Rozdział 46

1K 33 7
                                    

 Maks

 

              Naiwnie myślałem, że sprawa jest prosta. Ona jest pokrzywdzoną stroną, on pojebanym psycholem. Do tej pory miałem raczej duże zaufanie do wymiaru sprawiedliwości. Wydawało mi się, że wszyscy od razu zrozumieją, niepodlegający dyskusji fakt, że to Adrianna jest ofiarą, nawet więcej, byłem pewien, że z marszu będą chcieli pomóc. Przecież ma dowody, obdukcję, bliskich, którzy chcą zeznawać...

              Prawda okazała się bolesna. Słowo przeciwko słowu. Rozmowy na policji, u psychologa i adwokatów nie były łatwe. Wszędzie czułem, że traktują Adriannę jak natręta, histeryczkę, która wymyśla i opowiada niestworzone rzeczy o niewinnym, wspaniałym Jakubie Ferencie. Teraz rozumiem, dlaczego tego się obawiała. Bo jak znaleźć siłę by oskarżać kogoś, kto w oczach społeczeństwa jest chodzącym ideałem? Co więcej, jak oskarżać kogoś po tylu latach cierpienia?

              Czemu milczała? Czemu nikt nic nie widział? Czemu nie szukała pomocy? Gdyby było jej tak bardzo źle to nie tkwiła by w takim związku...

              Kurwa! Czemu to ona musi udowadniać jaka krzywda jej się działa, a Ferenc nie musi potwierdzać swojej rzekomej niewinności?! Dlaczego to ofiara musi dowodzić prawdy, upokarzając się i czując się winnym, gdy w tym czasie jej oprawca żyje jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.

              Wiem, że gdyby nie  mecenas Emil Ruciński i ojciec Pauli nie dalibyśmy rady... Nie chodzi o materialne kwestie.  Adrianna nie dałaby rady bez ich wsparcia.

              – Sprawa rusza za miesiąc, dwa tygodnie po naszym ślubie – oznajmiam chłopakom tuż przed rozpoczęciem pracy.

              – Kurwa, i pomyśleć, że takie akcje dzieją się w XXI wieku... tuż obok nas – wzdycha Miquel.

              Reszta ekipy spuszcza po sobie głowy. To ciężka sytuacja i wszyscy wiedzą ile ona kosztuje Adriannę. Nie chcąc dalej drążyć tematu szybko zmieniam go na ten dotyczący dzisiejszego dnia pracy.

              Nagle Carlos przerywa mi:

              – Przestań chrzanić i lepiej wytłumacz mi dlaczego zrezygnowałeś z propozycji Aurelia?!

              Nim udaje mi się odpowiedzieć do kuchni wchodzi nasz szef i mówi:

              – Bo Maks chce żeby współwłaścicielem Ahory została Adrianna, a także żeby ponownie z wami pracowała.

              Widzę zaskoczenie na twarzach kumpli. Długo nam tym myślałem. Aureliusz złożył mi ofertę trzy miesiące temu.

              Lalo uśmiecha się i woła:

              – Ekstra! To kiedy zaczyna? – W tym momencie Carlos szturcha go w bok. – No co?! Ja się cieszę, lubię pracować z Adrianną.

              – Ja już przedstawiłem jej propozycję – oznajmia Aureliusz. – Nie była zachwycona.

              – Czyli co? Mamy się spodziewać niebawem huraganu Adrianna i już zacząć chować talerze? – naśmiewa się Carlos.

                                          *

              Jak przewidywał w porze obiadowej w restauracji pojawia się Adrianna wraz z dziewczynkami. Nie mija krótka chwila gdy do kuchni wpada rozpędzona Klara. Radośnie podbiega do naszej ekipy, konsumującej obiad na podłodze. Zarzuca swoje drobne dłonie na mojej szyi i wita całusem w policzek.

lekcja hiszpańskiego 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz