rozdział trzydziesty ósmy [18+]

610 24 19
                                    

Powietrze stężało od przejmującego go zapachu nieograniczonego podniecenia, które dusznie wyzbywało się świeżość powiewu. I niech Bogowie mają w opiece każdego, kto w tej też chwili postanowiłby przerwać malowniczą cudowność nierzadkiego momentu rozkosznego zbliżenia się kochanków.

-Sannie - Szepnął chłopiec, rozkojarzony ciepłą pieszczotą pocałunków pełnych ekstazy miłości. Jego Alfa jednak nie przestał, pozwalając, aby jego usta wyginały naturalne wyrośnięte ciało blondyna, sprawiając, iż obciążony kręgosłup prawie boleśnie wykręcał się pod dotykiem.

-Tak? - Głos Sana był zaledwie pomrukiem, w delikatnym stopniu oprawiając młodą skórę o cudowny dreszcz biegnący w dół, wprost do już i tak twardego krocza. Wooyoung jęknął zawiedziony, iż palec jego kochanka jest definitywnie niewystarczający dla jego potrzeb. Mężczyzna, jakby rozumiejąc zadowolenie, powoli dodał kolejny, rozciągając miękkie ciałko chłopca, aż jego usta nie otworzyły się eterycznie - Co się stało kruszynko? - Spytał czule, pomimo własnego pragnienia nie zapominając nawet na sekundę, aby zważać troskliwie na wygodę młodszego.

-Jest naprawdę cudownie... - Westchnął, wyciągając szyję, kiedy kochanek zaczął delikatnie drapać licznie wystające żyły swoimi ostrymi, śnieżnymi kłami - Ale naciska na moje wnętrzności - Marudził w lekkim dąsie, kręcąc niewygodnie kręgosłupem w gęstych futrach.

-W porządku - Zapewnił czule Alfa, delikatnie unosząc się na przedramionach, aby oboje mogli spojrzeć sobie w oczy. Choć Wooyounga zapewne były delikatnie załzawione i przymknięte od licznego rozpieszczania, to San operował zaś gęstą czerwienią podniecenia - Ułóż się tak, jak ci będzie wygodnie, kochanie. Dostosuję się - Obiecał, powoli wyciągając swoje swawolne palce, aby chłopiec mógł bez przeszkód dobrać dogodną dla siebie pozycję.

Młodszy z zadowoleniem i cichym, tłumionym westchnieniem ulgi obrócił się lewy bok, aby uwzględnić ślepotę prawego oka jego kochanka i dać mu zadowolenie z widoku rozciągającego się pod nim. Nienarodzone szczenię wydawało się dość spokojne w otoczeniu podniecenia swego jeszcze niezobaczonego ojca, dając im czas i zadowolenie nadciągającą chwilą.

-Jesteś pewien, czy chcesz? Jeśli czujesz się zbyt narażony... - Zaproponował cicho mężczyzna, wyraźnie wiercąc się w słabym szumie, kiedy zsuwał lniane spodnie ze swej niezwykle pociągających i szczupłych bioder.

-Tak, dopóki jesteś delikatny i nie uszkodzisz szczeniaka - Zapewnił chłopiec, opuszczając głowę na podsunięty przez jego kochanka zwitek futer, wygodnie moszcząc sobie miejsce.

Czułe palce Alfy ponownie rozpoczęły delikatną pieszczotę, podążając w dół i górę jego boku talii, jakby San próbował naszkicować smukłą linię po wierzchołkach jego ciała. Słabo poczuł, kiedy druga dłoń zakradła się z powrotem do jego dziurki, wciskając się zwinnie w rozluźnioną obręcz. Wooyoung jęknął dosadnie, oddając się rozkoszy z zamkniętymi oczami, kiedy jego kochanek zapewniał go o cudowności chwili.

Miękkie pocałunki doparły jego nagie ramię, pozwalając, aby rozczulił się w łagodności, zupełnie niwelując niewygodę lekko bolesnego rozciągania ciała. Niemal płakał na myśl, jak delikatnie i rozważnie podchodził do niego jego mężczyzna, zawsze tak rozważnie dbając o jego zadowolenie i przyjemność, pomimo swoich wyraźnie potrzebujących instynktów.

-Wiesz, że nigdy bym tego nie uczynił, chłopczyku. Moje ciało krzyczy, by mieć cię w najszczerszej opiece - Zapewnił ciepło, całując miękką skórę, nim stopniowo wyciągnął smukłe palce niezwykle wolno, aby przypadkiem nie przyprawić swojego znacznie młodszego partnera o ból - Jestem z ciebie taki dumny, kruszynko. Tak bardzo - Szepnął, powoli przesuwając swoje silne biodra, by powoli wsunąć się do środka.

Son of war // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz