rozdział dwudziesty siódmy [bonus]

481 27 19
                                    

Zaskoczenie stłumiło otępiały umysł, kiedy wspólnymi siłami zatargali nieposłuszne ciało wysokiej Alfy do pobliskiej karczmy. Yunho zmarszczył brwi, ignorując bólu, w którym był skąpany obficie w ostatnich godzinach wieczoru.

-Powiedziałeś, że zabierzesz mnie tam, gdzie mieszkasz - Mruknął tonem w pół wyraźnym, gdy jego głowa doznała problemu mówienia i myślenia w tej samej chwili. Mingi jednak nie przystał, powoli prowadząc wielkie ciało kompana ku szerokiej ławie, by osadzić jego ogromne ciało. Wyraźnie obaj westchnęli z ulgą, kiedy ciężar katorgi spadł z ich ramion, a blondyn odchylił skroń nieco w tył, oddychając powoli, by wyregulować mdłości.

-Bo tu mieszkam - Odświadczył o cale niższy mężczyzna, ignorując zaskoczenie, które wykrzywiło poplamioną odcieniami purpury i fioletu twarz. Zamiast tego ruszył ku niedalekim drzwiom kuchennym, aby zapewne zdobyć jakiekolwiek środki medyczne do opatrzenia bolesnej skóry.

Kiedy powrócił, Yunho nie nalegał, by poznać prawdę, choć jego ciekawska strona wyżerała brutalnie żołądek. Skupił się odmiennie na ładnym mężczyźnie, który kucnął pomiędzy jego rozłożonymi nogami, aby zyskać wygodny dostęp do licznych ran. Posłusznie obniżył skroń, by ułatwić Mingiemu pracę, mimo iż w tej pozycji mdłości na nowo powróciły do jego ciała.

Czerwonowłosy chłopak był piękny w jego nieodzownym odczuciu, i choć nie był to pierwszy raz, kiedy spostrzegł walory młodej twarzy Omegi w tak wyśmienitym przysłowiowym świetle, gdyż zwykłe palenisko u ich boku nie mogło rozświetlić cudownego wyrazu tak, jak powinno, aby okazać każdy najznakomitszy atrybut piękna. Jego rysy wydawały się nigdy nie dojrzeć pomimo dorosłości, pozostawiając bladą twarz na łasce naiwnego uroku, a bujna czupryna karmazynowych loków jedynie podkreślała czar, który zatruwał trucizną zrujnowane serce Alfy.

-Możesz tak na mnie nie patrzeć? To zawstydzające - Mruknął Mingi i dopiero w tej chwili dostrzegalne stały się grube płaty palących rumieni, które obejmowały niemal całość pulchnych policzków. Yunho uśmiechnął się podświadomie, jednak pokornie odwrócił wzrok, spoglądając w dal na żarzące się jasnością ognia palenisko - Gdybyś zaopiekował się tym od razu, nic by się nie stało. Cięcia są jedynie powierzchowne, a głowa potrzebuje odpoczynku... - Narzekał niechętnie, delikatnie szturchając rozcięcie u pogranicza włosów na pustej skóry.

-Dziękuję - Wymamrotał Alfa, czując się już mniej sennym, niżeli dotychczas. Jego serce biło bowiem w zawrotnym tempie, sprawiając, iż obawiał się, czy drugi towarzysz tego nie usłyszy.

-W porządku. Cieszę się, że nie zemdlałeś w tamtym miejscu. Co jak co, ale urazy głowy potrafią być naprawdę ciężkie, gdy się nimi nie zaopiekujesz od razu - Międlił, wciąż wyraźnie zajęty raną, aby dokładnie ją opatrzeć - Zaraz będziesz mógł wrócić do swojej omegi, choć nie wiem, czy nie łatwiej będzie ją zawołać... - Yunho przekręcił głowę zdezorientowany, ponownie wpatrując się w chłopaka przed nim. Był to błąd, gdyż jego skroń znów zakuła, choć już mniej gwałtownie i boleśnie, jak przed kilkoma chwilami.

-Jaką Omegę? - Spytał zaskoczony, marszcząc brwi, gdy Mingi spojrzał na niego w tym samym szoku.

-No tą, z którą byłeś tu ostatnio... To nie twoja omega? - Wątpliwość błyszczała w jego ciemnych oczach, a Alfa zawahał się, szukając w pamięci, kiedy i z kim ostatnim razem wstąpił przez progi karczmy... oh.

-Mówisz o Wooyoungu! - Nieco uniósł głos zaskoczony - Jest partnerem Sana - Zachichotał, przyglądając się, jak na twarzy niższego mężczyzny pojawiają się wszelakie uczucia eskalujące od smutku i zdezorientowania do nietypowego szczęścia i... jeszcze większego zdezorientowania.

-Ja... - Mingi przygryzł pulchną wargę różu, ujmując ją pomiędzy śnieżne zęby - Myślałem, że jest starszy - Wyznał z zakłopotaniem pocierając swój kark. Bogowie, nawet coś tak prostego doprowadzało Yunho do postradania umysłu. Pragnął zaatakować, wbić swoje kły w tę piękną tkankę i zrujnować ją, jakby nie było jutra... Potrząsnął głową, starając się otrzeźwieć z podniecenia pulsującego w jego ciele.

Son of war // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz