadzieję, że nie dożyje i więcej Cię nie spotkam- odwracam się, posyłając jej najbardziej wredny uśmiech na jaki mnie stać. Dziewczyna w odpowiedzi zaczyna trąbić, na co ja ze śmiechem wywracam oczami i wystawiam w jej kierunku środkowy palec. 

    Wchodzę do środka, witam się z mamą, która siedzi w kuchni czytając gazetę. Przez chwilę rozmawiamy, a następnie wspinam się po schodach do swojego pokoju. Zamykam za sobą drzwi, wzdychając ciężko. Podchodzę do biurka. Odkładam na krzesło torby z zakupami i odwracam się w stronę łóżka. Wydaję z siebie zduszony krzyk i podskakuję w miejscu. Łapię się za szybko bijące serce.

- Co ty tu robisz do cholery- odzywam się do chłopaka, który jak gdyby nigdy nic leży na moim łóżku.

     Plecami opiera się o ścianę, a nogi ma skrzyżowane w kostkach. W ręku trzyma moją książkę, którą przed wyjściem zostawiłam na komodzie. Kilka pasm jego włosów opadają mu na czoło. Na ustach ma zadowolony uśmieszek. Mimo tego, że leży emanuje dużo większą pewnością siebie niż ja, która nad nim góruje. Zakładam ręce na piersi, przenoszę ciężar ciała na lewą nogę i posyłam mu ponaglające spojrzenie. On jakby nic sobie z tego nie robił, odkłada przedmiot obok siebie i kładzie swoje ręce za głowa.

- Normalny człowiek ma przy swoim łóżku jakąś małą szafkę czy stoliczek, a nie karton z 30 książkami- mówi dalej uśmiechając się od ucha do ucha.

- Nie 30 a 13, zasadnicza różnica, widzę, że w szkolę z matmą było słabo.- posyłam mu złośliwy uśmiech, a on wywraca oczami-  Jak ty tu w ogóle wszedłeś co?

Gwiazdy w Twoich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz