epilog

840 37 24
                                        

[5 lat później]

-Co robisz? - Spytał Wooyoung, przenosząc swe czułe i czujne spojrzenie z Yeosanaga, niezdarnie bawiącego się z Moonbyul, ich ogromnym już Wilkiem, który zachował szczenięce walory i Mingim na trawie, gdy Hongjoong z Seonghwą wylegiwali się w cieniu z jego nowo narodzonym poprzedniej nocy braciszkiem, na Freję, która zasiadając na jednej z ławek przed i ich nową chatą spisywała znaki na kartce papieru. Zawołana kobieta uśmiechnęła się lekko, nim kończąc coś notować, popatrzyła na niego z zamiłowaniem.

-Wieńczę pisać, powieść o was, abym za kilka lat mogła zesłać księgę na ziemie, aby tak jak w aktualną, przyszłe pokolenia mogły zaczytywać się w tą - Odpowiedziała cicho, nie kryjąc jednak wielkiego planu Boskiego - Muszę już odejść Wooyoung, gdyż poradziliście sobie wyśmienicie i wszelkie wasze cierpienia zostały zaspokojone, aż do zwieńczenia waszych żyć. Nie obawiaj się jednak, gdyż i ty i San, o ile nie zainterweniują inni Bogowie, dożyjecie swych sędziwych lat, odnajdując się w tej samej chwili w Walhalli. Jest to nasz dar za twe wysiłki - Obiecała z czułym uśmiechem, nim powróciła do nucenia sielankowej pieśni o łagodnym brzmieniu.

-Odzyskałaś swe moce? - Zapytał zdziwiony, nim wzdrygnął się z zaskoczenia, kiedy dłonie uchwyciły jego boki, kciukami masując obolałe plecy, równolegle po obu stronach rozmasowując ból kolejnej ciąży. Oparł czule dłoń na zaokrąglonym już ładnie brzuchu, sycząc, kiedy San dopadł najgorszy z punków jego agonii, masując nieco w cierpieniu, aby wyzbyć się go zupełnie - Dzień dobry, kochanie - Szepnął, skradając pocałunek z pulchnych ust Alfy, kiedy ten zakończył masażu, otulając go ciepłymi ramionami, aby i jego palce mogły zagościć wygodnie na ich nienarodzonym, drugim chłopczyku.

-Hej - Odpowiedział wódz z cichym pomrukiem, znikając już na zaledwie kilka godzin, nim powracał triumfalnie z obrad lub wojen, nie pozostawiając go samego na dłużej, niżeli krótka drzemka ze wciąż młodym Yeosangiem i znużeniem powołanym przez już dość zaawansowaną ciążę.

-Tak, dlatego też, jak każdy Bóg powrócę do swego ciała, jednakże odwiedzę was jeszcze w Walhalli - Oświadczyła, nim wstała ze swego miejsca - Jesteście dobrymi ludźmi i zbawicielami, a wsze pokolenie będzie pławiło się w szczęściu i miłości, to ma nagroda za wasze trudy - Szepnęła, nim oddała ostatnią ze zwieńczonych stron w delikatne dłonie Wooyounga - Oprawcie to ładnie i przekaż Yeosangowi, gdy będzie wystarczająco dorosłym, aby pojąć wasz los.

To były jej ostatnie słowa, nim odeszła, a papier przerodził się w całą księgę z początkiem:

"Ragnarok przywiódł za sobą wiele strat i zniszczeń, na wieki odmieniając bolesny świat, jednakże nawet w najciemniejszej otchłani mroku odnajdzie się światło, niosące ze sobą wątłą nadzieję. Ta historia jest o waszych przodkach, którzy dokonali wszelkich starań, aby coś, co wydawało się tak nierealnym, odmieniło się w prawdziwe.

Odnaleźli prawdziwą miłość w świecie wyzbytym nawet z jej zalążków. Dwie dusze odnalazły swój Złoty Płat, pozwalając, aby wbrew wszelkim przeciwnościom losu Szkarłatny Kwiat odrodził się na nowo, wiodąc za sobą urodzaj i dobrobyt dni."

~Koniec~

Bardzo dziękuję za przeczytanie i mam wielką nadzieję, że praca się podobała i za bardzo nie zanudziłam :) Odnalazłam stary plan i ma jedenaście rozdziałów, z czego żaden nie jest związany z tym, co napisałam...  Tak czy siak, jeśli się podobało, polecam spojrzeć na moje pozostałe prace <3

Trzymajcie się ciepło.

Son of war // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz