rozdział piąty [18+]

903 42 12
                                    

[Rozdział zawiera scenę gwałtu]

Dłonie zachłannie pokrywały każdy skrawek jego młodego ciała, jakby był zaledwie smacznym kąskiem rzuconym na rzeź bezwstydnych wilków. Może nie było do tak dalekim od rzeczywistości? Zwykła ofiara podatna na każdy ruch swego przeciwnika.

Żałosny, suchy płacz nieustępliwie wydostawał się z jego małej piersi, kiedy walczył o tłumiony oddech. Masy ciał, które pragnęły zdobyć, choć odrobinę jego ciała, przysłoniły mu światłość nienaturalnych płomieni świec. Pozostał więc w czeluściach węglowego piekła, skamląc o pomoc do każdego przeklęcie martwego Boga.

Jego mała głowa boleśnie uderzyła o podłogę pod stopami, a serce zamarło w oczekiwaniu, kiedy jeden z nieuważnych Alf nadepnie na niego, jakby był niczym więcej, niż robakiem. Pisk w jego uszach zajął tłoczną atmosferę, czyniąc go niemal otępiałym, do czasu, gdy pierwsze dłonie zsunęły jego ostatni ratunek.

Jego spodnie przeciągnięte zostały do kostek, odsłaniając zupełnie każdy wciąż młody szczegóły jego dziewiczego ciała. Jego dłonie zostały skrępowane w ostrych pazurach. Nogi przygwożdżone do gruntu pod nim przez brzemienne cielska. Płakał mocniej, gdyż jedyne to pozostało dla jego wolnej woli.

Starał się desperacko ugryźć dłoń, która otworzyła szeroko jego usta, sprawiając, iż krztusił się własnym oddechem słonej wilgoci, jednakże i to zostało poddane niepowodzeniu. Jego bunt został nagrodzony przez bolesne uderzenie w brzuch, które sprawiło, iż zapłakał mocniej.

Powietrze stało się upalne, a jego ciało przeszło dreszcz. Pierwsze krople potu, szybko zostały rozdarte przez mruczących z uznaniem mężczyzn, gdy jego zapach stał się intensywniejszym niżeli dotąd.

Płacz, przemienił się w jęki bez jego zgody. Ciało wyginało się w łuk, zachłanne licznego dotyku. Mdłości pobudzały jego żołądek, lecz nie stanowiły one części prezentacji omega, czy pozostałości po uderzeniu.

Brzydził się siebie.

Nie potrafił zahamować procesu, kiedy pragnienie rosło do adoracji przynajmniej sześciu Alfa na raz. Miał ochotę zwrócić już dawno zjedzone śniadanie przez każdy brudny jęk, który uciekał z jego ust. Przez każdy dreszcz, spowodowany pragnieniem do obcych rąk.

Krzyczał, lecz nie z powodu kolejnego ciosu, a pragnienia. Pragnienia, czegoś w sobie. Czuł, jak jego nieprzygotowane ciało otwiera swe wnętrze dla pierwszego Alfy, który wywalczył ból o pierwszy kęs nad jego ciałem.

To, co najbardziej przerażało Wooyounga, to utrata świadomości. Przestał czuć strach, nieświadomie poddając się okrutnemu wyrokowi. Pozwolił, aby oni go dotykali, by go mieli, niczym wciąż nienaruszoną dziwkę.

Płakał jeszcze mocniej, niemal historycznie, jak dziecię, które spotkało potwora pod swym łóżkiem. Realnego potwora.

Nie chciał ich. Nie chciał dłoni. Nie chciał ich twardych kutasów. Wiedział o tym doskonale, lecz jego ciało nie chciało słychać tej myśli.

To, co trwało sekundy, wydawało się godzinami.

Kiedy był już pewien, iż pierwszy wepchnie, głośnie, zaborcze i mroczne warczenie wywołało bezwzględną ciszę w całym zajętym rozpustą. Wooyoung poczuł, jak wszelkie dłonie na jego ciele zamierają swej ekspansji.

Dostrzegł, jak Alfa pomiędzy jego nogami zostaje poderwany w powietrze przez nieznaną siłę, by następnie głowa została siłą przechylona przez obcą dłoń. Burza ciemnych, brunatnych włosów, pojawiła się nad ramieniem Alfy, gdy przeraźliwy krzyk strachu i cierpienia, rozbrzmiał w pomieszczeniu.

Son of war // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz