Gdyby Wooyoung miał określić miejsce, które najbardziej przypominałoby mu Walhallę, szepnąłby to, w którym był teraz. Otaczające ciepło kusiło otchłanią zapomnienia, kiedy pojedyncze, łakome płomienie promyków porannego słońca wkradały się przez niewielkie okno w orzeźwiająca przestrzeń. Jego skroń wolno opadała i unosiła się na cale w rytmicznych, acz płytkich oddechach, spoczywając wygodnie na piersi mężczyzny, który otaczał go w talii bezpiecznym i silnym ramieniem.
Odetchnął z ulgą, zapominając o dawnym bólu, strachu i ranach, zwykle rozkoszując się dobrobytem chwili. Jednakże i ta sielanka musiała zaznać swego zwieńczenia. Chłopiec uniósł skroń, nieprzyjemnie odcinając od siebie ciche, miarowe dudnienie spokojnego serca, by spojrzeć w górę na jego właściciela.
Zamarł jednak, dostrzegając śnieżno białą, pokrytą potem skórę swego Alfy, który marszczył brwi przez sen, jak w złym koszmarze. Ramię mężczyzny nieco powyżej jego bioder poruszało się w słabych wzdrygnięciach, których chłopiec nie zauważył w pierwszej chwili.
Odruchowo powiódł dłonią do wilgotnego czoła, lekko odtrącając niesforne pasma gęstych, brunatnych włosów, by przyłożyć wierzchnią część swojej skóry do zdecydowanie zbyt ciepłego czoła. Cofnął ją równie szybko, niemal parząc się gorącem.
Poczuł, jak przerażenie narasta w jego ciele, kiedy San wymamrotał coś nieprzytomnie, nim jego oczy otworzyły się szeroko w szoku i zdumieniu, błyszcząc od gorączki.
Wielka, silna sylwetka poderwała się sztywno, lekko spychając dziecko ze swojego ciała i dysząc ciężko w swej walce z nieznaną chorobą. Nim mężczyzna runął w dół spadu z łoża, boleśnie jęcząc na to doznanie wyraźnie nieudanego wstawania.
-San! - Wrzasnął przerażony Wooyoung, pochylając się nad krawędzią, gotów, by wyciągnąć dłoń w kierunku Alfy, nim powstrzymało go warczenie słabe, lecz wystarczająco wrogie, aby mrozić krew w jego pulsujących żyłach.
-Nie zbliżaj się... - Sapnął drugi, cofając się nieco bardziej od krawędzi, aby zwiększyć odległość między nimi. Chłopiec jednak nie wykonał polecenia, ale też nie zbliżył się więcej, pozostając nieruchomym w swej obawie i wahaniu.
-Co się dzieje? - Spytał przestraszony, siadając na kolanach, kiedy obserwował, jak jego Alfa wplata swoje grube palce pomiędzy pasma ciemnych włosów, jęcząc, gdy ciągnie je zbyt mocno - San, błagam, powiedz, jak mogę ci pomóc - Skamlał dzieciak, czując się beznadziejnym w swej bezczynności.
-Wyjdź. To najlepsze co zrobisz - Warknął, lecz jego głos wyzbyty był z nienawiści. Zamiast tego oblewało go niezrozumiałe cierpienie, a ciało drżało z jakiegoś powodu.
Wooyoung słabo poczuł, jak intensywny zapach miodu i piżma staje się mocniejszy i niemal pociągający, sprawiając, iż jego własne ciało miał ochotę się poddać oraz ukazać szyję w oddaniu.
-Czy jesteś chory? Proszę...
-Wooyoung! - Alfa uniósł głowę, ukazując krwistokarmazynowe oczy błyszczące od podniecenia i zdenerwowania. Jego ciało napinało się i rozluźniało w dziwnych wstrząsach, sprawiając, iż dzieciak niemal drżał z przerażenia i obawy - Musisz wyjść w tej chwili! Idź do Yunho. Nie zatrzymuj się... po prostu... Ah! - Jęknął w skowycie, kuląc się nieco mocniej, jakby zwalczał coś w swym wnętrzu, a jego krótkie zdania wydawały się niepokojące w młodym umyśle.
Dzieciak zawahał się rozwarty, jednak głośny i wrogi warkot zmusił go, by ostatecznie zerwać się na równe nogi i przebiec obok ciała mężczyzny.
Zatrzasnął za sobą drzwi, słuchając, kiedy wczesnym, wciąż chłodnym porankiem po prostu przebiegał przez tłum ludu, szykujący się do swej młodej rutyny, aż nie ujrzał odpowiednich drzwi. Niemal upadł, wpadając na obce mu ciało, jednak przeprosił pospiesznie, nim znów czmychnął w dal.
CZYTASZ
Son of war // WooSan
FanficTwoje dłonie na moim ciele, pozostawiły po sobie ślad. Odebrałeś mi sen, ofiarowując przyszłość. Rozlałeś krew moich wrogów, by zadośćuczynić. Myliłem się... nie nienawidziłeś mnie, ty kochałeś. A ja wątpiłem, czy syn wodza potrafi jeszcze kochać. "...