rozdział trzydziesty trzeci

443 28 11
                                    

-Myślę, że to dobry pomysł odkąd nosisz szczeniaka...

-Że ty co?! - Krzyk Yunho dudnił grubym echem po opustoszałych ścianach chaty, kiedy obie Omegi zachłysnęły się ze zdziwienia gwałtowną reakcją, zdezorientowane, kiedy kawałki posiłku rozsypały się niewygodnie na już dostatecznie przepełnionym stoliku.

Wooyoung powiódł morderczym spojrzeniem do swojego zdradzieckiego przyjaciela. Pora śniadaniowa przywiodła dziś nieco więcej, niżeli jedną czerwoną głowę wysokiej omegi, który zdecydowanie zbyt mocno podniecał się całym zajściem. Tym razem przybył w akompaniamencie swojego wciąż nieznaczonego partnera oraz wielkim zapasem jedzenia o wszelakich wytrawnych zapachach.

Chłopiec nawet nie mógł stwierdzić chwili, kiedy rozmowa między nim, a Mingim stała się zbyt swawolna, aby zapomnieć o towarzystwie dziwnie milczącego i wciąż wyraźnie zmęczonego po wczorajszym dniu Yunho... cóż przynajmniej Mingi miał swojego kochanka przy boku, gdyż jego własny oczywiście wyparował bez śladu o wczesnym poranku, pozostawiając mu zaledwie łapy jego malutkiego wilczka, mokre od porannej rosy.

-Co? - Jęknął głupio dzieciak, przechylając w sposób młodzieńczy swą głowę wciąż wilgotnawą od porannego odświeżania.

-Jakiego szczeniaka?! - Krzyknął, a jego twarz wykrzywiła się niemal komicznie w zaskoczeniu pomieszanym ze zdziwieniem.

-WooSan będzie mieć szczeniaczka, wierzysz?! - Pisnął Mingi w nadmiernej ekscytacji, chwilę później jęcząc oburzonym, kiedy kopniak spadł na jego łydkę.

-Naprawdę?! - Alfa poskoczył radośnie, zrywając się ze swego miejsca, przewracając z hukiem krzesło, na którym siedział. Lecz nie zważał na to, już po krótkich sekundach poderwać Wooyounga i wtulić młode ciało w swą twardą pierś. Omega pisnął, kiedy jego stopy zostały oderwane od podłoża, aby lewitować nad nim o cale - O mój boże, gratulacje!

-Yunho, kocham cię i wiem, że się cieszysz, ale proszę postaw mnie na ziemi - Jęknął chłopiec, czując, jak jego płuca stały się nieznośnie ciasne od ucisku na jego ciele. Mężczyzna zachichotał, lecz posłuchał, dbając, aby obie nóżki dziecka zostały ułożone na ziemi, nim pozwolił swoim ramionom spocząć łagodnie na barkach Wooyounga - Jak się domyślam, chcesz zobaczyć? - Zachichotał chłopiec, rumieniąc się nieznośnie, gdy drugi z entuzjazmem pokiwał głową, a uśmiech nie schodził mu z twarzy - Tylko spokojnie, dobrze? Bo jeszcze mi tu zejdziesz staruszku - Droczył się dzieciak, chichocząc wraz z Mingim, kiedy twarz najwyższego stała się posępna od słów.

-Przezabawne - Zaśmiał się sucho dźwiękiem wyzbytym z emocji, nim błysk podniecenia ponownie mignął w jego ciepłych oczas - A teraz pokazuj! - Zażądał zaborczo, szeroko otwierając oczy, kiedy Wooyoung podniósł zaledwie rąbek wielkiej, węglowej koszuli Sana, która znakomicie zakrywała całą jego wypukłość - O Bogowie, to takie...

-Niesamowite - Dokończył Mingi cichym pomrukiem. Kiedy spojrzenie dwóch Omeg spotkało się w wymownej ciszy, Wooyoung już wiedział, rozumiał... Yunho będzie dobrym ojcem własnego szczeniaka, którym obdaruje go jego czerwonowłosy partner.

-Mogę? - Spytał Alfa, powoli kierując wielkie dłonie w kierunku rozciągniętej skóry, a jego oczy płonęły we wciąż niewylanych łzach czułości - Wybacz, zawsze się wzruszam - Zachichotał mokro, dotykając wypukłego ciała tak wolno, jakby jego palce miały zranić tak delikatne, wciąż nienarodzone stworzonko - Jak długo? - Zapytał cicho, wciąż wyraźnie oczarowany.

-Prawie drugi tydzień - Wyjaśnił chłopiec, podświadomie wolną dłonią, która nie gromadzi nadmiaru materiału, dotykając spodu swojego uwydatnionego brzucha, uśmiechając się, kiedy jego serce zakuło czule na samą świadomość, iż jego najdroższy skarb dojrzewa zdrowo.

Son of war // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz