rozdział jedenasty

530 37 5
                                    

Pomiędzy niewielkim otworem odrzwi a framugi stanęła ciemna sylwetka odziana w podarte, czarne łachmany, niekoniecznie zmienne od dawnych czasów wspomnień. Jego głowa była nisko pochylona, by długie, czarne włosy spływały w dół, przysłaniając lekko paloną popołudniowym słońcem twarz. Malinowe usta były delikatnie rozchylone, a lewy, nieco skryty przez odwrócenie głowy, był widocznie siny i opuchnięty.

-Mamo? - Wooyoung wyłapał chwilę, gdy drugi omega spiął się na dźwięk jego głosu, unosząc skromne, lecz wilgotne spojrzenie. 

Dopiero teraz chłopiec spostrzegł, iż cała jego lewa strona twarzy skazana była na ból mozaiki purpury, a cienka smuga krwi spływała w dół znad opadłych za czarne brwi włosów. Jego otwarte usta drżały, kiedy spoglądał na swojego szczeniaka z czystym niedowierzaniem, jakby wpatrywał się w zaledwie duszę.

Starszy mężczyzna próbował coś powiedzieć, lecz z jego ust umknęło zaledwie słabe mamrotanie. Szybko więc porzucił tę ambicję, zwykle potykając się o próg, gdy rzucił się w kierunku swojego chłopca, oplatając chude ramiona na jego ciele, by przyciągnąć go do swojej ciepłej piersi.

Wooyoung uśmiechnął się mokro, prawie płacząc, kiedy wtulał gwałtownie twarz w szyję swojego rodzica, kosztując ciepłego zapachu mlecznej czekolady, sproszonego kwaśnym zapachem strachu. Czuł, jak ciało jego matki drży ze szczęścia i rozpaczy, więc cicho przez własne łzy zaczął szeptać i gruchać, składając miękkie pocałunki na jego ciepłej szyi. Tak bardzo brakowało mu tego ciepła.

Seonghwa powoli odsunął się od swojego syna, chwytając jego miękkie policzki w długie palce. Wooyoung czuł, iż jego serce łamie się na widok zapłakanej matki, która uśmiechała się szczęśliwie w oceanie wilgoci na jego widok.

-Mój śliczny omega - Sapnął ciężko, surowym od płaczu głosem, chichotał morko, acz delikatnie, kiedy młodszy, jak w dzieciństwie ułożył dłoń na wierzchu palców swojej matki, powoli przyciągając je do ust.

-Mamo, twoja twarz... - Jęknął chłopiec, skamląc, gdy starszy ocierał jego łzy, nie zważając na swoje własne, które wciąż płynęły po niezdrowo opuchniętych policzkach.

-Nie przejmuj się, kochanie. Tak bardzo się cieszę, że jesteś w porządku - Szeptał, wciąż patrząc na młodszego, jakby był zaledwie widmem jego syna.

-O mój syn powrócił! - Ciało Seonghwy i Wooyounga wyraźnie spięło się na zbyt znajomy dźwięk, gdy już po chwili wysokie i w pełni pijane ciało Alfy wyłoniło się z wnętrza ciasnej chaty. Włosy mężczyzny były równie blade, jak jego syna, lecz równie mocno posiwiałe w wielu już miejscach i wyzbyte z warkocza, podczas pojedynczego pojedynku, który przegrał. Jego silne i ciężkie ramie opadło na szczupłe barki Seonghwy, sprawiając, iż omega ugiął się pod ciężarem - Jak tam bycie dziwką przyszłego wodza? - Spytał bez uprzedzenia, ściskając czarnowłosego mężczyznę nieco mocniej, by zmusić go do uległości u jego boku. 

Ramiona starszej Omegi łagodnie opadły z twarzy swego syna, gdy jego twarz wykrzywiła się w tłumionym grymasie bólu. Patrząc teraz w przeszłość, Wooyoung nigdy nie poznał imienia swego ojca, zwykle zwracając się do niego tytułem Alfa. Przywykł jednak do tego, ledwo zając mężczyznę, który przyczynił się do jego spłodzenia.

Seonghwa nie trafił tak dobrze, jak on sam, choć sposobność była dość podobna. Oboje prezentowali się niemal zbyt wcześnie w wieku jeszcze zbyt młodym przed ustaloną pełnoletnością wiosen osiemnastu. Również zostali sprzedani w ręce pragnących Alf, jednak jego mama trafiła w ręce starego Alfy bliskiego niemal pięćdziesięciu lat, samemu mając zaledwie czternaście.

-Zostaw go - Wycedził chłopiec, robiąc krok, by chwycić dłoń swojej mamy, wyciągając ją spod ramienia jego niepołączonego partnera. Wiedział, iż warkot, który wydobywał się z jego małej piersi, mógł uchodzić dla Alf za uroczy i niemal kapryśny, jednak wciąż wydusił z siebie słabą wibrację, gdy jego ojciec zrobił krok w kierunku starszej omegi.

Son of war // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz