𝒓𝒐𝒛𝒅𝒛𝒊𝒂𝒍 19

45 2 3
                                    

Draco po chwili uspokajania mnie oderwał się odemnie i położył się na łóżko— chodz— powiedział rozkładając ręce na znak żebym przyszła się przytulić. Bez większego zastanowienia weszłam na łóżko i położyłam się pomiędzy jego nogami tak że łatwiej było mi się wtulić w jego tors. Objęłam go rękoma i zaczęłam się w niego wtulać, słyszałam lekkie bicie jego serca a on głaskał mnie wzdłuż kręgosłupa opuszkami palców. Było to tak przyjemne i tak bardzo mnie to uspokoiło. On dobrze wiedział co mnie uspokaja, jednak dalej czułam ten obrzydliwy dotyk. Leżeliśmy w tej ciszy dość długo, nie sprawiało nam to problemu, co jakiś czas było słychać krzyki i śmiechu ludzi z dołu które w pewnym sensie były naprawdę przerażające jednak dla mnie były czymś przyjemnym i uspakajającym, z kolei czułam że każdy głośniejszy dzwięk go stresuje ale stara się tego nie pokazywać. — więc.. Clarke, co teraz z tobą będzie?— zapytał mnie blondyn.
— nie wiem.. uciekłam z domu bo z powodu Huntera, naprawdę przeżyła bym oczernianie przez rodzinę ale przeżyła bym gdyby Hunter zrobił mi coś więcej.. jednak po fakcie zrozumiałam że nie wiem co ze mną, gdyby nie ty i twoja rodzina..
— Ashley, to też twoja rodzina.. znaczy będzie dopiero — na to słowa oderwalam się od Draco
— co?
— nie to co myślisz — spoważniał mówiąc te druga część zdania, a ja tak samo.
— w takim razie o co?— dopytwałam poprawiając włosy, widziałam że chłopak nie chce mówić i jest mu ciężko, ale nie dawałam za wygraną.
— nie chodzi mi że twoja rodzina jesteśmy typowo my, Malfoyowie, tylko oni, śmierciożercy— popatrzyłam zdziwiona na chłopaka przekrzywiając głowę w prawy bok. Chłopak zauważył że nic nie rozumiem dlatego zaczął tłumaczyć dalej, jednak poprawił się i chwycił za moje ręce siedząc naprzeciw mnie.— chodzi o to że będziesz musiała przyjąć znak.. i to jest twoja rodzina, śmierciożercy..— mówił poważnie a zarazem lekko smutno. Będąc szczera ani trochę nie przerażał mnie ten fakt, wręcz przeciwnie, cieszył. Ale to było coś dziwnego, widziałam że sam Draco mówić to był strasznie wystarasozny, jego pewność siebie która jest zawsze widoczna nagle gdzieś znikła. Zaczęłam zauważać że chłopak przy mnie traci kontrolę tak jak ja i pokazuje swoje prawdziwe "ja". On zaczął patrzeć na swoje ręce przez co się zaczęłam domyślać o co chodzi. Chwyciłam jego lewe przedramie i przyciągnęłam lekko do siebie jednak on je szybko zabrał, wtedy spojrzałam na niego i byłam pewna. Chwyciłam poraz drugi jego rękę i odpielam guzik koszuli podciągając rękaw. Odrazu moim oczom ukazał się mroczny znak śmierciożerców. Nie miał go ostatnim razem gdy widziałam jego przedramię, więc dostał go niedawno. Przejechałam opuszkiem palców po jego ręce na co widziałam jak odsuwa głowę w drugą stronę.
— boisz się ich?— zapytałam cicho dalej głaskać jego rękę, jednak on nic nie powiedział.— Draco..
—.. tak kurwa boję! I co teraz?! Wysmiejesz mnie?! Zejdziesz tam do nich i im to powiesz?!— Draco definitywnie trzymał to w sobie bardzo długo bo wybuchł bardzo agresywnie. Odrazu odskoczył z łóżka i poprawił koszule tak że zakrył znak. Ja sama się lekko wystraszyłam ale jego gwałtownej reakcji na moje pytanie. Stal przed mną z rozłożonymi rękoma i cały zdyszany patrzył na mnie, jego jeden kosmyk włosów opadł mu na czalo a ja bez słowa wstałam i po mimo mojego przeżycia które nie da mi szybko spokoju, go przytuliłam. Chłopak nie wiedział o co mi chodzi i dalej stał jak wryty, po chwili jednak sam niepewnie mnie objął.
— każdy się czegoś boi i to nic złego, ja sama się boję, Blaise, Pansy.. twoi rodzice.. każdy się czegoś boi i to żaden powód do wstyd..
— .. to okazywanie słabości, a ja nie jestem słaby..— przerwał mi Draco na co się oderwalam od niego i patrzyłam na niego.
—.. nie! Draco, to nie jest okazywanie słabości. Właśnie nie mówić o tym czego się boisz czy co czujesz jesteś słaby. A kiedy o tym mówisz pokazujesz że jesteś silny i walczysz z tym, nie boisz się o tym mówić... To ja jestem słabeuszem bo zamiast z kimś pogadać to uciekam od tego łykając jakieś piguły, to jest okazywanie słabości a nie powiedzenia otwarcie tego co czujesz czy czego się boisz. — Draco zaczął uciekać wzrokiem, wiedziałam że krępuje go fakt mówienia o tym i że wiem czego się boi. — czemu się ich boisz?
— a czemu ty nie?..— popatrzył na mnie i poraz kolejny widziałam te zalamne srebrne oczy.
— nie boje się bo czuję że jestem jedną z nich, czuję jakbym tu kiedyś była, jakbym ich wszystkich znała.
— jak możesz tak mówić? Nie wiesz co tutaj muszę widywać, widziałem śmierć niewinnych ludzi, widziałem jak ich katują, widziałem rzeczy po których normalni ludzie by się sami zabili.. boję się że kiedyś jak popełnię mały tyci błąd to i ja tam trafie— powiedział wskazując palcem na górę— żadne z nas nie chce za wczasy tam iść, żadne z nas nie chce być na miejscu tych którzy już tam są..
— ja bym chciała— powiedziałam to w emocjach, byłam lekko poirytowana faktem że nie mogę mu nic wmówić bo zawsze wie lepiej. Po chwili kiedy zauważyłam jego minę jak się zmieniła, posmutniała i nie wiedział co powiedzieć, zrozumiałam co powiedziałam. Nie chodziło mi o to, chce żyć ale nie tak jak teraz. — przepraszam.. nie o to mi chodziło.. chce żyć ale po prostu jest mi za ciężko. — poprawiłam się na co Draco po prostu mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i nie chciałam go puszczać.
— nie ważne.. rozumiem że jest ci ciężko, mi też, ale damy radę.. — nic już nie odpowiedziałam na jego słowa, po prostu stałam przytulona do niego do momentu kiedy ktoś zapukał do drzwi. Draco powoli podszedł do nich i je otworzył wtedy do pokoju wbiegła Bellatrix która odrazu podeszła do mnie i chywciła za ramiona
— jaka ty podobna do dziadka! Hahaha!
—em dz-dziekuje?— lekko się zasmiałam nie wiedząc zbyt co odpowiedzieć. Oraz lekko się spięłam przez niechciany dotyk.
— ciociu ale ty nie poznałaś go..— powiedział Draco.
— skończ! Zdjęcia widziałam..— powiedziała do blondyna a ja lekko się zasmiałam, Draco się ucieszył i usiadł na fotelu.— .. słuchaj musimy porozmawiać, dlatego pozwolisz że pójdziemy się przejść— bez zastanowienia poszłam z kobietą i wyszliśmy z pokoju, szłyśmy przez korytarz gdzie nie było słychać nic oprócz naszych kroków.— co ci powiedziała rodzina o dziadku?
— cóż, będąc szczera nie za wiele. Najpierw całe życie mówili mi że dziadek też był Gryfonem jak cały nasz ród i że zostawił babcie dla innej.. jednak wczoraj —mowie wczoraj iż było już po północy grubo— dowiedziałam się że dziadek zakochał się w pewnej gryfonce, ożenił się z nią po mimo nie zadowolenia jego całej rodziny która była zawsze w slitherynie i nie tolerowała gryfonów, kilka lat po ślubie urodził im się syn, który w późniejszych latach trafił do Gryffindoru, Salazara go nienawidził a po kątach babcia miała romans z jakimś byłym nauczycielem i opiekunem Gryffindoru... A jak dziadek się dowiedział to rzucił klątwę że narodzi się ktoś kto będzie równie dobry jak on a nawet lepszy, będzie jego następcą, tak o to trafiło to na mnie...— opowiedziałam całość szalonej kobiecie która zamiast iść prosto bujała się albo kręciła, ewentualnie chodziła całą skrzywiona, nie przeszkadzało mi to ale trochę miałam problem ze skupieniem.
— chociaz ci prawdę powiedzieli na temat babci.. wcześniej wymyślali i oczerniali Salazara i że on zdradził, żeby obronić dobre imię waszego rodu...
— .. już nie mojego, jedyne co mnie z nimi łączy to Salazar, nic wiecej— powiedziałam do kobiety na co ona się zaśmiała i ucieszyła?
— hahaha! Jesteś jak on... — powiedziała nagle pokazując na jakiś obraz. Było tu pełno ludzi ustawionych przed Malfoy Manor—.. patrz, to jest twój dziadek..— powiedziała pokazując swoją różdżka na jednego faceta tuż obok czarnego Pana. Miał on czarna brodę i czarne włosy zaczesane do tyłu, do tego te same zielone oczy co moje.— przystojniaczek... Szkoda że to tak dawno było... Może i bym twoja babcia była! Haha!— kobieta była specyficzną, najpierw powiedziała to smutno a nagle wybuchła entuzjazmem, zastanawiałam się czy nie jest psychiczna jednak z drugiej strony, bardzo ją już polubiłam. — Salazar po skrzywdzenia przez twoją oblśną i brudną pra pra babcie spotkał pra pra dziadka Dracona, zaprzyjaźnili od odrazu i tak Salazar znalazł się tutaj w Malfoy Manor, tak jak ty, uciekł nagle z domu i nie miał co ze sobą zrobić, to również nastąpiło w boże narodzenie.. zaczął rozmowę z Voldemortem, on odrazu zachwycił się Salazarem, jego historia, dobrocią ale zarazem okrucieństwem jakie w sobie miał. Po próbie w której miał zabić swoją żonę oraz jej kochana został przyjęty do rodziny i został smierciozercą. Okazało się że jest równie dobrym czarodziejem jak sam czarny pan..— opowiadała mi Bella idąc w kierunku jakiś drzwi.— Voldemort odrazu znalazł dla niego miejsce w Malfoy Manor a to był jego pokój..—powiedziala przepuszczając mnie w wejściu, był to naprawdę stary pokój należący kiedyś do moje dizadka. Wszystko było ciemne i w różnych zdjęciach i książkach. Były tu też jego rzeczy, jego stare sztaty i kufry z ubraniami, oraz.. jego różdżka na łóżku..— a to jego różdżka, zmarł dosłownie pięć lat przed twoimi narodzinami, był naprawdę stary ale chciał dozyc narodzin swojego następcy żeby go poznać, wymyślił specyfik dzięki któremu można żyć dłużej, trzeba tylko pamiętać by brać go co tydzień o tej samej godzinie. Niestety, nie udało mu się, zmarł zostawiając po sobie ten pokój, różdżkę i wspomnienia wraz z historią. Mówił że ta różdżka będzie pasować do ciebie idealnie, że bedzie ona należeć do ciebie, jest on bardzo silna tak jak silna jest różdżka czarnego Pana, Feniks z którego były pióra użyte do różdżek, wcale nie wydał dwóch jak to mówią, wydał trzy. Trafiły one do różdżki czarnego Pana, obślizgłego Pottera i twojego dziadka Salazara.. ukrywają to jednak bo twierdzą że nie był on tak silni jak pozostali i na tamte czasy, nikt nie poznał prawdy tylko kłamstwo twojej babci.. dlatego ty musisz nieść prawdę, nie może ona zaniknąć oraz dołączyć do rodziny.. otrzymać znak..— tryzmałam różdżkę w ręce, była czarna i miała specyficzny kształt trudny do opisania, jednak było w niej coś co sprawiało że odrazu poczułam z nią więź, a nie tak jak z moją pierwszą różdżką. Na wiadomość o znaku podniosłam głowę i popatrzyłam na kobietę która zaczęła się kręcić i coś nucić pod nosem.
— jestem gotowa. Chce go przyjąć— powiedziałam pewnie.
— ohh nie... Będziesz musiała przejść próbę, zabić— wtedy uchyliłem mocniej oczy i przypomniało mi się że mój dziadek też musiał zabić.
— k-kogo mam zabić?..— zapytałam niepewnie.
— cóż.. Draco znak dostał wcześniej ale jeszcze nie zabił osoby którą ma... Hmm zabij kogoś kto był by e stanie cię pokonać jednym ruchem, kogoś kto przez lata cię niszczył.. zastanów się do jutra kim on bądź ona jest i powiesz przy śniadaniu... Teraz będę wracać Do reszty a ty do Draco lepiej wróć.

Kobieta znikła nawet nie widziałam kiedy, sama stałam jak wryta z różdżką od moje dziadka, na próbę rzuciłam jakieś łatwe zaklęcie i byłam w szoku, różdżka mnie słuchała lepiej niż poprzednia.. razem z różdżką ruszyłam do pokoju Draco zastanawiając się kto był od zawsze dla mnie taki okropny.. pierwsza myśl "Draco" przecież on zawsze mnie wyzywał ale jednak nie mogła bym tego nigdy zrobić.. ja.. ja go chyba dalej kocham więc nie.. nie mogła bym... Myślałam i myślałam aż w pewnym moncie zatrzymałam się przy obrazie z pierwszymi ludźmi którzy tu mieszkali, przy tym na którym jest mój dziadek i wtedy przypomniałam sobie jedno, Hunter. To on do dziadka miał jakiś problem, wszystkie te "żarty" które robił z Remusem były tylko i wyłącznie jego pomysłem, zawsze chciał mnie wyniszczyć bo twierdził że jestem zagrożeniem dla rodziny.. a wczoraj.. to on. To on jest tą osobą której muszę się pozbyć..

†††

Hejka!
Oto kolejny rozdział w który naprawdę się wyciągnęłam.. będzie dużo podanych rozdziałów a na 20 rozdział planuje coś super więc czekajcie :*

Don't Blame Me..|| 𝐃.𝐌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz