Adrianna
Po półtorej tygodnia spędzonego w szpitalu jedyne o czym marzę to zobaczyć swoje dzieci. Owszem rozmawiałam z Klarą przez telefon, ale to nie to samo. Wiem, że jest pod dobrą opieką, ale ona potrzebuje mnie, by zrozumieć to wszystko co się wydarzyło, jakoś sobie to poukładać. Chciałabym je przytulić...szczególnie Lilkę, którą musiałam, przez zaistniały incydent, gwałtownie i bez ostrzeżenia przestać karmić piersią. Według Maksa dobrze to zniosła, ale wiem, że nie powiedziałby mi prawdy w obecnym czasie.
Dziś po raz pierwszy odkąd jestem w szpitalu Maks przyjedzie wraz z dziewczynkami. Nie mogę się doczekać! Z pomocą pielęgniarek umyłam się i czesałam. Jedna z nich była tak miła i próbowała ukryć, za pomocą korektorów i pudrów, siniaki i otarcia... chociaż te z twarzy. Pomimo starań, wiem, że wyglądam kiepsko.
Ponieważ do ich odwiedzin mam jeszcze trochę czasu postanawiam się przejść do sali, w której leży Ramiro. Do wczoraj nie można było go odwiedzać. Byłam tu zaledwie dwa razy, sprawdzić jak się czuje. Niestety operacja i ból po niej zmusiłyby brał silne leki przeciwbólowe, tym samym ponownie wrzucając go w objęcia uzależnienia, choć podobno Pola robiła co mogła, by temu zapobiec. Podobnie jak w mojej sprawie, robi wszystko by proces odbył się jak najszybciej i był jak najmniej bolesny dla mnie. Jestem jej wdzięczna za pomoc i okazaną troskę i mam wrażenie, że Maks również.
– O, cześć, mała blondyneczko! – wita mnie swoim zwyczajem, gdy wchodzę do jego pokoju. – Ale się odstawiłaś! Idziesz na randkę?!
– Wyglądam okropnie – mruczę, wzrokiem obejmując swoje odbicie w lustrze.
– Wierz mi, wiele razy lądowałem w łóżku z pięknością, a rano, na kacu, okazywało się, że to szkarady. Tak że tak, wiem, co mówię.
– Dziękuję...– szepczę, spuszczając głowę, bo mam świadomość, jak bardzo poświęcił się dla mnie, swoje zdrowie, pracę, życie.
– Za co? Za to ze podzieliłem się swoimi traumatycznymi przeżyciami?!
– Wiesz za co. – Spoglądam na niego oczami wypełnionymi łzami. Nadal nie rozumiem dlaczego poszedł za mną i Jakubem, dlaczego mi pomógł, dlaczego osłonił...
– To nic takiego, mała blondyneczko.
Chłopak wzrusza ramionami, po czym wskazuje krzesło obok swojego łóżka. Po grymasie na jego twarzy domyślam się, że boli go ramie. Siadam więc i zaczynam niezobowiązującą rozmowę, byleby odciągnąć jego uwagę o bólu.
– Żałosny widok – odzywa się nagle Ramiro, zerkając w stronę drzwi.
Natychmiast obracam się i w progu pokoju dostrzegam Maksa i dziewczynki.
– Widziałem cię w gorszych sytuacjach – odpowiada Maks.
– Ale ja mówiłem o tobie!
Ramiro parska śmiechem, a palcem wskazuje na obie nasze córki zawieszone na Maksie. Uśmiecham się do nich, lecz one wyglądają na przerażone, szczególnie Klara. Zachęcam ja aby do mnie podeszła, jednak ani drgnie. To spotkanie to nie był dobry pomysł. Ona chyba się mnie boi, albo tego jak wyglądam. Z tego co mi wiadome, Pola załatwiła Klarze psychologa dziecięcego, który miał z nią porozmawiać o tym co się wydarzyło i przygotować na spotkanie. Jednak to chyba na niewiele się zdało...
– Mamusiu...ja...– Słysząc jej przerażony głos w oczach pojawiają mi się łzy. Dociera do mnie, że najprawdopodobniej zniszczyłam jej dzieciństwo.
Maks wzrokiem wskazuje Ramira i niemo wyjaśnia, że Klara się boi. Następnie bierze także ją na ręce i powoli, bardzo ostrożnie, zbliża się do nas. Wpierw podchodzą się do mnie. Wyciągam ręce i najmocniej, jak tylko mogę przytulam obie córki.
– Tak bardzo za wami tęskniłam. Bardzo was kocham – szepczę, całując raz jedną, raz drugą.
– My ciebie też. Kiedy wrócisz do domku? – pyta Klara i nim udaje mi się ułożyć jak najmniej przygnębiającą odpowiedź, ona dodaje: – Bo Maks ma już dosyć mieszkania z babcią Gosią, ciocią Polą i Paulą. Dziś rano powiedział, że jeszcze chwila i wyśle je rakietą na księżyc...A wiesz, że babcia nie lubi latać.
Przesłaniam dłonią twarz i zaczynam chichotać.
– Ja wcale..– Maks ucieka wzrokiem, jednak po chwili patrzy na mnie i wyznaje: – Dobra, powiedziałem tak! Przyznaję. One są nie do wytrzymania! Traktują mnie jakbym miał pięć lata i nie wiedział czego chce! Odnoszę wrażenie, że lada moment będą mnie kąpały, przebierały w piżamkę i tuliły do snu!
– Dobrze, że żadna nie chce cię własną piersią dokarmiać!
Widząc oburzoną minę swojego męża jeszcze bardziej zaczynam się śmiać. Klara natomiast ukradkiem zerka na Ramiro, po czym mocniej przyciska się w ramiona Maksa.
– Zrobimy to razem? – proponuje Maks.
Gdy Klara potakuje głową, bierze jej maleńka dłoń w swoją i wyciąga w stronę Ramiro. Moment kiedy łączą je w uścisku jest przełomowy. Zarówno dla Klary, z której ucieka przerażenie, jak i dla obu panów. Mam wrażenie, że to gest pojednawczy.
– Cześć, mam na imię Ramiro. A ty jesteś Klara, mam rację? – pyta, choć dobrze zna odpowiedz. – Jesteś bardzo podobna do mamy. Obie, jesteście – dodaje, patrząc również na zafascynowaną nim i gaworzącą Lilkę.
CZYTASZ
lekcja hiszpańskiego 3
RomansaFinałowa część serii - Lekcja hiszpańskiego. Dwie poprzednie części dostępne są w księgarniach i na legimi. Adrianna Małecka doskonale wiedziała, że jej życie już na zawsze będzie podyktowane przez jej byłego męża, Jakuba. Jego obsesyjna miłość os...