Rozdział 5

279 12 4
                                    

- O Boże- jęknęłam po raz tysięczny tego wieczoru w poduszkę. 

- Nie wierzę, że go nie rozpoznałaś- mówi moja przyjaciółka. Odkąd wróciłyśmy do pokoju cały czas krąży w tą i z powrotem. Jest tak podekscytowana, że nie może usiąść na dupie.

- A niby skąd miałam wiedzieć, że to on co?- pytam się dziewczyny. Dominika siada obok mnie na łóżku i łapie mnie za ramiona.

- Bo to Paweł, Paweł pieprzony Wąsek- mówi potrząsając moim ciałem jak szmacianą lalką. 

- Skoki to nie moje bajka, znam może z trzy nazwiska z reprezentacji- odpowiadam dziewczynie. Przekręcam się na plecy i patrzę w sufit. Kładę ręce na głowie. Dominika przyjmuję tą samą pozycję co ja. 

- Nie myślałam, że go jeszcze spotkam- zaczynam szeptem, po pewnym czasie- rozmyślałam nad tym tyle czasu, a był praktycznie na wyciągnięcie ręki. Może i chciałabym go poznać, ale- przerywam na chwilę. Dziewczyna kładzie  swoją głowę na moim ramieniu- boję się. Ośmieszyłam się przed nim wtedy, uciekłam jak ostatni tchórz. Chyba tak to zostawię, wiesz. Po prostu jak skończy się weekend, wrócę do domu i już go więcej nie spotkam. 

     Z wyrazu jej twarzy widzę, że chce coś dodać, ale gryzie się w język. Może to i lepiej. Z jakiegoś powodu chłopak wzbudza we mnie za duże emocje. A ja nie chce mieć, żadnych kłopotów czy problemów. 

     Tyle, że problemy to moja specjalność. 

                                        ***

     Dochodziła 1 w nocy. Od małego miałam problemy ze snem. Bywały okresy, kiedy przesypiałam kilka nocy z rzędu lub takie gdy przez miesiąc nie byłam w stanie jednej nocy, przespać choćby trzech godzin. Kręciłam się z boku na bok, aż zaczęło mnie to irytować. Skopałam kołdrę do kostek. Wstałam po cichu, żeby nie obudzić dziewczyny. Założyłam szybko buty, a w rękę wzięłam szarą bluzę. Wyszłam na korytarz i udałam się schodami na górę. Otworzyłam drzwi i weszłam na dach. Zaciągnęłam się głęboko ciepłym, lipcowym powietrzem i odetchnęłam z ulgą. Podeszłam powoli do krawędzi dachu. Ostrożnie usiadłam zwieszając nogi wzdłuż ściany. Oparłam ręce za sobą. Siedziałam rozkoszując się ciszą i obserwowałam krajobraz rozciągający się przede mną. 

- Samobójstwo nie jest dobrym rozwiązaniem. Wiesz zawsze można pogadać czy pójść do specjalisty.- usłyszałam za sobą męski głos. Tak się przestraszyłam, że podskoczyłam w miejscu, łapiąc się za serce. 

- Czyś Ty zwariował!- krzyknęłam na całe gardło. Przesunęłam się tak, żeby całe moje ciało dotykało podłoża. Wstałam gwałtownie- Człowieku nie robi się takich rzeczy.

- Wow, nie byłem przekonany czy na pewno umiesz mówić- odwróciłam się w jego stronę z szeroko otwartymi oczami. Oczywiście, Wąsek w samej osobie. Chłopak trzymał ręce w kieszeni swoich siwych dresów i szedł powoli w moim kierunku. Na jego twarzy błąkał się łobuzerki uśmieszek- A wracając do wcześniejszego tematu- kontynuował- wiesz jeśli nie masz z kim porozmawiać zapraszam, moje drzwi są zawsze otwarte.  

- Powiedział typ, który uprawia sport dla samobójców- wywróciłam oczami na jego słowa- nie powinieneś spać?- zapytałam chłopaka

- Miło, że się martwisz- odparł zadowolony z siebie. Nie no przysięgam, że zaraz na prawdę skoczę- Mógłbym zapytać się Ciebie o to samo.

- Czy jeżeli odpowiem na to, to sobie pójdziesz?- pytam z nadzieją. Chłopak wzrusza nonszalancko ramionami. 

- Może- odpowiada wymijająco. Siadam z powrotem na betonie. Chłopak robi to samo. No oczywiście. Ma wyprostowane nogi. Podparł się na łokciach i patrzy na mnie.

Gwiazdy w Twoich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz