— kurwa czemu jej nie pilnowałeś?!
— nie jestem jej opiekunka!
Słyszałam czyjąś kłótnie jak przez mgłe. Strasznie bolała mnie głowa i awantura która odbywała się tuż nademna mi w tym nie pomagała. Poczułam że to jest moment kiedy muszę wstać i wracać, zakończyć mój odpoczynek do którego sama się doprowadziłam. Otwarłam oczy i szybko się podniosłam łapiąc głęboki oddech i próbując go unormować. Byłam w salonie w pokoju wspólnym Slytherinu, siedziałam na kanapie i widziałam jak Zabini, Draco i Remus krzyczą na siebie. Zaczęło mnie to denerwować i boleć, nie miałam siły nas nic a słysząc jak się kłócą przezmnie zaczęłam znowu płakać — Przestańcie! Przerażacie mnie..— kiedy udało mi się ich przekrzyczeć schowałam na chwilę twarz w dłonie po czym chciałam wstać żeby wrócić do pokoju ale nie czułam siły w nogach i prawie upadłam gdyby nie szybka reakcja Draco który mnie złapał i posadził na kanapie.
— my cię przerażamy? A co ja mam powiedzieć jak moja siostra chce się zabić!— słowa Remusa zabolały, nie rozumiał nic, nie wiedział co czuje.
— poraz kolejny wzięłaś te tabletki, gdzie są i jak wyglądają?— nagle do krzyczenia na mnie przyłączył się Blaise.
— pomyślałaś o nas? Co my tu przechodzimy? Jesteś pieprzona egoistką!— ostatnie zdanie powiedział Malfoy, zabolało mnie najbardziej.
— dajcie mi wszyscy spokój! Nie chciałam się zabić!— wstałam z kanapy i po mimo lekkiego zachwiania zaczęłam iść do pokoju.
— gdzie ty się wybierasz? Nie skończ...
— ale ja skończyłam — przerwałam mojemu bratu— mam was dosyć, nanczycie mnie jak dziecko a potem dopierdalacie mi! Nie rozumiecie że ja się nie chce zabić? Te pieprzone tabletki na uspokojenie to jedyny sposób dzięki któremu nie niszczę siebie fizycznie podczas pieprzonych ataków paniki!— obróciłam się powoli żeby iść do góry
— egoistka..—wteud usłyszałam to z ust Draco, podbiegłam do niego i dałam mu soczystego liścia, a następnie zaczęłam wracać do mojego dormitorium. Odrazu zamykając drzwi za sobą zaczęłam rozpinać koszule i ją zrzuciłam z siebie a zaraz po tym spódniczkę. Podeszłam do kufra z ubraniami będąc w samej bieliźnie i chwyciłam za pierwszą lepszą bluzę która ubrałam i usiadłam na łóżko. Zaczęłam płakać po cichu i schowałam twarz w podkulone nogi, aż do pokoju weszła roześmiana Pansy wraz z jakimś chłopakiem.— Jezu Ashley co się stało??— dziewczyna rzuciła swoje szpilki które niosła w rękach na ziemię i usiadła obok mnie.
— ja jestem po prostu zmęczona.. zostałam zwyzywana przez Blaisa, przez Draco i przez Remusa bo potrzebowałam się wyluzować...— płakałam aż Pansy chwyciła mnie za rękę.
— spójrz na mnie..— powiedziała do mnie a ja spojrzałam na nią— Księżniczki nie płaczą. Księżniczki nie płaczą przez chłopców, więc wytrzyj te łzy i idź przed siebie nie patrząc w tył. Rozumiesz? — słowa Pansy były naprawdę kochane, że aż się lekko wzruszyłam i przytuliłam ją.
— widzę że przyprowadziłaś kogoś?— zasmialam się lekko ocierając łzy z policzków.
— tak, to Lucas, jest na 7 roku oraz jest prefektem. jest z Slytherinu..— powiedziała przedstawiając mi chłopaka. Wyglądał na naprawdę wporzadku i nie raz go widziałam jak chodził na lekcje lub wielką salę na jakieś posiłki. Zgadywalam że to do niego od tygodnia latała, cieszylam sie ze widze ją szczęśliwą.
— to się bawcie a ja pójdę na kanapy do pokoju wspólnego..
— nie, zostań, my tylko na chwilę chciałam zostawić buty i my idziemy do Lucasa— powiedziała kiedy miałam już wstawać — więc odpocznij sobie i pamiętaj, księżniczki nie płaczą!— powiedziała wychodząc z pokoju a ja postanowiłam się położyć spać.†††
Siedziałam na śniadaniu i wpychałam na siłę w siebie już trzeciego tosta. Od mojej ostatniej akcji minęły może trzy dni. Blaise oraz Remus podeszli do mnie i ze mną pogadali, przeprosili za to że nakrzyczeli ale chcieli żebym rozumiała że to co robię jest złe. Może i jest ale tylko wtedy czuję się dobrze. Jeżeli chodzi o Draco to nie odzywa się ani słowem. Ciągle chodzi wkurwiony i kręci z różnymi dziewczynami, denerwuje mnie to a zarazem satysfakcjonuje że miałam rację co do niego. Pansy jest szczęśliwa, dużo przesiaduje z tym całym Lucasem, wydaje się wporzadku ale zarazem coś mi nie gra w nim tylko jeszcze nie rozszyfrowałam co, zresztą Blaise uważa tak samo jak ja— no popatrz na nich, on jest za idealny dla niej, on w ogóle jest za idealny..— Blaise oburzony patrzył na niego zapijając swoje zdanie kubkiem ciepłej kawy.
— jakby on jeszcze był "idealny", on nawet koło idealnych nie stał.— powiedziałam kończąc jeść trzeciego tosta— jak dla mnie chce tylko sexu, jak co drugi facet ..— mówiłam chwytając kubek z herbatą
— ej, wypraszamy sobie, ja nie chcę tylko sexu— powiedział oburzony Zabini patrząc w moją stronę— chce alkoholu albo jego— powiedział wskazując palcem na Lucasa a ja zaczęłam się dusić napojem.
— Blaise ty ciepły jesteś?— powiedziałam dusząc się, nie mogłam uwierzyć że takie słowa wyszły z jego ust.
— w połowie, lubię i dziewczyny i chłopaków. Chociaż czasem aż jestem za bardzo ciepłolubny..— na jego określenie "za bardzo ciepłolubny" wybuchła śmiechem a on zaraz po mnie.
Draco nie pojawił się na śniadaniu, nie widziałam go i nie specjalnie mnie to interesowało Co teraz robił. Razem z Blaisem udałam się po książki do naszych dormitoriów a podczas drogi dopytwałam chłopaka od jak dawna czuje że jest biseksualny, jak to odkrył i tym podobne pytania. Ciemnoskóry odpowiadał bez większego zawahania. Droga po książki minęła nam bardzo szybko, w dormitorium spotkałam Pansy która zarzucała torbę na ramię i chwytała swoją różdżkę. Kiedy sama wzięłam swoje rzeczy wyszłam razem z nią i kierowałam się w stronę sali od obrony przed czarną magią, kolejna lekcja że Snapem równała się kolejna nudna lekcją.
Zajęłam swoje miejsce w sali i usiadłam gdzieś z tyłu sali, Pansy siedziała z Greengrass bo chciała jej coś powiedzieć a z kolei Blaise siedział z Crabbem bo Goyle jest w skrzydle szpitalnym bo źle się czuje od wczorajszego dnia. Ja siedziałam sama, nie przeszkadzało mi to, jak już mówiłam bardzo lubię samotność, lubię być sama ze sobą sprawia mi to przyjemność i mogę bardziej skupić się na sobie. Kiedy lekcja się zaczęła Snape wleciał do sali powiewając swoją czarna szatą. Zawsze bawiła mnie jego szata bo wygląda jakby owinął się kawałkiem starego obrusu czy firanki. Snape zaczął mówić o różnych zaklęciach z obrony przed czarną magią a ja zapisywałam je piórem na pergaminie.
Kiedy miałam zapisywać ostatnie zaklęcie wystraszyłam się huku spowodowanym przez drzwi i zaplamiłam całe notatki tuszem. Zresztą nie tylko notatki ale i cała koszule i spódniczkę—super..— bruknełam pod nosem i zaczęłam ścierać nadmiar tuszu chusteczka która znalazłam na dnie torby. Kiedy spojrzałam co spowodowało huk drzwi zauważyłam wkurwionego jak sto pięćdziesiąt Malfoya— przepraszam za spóźnienie, musiałem coś załatwić u profesora Dumbledora.— powiedział po czym rozejrzał się za wolnym miejscem, miał ich naprawdę dużo a wybrał to obok mnie. Czad.
— jeżeli nie zejdzie mi tusz z ubrań to przysięgam że wyrwę ci jaja— warknełam na srebnookiego rzucając w niego brudna chusteczką.
—a przepraszam to moje wina?— zapytał rozsiadają się obok mnie.
— tak bo to ty pizgasz drzwiami zamiast je delikatnie otworzyć.— dodałam szukając drugiej serwetki w torbie. Patrzyłam jak chłopak wyjmuje powoli różdżkę z wewnętrznej strony marynarki, Malfoy zawsze był w garniturze albo w mundurku ale głównie to garnitur przeważał w jego codziennej garderobie. —Reparifarge— szepnął zaklęcie wskazując różdżka na wylany tusz. Buteleczka od tuszu się podniosła a cały tusz wylany na mój pergamin oraz moje ubranie zaczął znikać wracając do buteleczki. Byłam w szoku bo zapomniałam że mogłam po prostu użyć zaklęcia zamiast wyżywać się na blondynie. — może jakieś przepraszam?— zapytał chłopak chowając różdżkę i poprawiając włosy. Kiedy miałam coś powiedzieć był koniec lekcji a jedyną co do niego rzuciłam to szybkie— spierdalaj— wzięłam moje rzeczy i kiedy miałam wychodzić Draco musiał mieć ostatnie zdanie.
— okej ale ty gonisz!— krzykną na co oburzona wybiegłam z sali i zaczęłam kierować się na plac iż mieliśmy mieć lekcje z panią Hooch i lekcje latania. Nie lubię tego ponieważ mam lekki lęk wysokości co mi nie ułatwia latania.
Będąc już na placu gdzie mieliśmy się spotkać z nauczycielką usiadłam na ławce i zaczęłam czytać znowu książkę od eliksirów, naprawdę mi nie idzie z tym przedmiotem a muszę się go nauczyć. Siedziałam na ławce a ciepłe promienie wrześniowego słońca ogrzewały moje ciało, jednak nastało zimno i cień, a dlaczego? Bo szanowny pan Draco Lucjusz Malfoy postanowił odebrać mi te chwilę spokoju na naukę i ciepłe słońce— nie goniłaś mnie— powiedział oburzony
— bo nie miałam za czym się uganiać — parsknełam pod nosem przewracając kolejne strony podręcznika.
— oj Brooks, jeszcze będziesz za mną biegać jak te wszystkie..— powiedział dumny i pewny siebie Malfoy siadajacy na ławce tuż obok mnie, ja tylko na niego spojrzałam z zażenowaniem i zasmiałam się pod nosem— co cię śmieszy Brooks?
— ty.. — poraz kolejny się zasmiałam zamykając książkę i chowając ją do torby.
— nie prowokuj mnie
— to nie odzywaj się do mnie— powiedziałam równie zadowolona odchodząc od ławki Draco musiał oczywiście iść za mną.
— kurwa Brooks, przeginasz..— powiedział wkurwiony łapiąc mnie za ramię tak że się obróciłam.
— i kto tu teraz za kim biega Malfoy?— powiedziałam zadowolona i zauważyłam zakłopotanie na jego buzi a ja pełna zadowolenia odeszłam w długą.†††
—i wtedy właśnie poraz kolejny dostałam opieprz od Snape— siedzieliśmy na obiedzie Pansy opowiadała jak to dostała poraz kolejny opieprz za głupie odzywki do rówieśników na korytarzu. Było to śmieszne bo to zawsze jej się obrywa nawet jak nic nie zrobi. Blaise się śmiał jak zwykle ale zaraz był zaślepiony zauroczeniem do nowego partnera Pansy, dziewczyna niby mówi że nie są razem ze tylko się kolegują ale widzę że jest pomiędzy nimi chemia. Siedzieliśmy w piątkę przy stole i tak naprawdę z całej piątki denerwowała mnie Greengrass oraz Lucas, naprawdę działają mi dziwnie na nerwy, Malfoya nie było, poraz kolejny mnie to nie obchodziło i liczyłam tylko na to że szybko się nie pojawi. Kończyłam jeść właśnie zupę z dyni kiedy zaginiony członek paczki się odnalazł.— co ty tu robisz? — powiedział wkurwiony patrząc na greengrass— I kim niby ty jesteś? —dodał spoglądając na Lucasa.
— en no jem obiad— powiedziała speszona dziewczyna robiąc się cała czerwona patrząc na Draco. Uhuhuh chyba ktoś tutaj się zakochał w naszym blondynku. Niech się odpierdoli od niego. Znaczy nie ja nie mam tak myśleć, nienawidzę go przecież.
— no to możesz wpierdalać.. a ty?— powiedział wrednie po czym wskazał na starszego chłopaka.
— siedzę z moimi znajomymi, jakiś problem Malfoy?— oho chyba ktoś tu nie lubi bananowych dzieci, cyrk się zaczyna a mi się jedzenie skończyło.
— Lucas uspokój się.. nie warto— próbowała go uspokoić Parkinson.
— a więc Lucas, niech zgadnę Lucas Clark.— powiedział oburzony — też wypierdalaj..
— bo co?— okej zaczyna się robić groźnie, widzę jak iskry lecą pomiędzy chłopakami i jak pojedyncze osoby zaczynają się patrzeć.
— kurwa chłopaki uspokójcie się, Draco czy ty zawsze musisz robić problem?— powiedział zdenerwowany Zabini
— i ty przeciwko mnie?— powiedział naprawdę już zdenerwowany Malfoy— zresztą, ssijcie mi wszyscy— po tych słowach wyszedł.
— kurwa stary ja nie... Boże— Zabini definitywnie się zdenerwował na siebie zarówno jak i na niego — dobra idę go poszukać i ogarnąć bo ostatnio mu odwala.
Zabini wstał od stołu i pobiegł w stronę srebnookiego. Ja sama wstałam od stołu i kierowałam się w spokoju do mojego dormitorium, muszę pouczyć się eliksirów bo jutro zdajemy pierwszy egzamin a ja naprawdę nic nie umiem, moja poprawka która odbyła się w poniedziałek została zakończona porażką więc muszę się teraz postarać.
Siedziałam sobie w pokoju już od dobrej godziny, Pansy poszła do Lucasa a ja się uczyłam w pewnym momencie do pokoju wbiegł mi wkurwiony Draco trzaskając za sobie drzwiami. Wstałam oburzona z łóżka i do niego podeszłam — kurwa czy ty nie rozumiesz że masz tu nie..— nie dokończyłam, chłopak odrazu chwycił mnie za szyję i zaczął całować a ja kretynka oddałam mu pocałunek, jego dłoń na mojej szyi powodowała że się rozplywalam. Smak jego ust nie pozwalał mi się oderwać od nich, nie rozumiałam o co tu chodzi, co się właśnie stało ale było to cudowne. W końcu oderwaliśmy się od siebie i próbowaliśmy złapać oddech— o co ci chodzi?— wydarłam się na blondyna który łapiąc oddech usiadł załamany na łóżku Pansy. — odpowiedź mi— powiedziałam do niego a on przetarł twarz dłońmi.
— kurwa Asley ja tak nie mogę dłużej— powiedział załamany patrząc znowu na mnie.
— czego nie możesz?
— nie mogę dalej wypierać tego uczucia, nie umiem bo cię kocham..— dodał nerwowo ruszając nogą.
— Draco, naprawdę musimy powtarzać to wszystko? Męczy mnie już to..— oparłam się o ścianę powoli zjeżdżając w dół— proszę cię zakończymy już tę grę i zrozum że nie będzie nas.— powiedziałam naprawdę już zmęczona. Chłopak wstał i podszedł do mnie klękając przy mnie.
— co mam zrobić żebyś zauważyła że cię kocham?— zapytał łamiącym się głosem chwytając za moje kolano.
— jeżeli mnie kochasz to mnie zostaw w spokoju— powiedziałam śmiertelnie poważnie. Zauważyłam jak w oczach chłopaka znika to coś co miał przez ostatni czas. Ta jego iskierka wyparowała a razem z nią moje serce pękło. Zrozumiałam że go skrzywdziłam. Po moich słowach Draco wstał i wyszedł trzaskając drzwiami. Nienawidzę tego kim jestem...†††
Hejka!
Oto kolejny rozdział torche inny niż porpzednie ale równie dobry, jeżeli chodzi o takie postacie jak Grace, Zane czy Lucasa są to moje wymyślone postacie, nie mają one głębszej histori ani nie będą miały dużego znaczenia, są jakby zapchaniem pustej przestrzeni wśród bohaterów ale jeżeli was by interesowało albo byście chcieli wiedzieć więcej o nich to na tiktoku gdzie promuje tę książkę dodam filmiki z postaciami wykreowanymi przeminie. Najprawdopodobniej następny rozdział pojawi się dziś wieczorem bo teraz idę do znajomych, trzymajcie się piękni!
![](https://img.wattpad.com/cover/284892713-288-k394868.jpg)
CZYTASZ
Don't Blame Me..|| 𝐃.𝐌
Romance"-jesteś pierwsza osobą w której się tak zakochałam i dla mnie tyle znaczyła, a zarazem jesteś moim największym koszmarem od którego nie mogę się uwolnić.. -powiedzialam do blondyna wstając z łóżka i wychodząc z jego pokoju. to był moment w którym...