rozdział pięćdziesiąty trzeci [18+]

591 19 9
                                    

Dopiero po kilku kolejnych chwilach Wooyoung poczuł, w czym rzecz. Jego ciało stawało się nieprzyjemnie ciepłe, dusząc go we własnej skórze i czuł się boleśnie mokry w swym środku. Nie chciał znów cierpieć w bolesnej agonii, która pierwotnie ominęła go z powodu strachu i szybkiej, choć niechcianej reakcji zmuszonego Sana.

-Twój Alfa ma się już dobrze, choć jest nieco odurzony na rzecz leczenia. Jego rany goją się poprawnie, więc, jak sądzę może się tobą już zająć - Powiedziała Freja, delikatnie wskazując na wyjście, by poprowadzić Wooyounga do swego kochanka.

Noc była okrutnie zimna, paląc swym chłodem odświeżoną, odzwyczajoną już skórę chłopca w swych lodowatych powiewach przelotnego wiatru. Ku jego szczęściu jednak chata nie była zbyt daleko, już po kilkunastu chwilach ciesząc go na nowo przejmującą przyjemnością ciepła paleniska.

Drewniana przestrzeń była wyposażona dość skromnie, przypominając niezwykle dokładnie to samo, co widział w namiocie wcześniej, odwzorowane z perfekcyjną dokładnością. Istniał tu nawet hamak o tej samej, ciemnej tkaninie, choć wydawał się o cale dłuższy, niżeli poprzedni.

Wooyoung powoli spojrzał w kierunku swego kochanka, który zaś nie wydawał się zauważyć jego obecności. Siedział swobodnie na drewnianym tuż obok iskrzącego paleniska podłożu z nogami gładko wyciągniętymi przed siebie. Był już odziany i wyraźnie czystszy, niż dotychczas, lecz prawdopodobnie nie zaznał przyjemności prawdziwej kąpieli. Jego spojrzenie było zaś błogie i nieco otępiałe, kiedy z dziwną intrygą wpatrywał się z Hwase.

Kobieta leczyła jego bok zaskakująco szybko, gdyż rana nie była już otwartą, gdy przecinały ją na wskroś ciemne nicie. Jego ramię, widoczne spod krótkiego, ciemnego rękawa koszuli odsłaniało skrawek jasnego, czystego bandaża, nieskalanego okrutnym płatem szkarłatu krwi.

Nagle jednak Alfa uniósł spojrzenie, powoli przenosząc je na zapatrzonego chłopca u progu. Jego oczy wydały się rozszerzać, jakby został przyłapany na czymś podstępnym i nawet jego martwe oko wydawało się zdradzić zaskoczone emocje.

-Czy ja już umarłem? - Spytał, ponownie zerkając na kobietę. Hwasa uniosła swe spojrzenie, nieco odwracając głowę, gdy desperacko próbowała zrozumieć jego myśl, jednakże nie wydawał się chętny, aby wyjaśnić - Widzę Boga... - Szepnął niemalże oniemiały.

Wooyoung powiódł wzrokiem nieco w bok, by spojrzeć na Freję, jednakże nie było jej tam, gdzie jej oczekiwał... dopiero po kilku minionych sekundach uświadomił sobie, iż nigdy nie weszła z nim do chaty. Zmarszczył brwi, powracając do Sana, który wpatrywał się w niego z niesamowitą intensywnością swych niekompletnych oczu.

-Utożsamienie piękna - Wymamrotał Alfa zupełnie nieprzytomnym i bełkotliwym głosem, przechylając swą skroń w dozgonnym podziwie.

-Sannie? - Wooyoung zbliżył się ku mężczyźnie, delikatnie wyciągając dłoń, aby wtulić długie, kościste palce w jego gęste, choć wciąż krótkie włosy. Dopiero teraz mężczyzna wydawał się nieco oprzytomnieć, mrugając kilkukrotnie, nim zmierzył chłopca wzrokiem pewnym podziwu i uwielbienia, nieświadomie rumieniąc wstydliwe policzka.

-Jak się czujesz Wooyoungie? - Spytał ciepło, delikatnie wykrzywiając swe eterycznie pulchne usta w urokliwym uśmiechu. Wydawało się to pytanie zupełnie ignorancje dla swego stanu zdrowia, który definitywnie napawał serce Wooyounga lekkim przerażeniem.

-Jestem w porządku, kochanie. Yeosang śpi i jest najedzony. Bardziej martwię się o ciebie - Wyznał, delikatnie przesuwając dłoń z włosów na policzek, by powoli otulić ciepłą skórę swym objęciem.

-Wyśmienicie - Wymamrotał nieprzytomnie, a jego oczy ponownie wydawały się odległe - Jesteś taki ładny - Dodał w czystym bełkocie, kiedy jego usta nie wydawały się pragnąć dokładnie tych samych ruchów, co zamierzony cel myśli, jednakże chłopiec zrozumiał bez trudu, niemal paląc się czerwienią. W gruncie rzeczy prawdopodobnie to właśnie tego potrzebowało usłyszeć jego rozsądne serce.

-Jego ciało goi się zaskakująco szybko i dobrze. Do jutra powinna pozostać jedynie łagodnie nadszarpnięta skóra, która ulegnie przemianie w bliznę kilkunastu kolejnych godzin - Zapewniła Hwasa powoli zakładając bandaż na szczupłą talię jego kochanka - Czy to ty dałeś mu fioletowe liście? - Spytała, wskazując krótko na zakrwawione ostatki z przejętej rośliny, a Wooyoung niepewnie skinął głową, obawiając się, iż był to błąd, który utrudnił leczenie - Uratowałeś mu tym życie. Zatamowało to intensywny rozlew krwi oraz dalsze uszkodzenie narządów na wystarczający czas, abym mogła odwrócić wyrządzone, dotychczas trwałe zmiany - Pierś chłopa uniosła się z dumą na pochwałę, mimowolnie uśmiechając się dzięki temu - San powinien wrócić do siebie za kilka minut, na razie jest nieco odruzony - Wyjaśniła, podnosząc się ze swego miejsca, nim zaczęła wychodzić z chaty - Możecie to zrobić, ale niech nie przesadza, gdyż mogą pęknąć jego szwy.

-Dziękuję, że się nim zaopiekowałaś - Zawołał szczerze Wooyoung, nim kobieta z cichym, ignoranckim machnięciem opuściła pomieszczenie.

-Jesteś moim wybawcą - Międlił ponownie San wciąż odurzony, kiedy pochylił się ku piersi młodszego samca - Mój cudowny skarb - Tulił swą głowę, niczym w jedno z najmilszych futer, sapiąc lekko co rusz z rozkoszy chwili.

-Sannie... - Zaczął Wooyoung, pragnąc powiedzieć mu o swym problemie i choć ciało zelżało pragnienia, na wyczucie swego naturalnego partnera ociekającego już intensywniej grubymi warstwami miodu i piżma, to wciąż wiedział i poniekąd czuł, iż nieuchronnie zbliża się czas, gdy będzie musiał powierzyć swe ciało swemu Alfie.

-Pachniesz tak mocno... - Przerwał mu mężczyzna, nim uniósł głowę - Oh, kochanie, czy znowu wpadłeś w ruję? - Spytał tak uroczo, świecąc swymi lekko wyblakło brunatnymi oczami w połyskującej tańczącymi promieniami paleniska nadziei - Czy my znowu możemy to zrobić?-Tak, ale jeśli nie czujesz się na siłach, to... - Wooyoung słabo próbował się wymigać, denerwując się, iż jego partner dojrzy niedoskonałość zniszczonego po ciąży ciała.

-Nie bądź głupiutki - Prychnął słodko, delikatnie trącając opuszkiem palca czubek zgarbionego nosa Omegi - Jedyne czego mi brakowało, kiedy nosiłeś naszego szczeniaka pod sercem, to właśnie tego, bym mógł się tobą tak dobrze zaopiekować - Zachichotał wciąż otępiony, choć boleśnie szczery, nieświadom zapewne swej niezwykłej otwartości na prawdziwość swych myśli.

-Ale nie chcę mieć na razie kolejnego szczeniaka... Yeosang...

Son of war // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz