XLIII

1K 61 0
                                    

- Dziękuję za przybycie! - mówisz grzecznie kłaniając się dwóm innym klientom, z pewną ulgą, kiedy wychodzą z kawiarni ramię w ramię. Patrzysz, jak odchodzą, nagle czując się trochę samotna na widok pary, gdy uśmiechają się do siebie z miłością. Odwracasz się z westchnieniem.

To był dość długi dzień. Nie doceniłaś potencjalnego obciążenia pracą, kiedy zamieniłaś pół dnia na cały dzień pracy. Teraz czujesz się głupio, gdy wracasz myślami do swojego naiwnego entuzjazmu na myśl o pracy. Poruszasz ramionami w przód i w tył, czując ból obolałych mięśni, gdy wołają, abyś przestała i zrobiła sobie przerwę.

Nie ma teraz na to czasu. Sprzątasz ostatni pusty stół i przenosisz naczynia, by dołączyć je do sterty brudnych naczyń. Minho stoi przed zlewem, w żółtych gumowych rękawiczkach zakrywających jego ręce i szoruje naczynia spienioną gąbką. Upuszcza gąbkę i chwyta zlew, widząc, że wnosisz więcej naczyń.

- Nie czuję już swoich rąk - mówi, potrząsając rękami. Zaciska je w pięści, a następnie szeroko otwiera ręce, by rozprostować palce. Uśmiechasz się do niego przepraszająco, w końcu go w to wciągnęłaś. - Proszę, powiedz mi, że zbliżamy się do zamknięcia.

- Jeszcze tylko 15 minut! Dasz radę! - mówisz radośnie.

- Wciągnęłaś mnie do tej króliczej nory - jęczy.

- Przepraszam. Już czuję się źle, okej! - patrzysz w dół przepraszająco. - Może postawię ci obiad, żeby ci to wynagrodzić?

- Brzmi świetnie. Już czuję się lepiej - śmiejesz się, gdy widzisz jego promienny uśmiech. To niesamowite, co jedzenie może zrobić, aby uszczęśliwić mężczyznę. Zdejmuje rękawiczki i odrzuca je na bok. - Mogę to dokończyć później, najpierw ci pomogę.

10 minut później dzwoni dzwonek przy wejściu, gdy wychodzą ostatni klienci. Pędzisz do drzwi z nową energią tylko po to, by umieścić napis „zamknięte". Wydając westchnienie ulgi, podchodzisz do stołu, przy którym siedzi Minho i rzucasz się na krzesło.

- Zrobiliśmy to. Naprawdę to zrobiliśmy! - prychasz, nie mogąc uwierzyć, jak twoje ciało mogło tyle wytrzymać.

- Moja twarz boli od tak wielkiego uśmiechu - masuje policzki. - O czym w ogóle myślałaś, kiedy zgodziłaś się to zrobić?

- Myślę, że można powiedzieć, że nie myślałam - odchylając głowę do tyłu, czujesz, jak twoje ciało zaczyna się relaksować na krześle. Twoje powieki nagle przypominają ołów, więc je zamykasz.

- Chodź. Jeszcze nie skończyliśmy pracy - jęczysz, gdy Minho chwyta cię za nadgarstek i podciąga do pozycji stojącej. - Muszę sprawdzić asortyment, będę w magazynie. Zawołaj mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebować, dobra?

- Tak, kapitanie - salutujesz, wywołując u niego chichot. Mierzwi twoje i tak już rozczochrane włosy, zanim znika na tyłach kawiarni.

Poruszasz się od stołu do stołu, próbując umieścić jak najwięcej naczyń i kubków na tacy, aby zminimalizować podróże tam i z powrotem. Twoje ramiona w końcu poddają się, gdy kładziesz tacę na zlewie z mniejszą ostrożnością, niż zamierzałaś. Zabierając się do czyszczenia białych naczyń, wydaje ci się, że słyszysz dzwonek sygnalizujący otwarcie drzwi wejściowych. Na chwilę zatrzymujesz wszystko i po prostu słuchasz, próbując wychwycić jakikolwiek dźwięk, aby potwierdzić to, co słyszałaś wcześniej.

Szybko wycierając ręce o fartuch, biegniesz do przodu i widzisz stojącego mężczyznę rozglądającego się po kawiarni. Jest do ciebie tyłem. Twój umysł zamarza na chwilę, odnajdując postać mężczyzny aż nazbyt znajomą. Ma na sobie czarne obcisłe dżinsy i zieloną bomberkę. Przechylasz głowę na bok, próbując go wychwycić. Kim on jest?

- Przepraszam. Jesteśmy zamknięci...

Odwraca się, słysząc twój głos, z małym uśmiechem na ustach. Gdy jego oczy przenoszą się na ciebie, zmieniają twoje usta w szok, a uśmiech znika.

Nie może być... Nie... Nie może...

Twoje serce się zatrzymuje, paraliżując całe ciało. Nie możesz oddychać. Nie możesz się ruszyć. Nie możesz...

Otwiera usta i ponownie je zamyka. Kręcisz głową, aby ten sen się skończył. Robisz oszałamiający krok do tyłu, aż czujesz przeszywający ból w kręgosłupie z powodu wejścia na pobliski stół. Krzywisz się z bólu, ale nie jest to gorsze niż ból w klatce piersiowej.

- T/I... - jego głos jest tak delikatny, kiedy wypowiada twoje imię. Zapomniałaś, jak to brzmiało... to trwało tak długo. - To naprawdę ty, prawda? - pyta z lekkim drżeniem, podkreślając jego głos.

Łzy tworzą się w twoich oczach, zamazując ci widok. Mrugasz i czujesz, jak kilka łez spływa ci po policzku. Zauważa to i zbliża się do ciebie. Przytomnie, cofasz się o kolejny krok. Owijając ramiona wokół ciebie, przyciąga cię bliżej. W tym momencie całe uciekanie i ukrywanie się wydaje się daremne.

- Tak się cieszę, że wszystko u ciebie w porządku... i bezpiecznie. Martwiłem się o ciebie - wzdycha na twoich włosach. Natychmiast wtapiasz się w jego objęcia. Kiedy twoje szlochy zaczynają kołysać całym twoim ciałem, on mocniej cię trzyma, co tylko utrudnia kontrolowanie tsunami wirujących w tobie emocji.

- Tak bardzo przepraszam - wykrzykujesz słowa, które chciałaś mu powiedzieć od tak dawna.

Mr. BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz