Rozdział 11

254 13 3
                                    

POV. Michalina

      Rano budzą mnie promienie słoneczne, wpadające do naszego pokoju. Odwracam się na bok, a moje czoło z czymś się zderza. Jeszcze nie do końca ogarniając rzeczywistość wykrzywiam twarz w lekkim grymasie. 

- No w końcu wstałaś.- rzuca Dominika, która już ubrana czeka w moim łóżku, aż wstanę.

- Niestety.- odpowiadam jej. Przeciągam się i ziewam. 

     Ściągam z siebie kołdrę i podchodzę do walizki. Grzebie w niej szukając jakiś ubrań na dzisiejszy dzień. Wyciągam czarne shorty i czarna bluzkę w małe niebieskie kwiatki na ramiączka. Do tego zgarniam jasną jeansową kurtkę. 

- Dałam mu wczoraj w mordę.- mówi dziewczyna, kiedy mam już wychodzić z pokoju. Odwracam się do niej i posyłam jej uśmiech pełen uznania.

- Na ciebie zawsze można liczyć.- zaczyna się śmiać, a ja kieruję się w stronę łazienki. 

      Otwieram białe drzwi i wchodzę do małego pomieszczenia. Ściągam ubrania z wczoraj, w których usnęłam i wchodzę pod prysznic. Ustawiam gorącą wodę i pozwalam, żeby spływała po całym moim ciele, rozluźniając pospinane mięśnie. Nakładam na ręce mój brzoskwiniowy żel i wcieram delikatnie w skórę. Po jakiś 20 minutach, wychodzę z kabiny. Przecieram dłonią zaparowane lustro. Kończę poranną toaletę i już ubrana wychodzę z łazienki. 

- Musimy pogadać- słyszę głos siostry. Wzdycham głęboko i odwracam się w jej stronę. Siedzi na kanapie obok Ignacego. Ma poważny wyraz twarzy. Kompletnie nie mam ochoty na tą rozmowę, której przebieg mogłabym wyrecytować z pamięci. Zawsze działają według tych samych schematów. 

    Mam już się odezwać kiedy rozlega się pukanie do drzwi apartamentu. Podchodzę i otwieram je.

- Hej- przysięgam, że nigdy nie cieszyłam się na widok tego uśmiechu jak teraz. Paweł opiera się  o futrynę drzwi, ręce ma skrzyżowane na ramionach. Ma na sobie czarne kadrowe dresy i koszulkę przechodząc od ciemnej do jasnej szarości.- Idziemy razem na śniadanie?

    Za moim plecami pojawia się postać Tosi. Brązowowłosa przypatruje mu się ze zmrużonymi oczami.

- Pewnie- odpowiadam od razu. 

- Michalina- rzuca ostrym tonem w moją stronę. Odwracam się i ciskam w jej ręce rzeczy, które miałam zanieść do siebie. 

- Do później- mówię nie odwracając się w jej stronę. Łapie Wąska za rękę i ciągnę go w stronę schodów. 

- Wow, nie spodziewałem się takiego miłego powitania- mówi, przyglądając mi się.- Myślałem, że zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem czy coś takiego, a ty prowadzisz mnie za rączkę, jak miło.

    Wywracam na jego słowa oczami. Puszczam nadgarstek chłopaka, a dłonie chowam do kieszeni kurtki. 

- Ej, ale nie powiedziałem, żebyś ją puszczała. Całkiem mi się to podobało- mruknął z pewnym siebie uśmieszkiem. 

    Gwałtowanie nabrałam powietrza do płuc. Czemu on umie mówić? Poczułam ciepło rozchodzące się na mojej twarzy. Kiedy siadaliśmy już na stołówce, a ten wysoki dupek usiadł naprzeciwko mnie, sięgnęłam po kartę, żeby choć trochę zasłonić twarz. Paweł zmrużył oczy i przechylił głowę delikatnie w prawo. Przejechał koniuszkiem języka po swoich równych, białych zębach i uśmiechnął się jeszcze szerzej. 

- Czy ty..- zaczął, ale  nie dałam mu dokończyć. 

- Nawet tego nie kończ- powiedziałam- Chyba, że zamiast na trening chcesz jechać do szpitala, z łyżką w gardle.

Gwiazdy w Twoich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz