Arkadia szczęścia minęła równie szybko, jak zaznała swego złotego początku, a Wooyoung utracił wszelkie obiecane mu dobro.
Pozostał sam w czterech ścianach chaty z kategorycznym zakazem wychodzenia na światło dzienne bez akompaniamentu, któregoś z zaprzyjaźnionych mu Alf, jednakże żadna nie pokazała się w ostatnim czasie godzin długiego i nudnego dnia. Wooyoung jednak rozumiał przyczyny jego aresztu. Nowy status Sana przysporzył mu wielu wrogów publicznych, wiedzących, jak nowy przywódca ceni sobie szczęście swojej małej Omegi, a po ostatnich wydarzeniach chłopiec obawiał się, iż będzie powodem straty czegoś więcej, niżeli tylko oka swego kochanka.
Pozostał więc biernie zajęty prostymi czynnościami. Przeszukał cały dom swojego Alfy, zaglądając i uporządkowując starannie każdy najmniejszy kąt i nie dziwiło go, iż odnalazł kilka zawstydzających rzeczy, jak i wiele przydatnych.
Jedyny czas, gdy samotność ustąpiła, była chwila, kiedy czerwonowłosa Omega przybyła zjeść z nim ciepły posiłek. Mimo iż Wooyoung o poranku zjadł pozostawione przez Sana śniadanie, czuł się wystarczająco głodnym, by w ciągu sekund opustoszyć świeżo przygotowane dla niego naczynie.
-Wiesz, co stało się z Sanem? - Spytał zagubiony chłopiec, lekko ubolewając, iż zbudził się zupełnie sam.
Od wczorajszego posiłku ciągle byli otoczeni przez ich przyjaciół, więc Wooyoung nie miał szans wyznać mu prawdy o nowym życiu. Kiedy nastał już późny wieczór wyzbyty z cienia słońca, oboje byli niemal zbyt zmęczeni, by dotrzeć do łoża, a zanurkowanie w cieple wielu futer było jednoznaczne z natychmiastowym zgubieniem w krainie nieświadomości.
Rano jednak dzieciak nie doszukał się swego kochanka, a jedynie wilczka, który spał posłusznie u jego stóp. Po jego brudnym podbrzuszu podejrzewał, iż San zabrał go na poranny obchód, szkoląc zwierzę, aby nieco bardziej je udomowić. Udało mu się to uczynić zatrważająco szybko, gdyż nawet teraz szczenie leżało grzecznie, obserwując jedynie otoczenie swym podejrzliwym, lekko zlęknionym wzrokiem, lecz bez krzty agresji w swym posłusznym zachowaniu.
-Wszyscy zostali zawezwani do rady, by uporać się ze śmiercią władcy, więc nie podejrzewam, iż wrócą dość szybko. Zapewne dopiero późnym wieczorem, przeto nie powinieneś oczekiwać na jego powrót - Wyjaśnił mężczyzna zupełnie nie wzruszony, nim spojrzał na młodszego chłopca - Czemu? Nie powiedział ci?
-Spałem, kiedy wyszedł, a zapewne zrobił to rano, gdyż jego dzień uwzględnia jeszcze rutynowy obchód po okolicznych lasach, kiedy śpię - Mingi mruknął ze zrozumieniem. Pomimo iż nie znali się długo, Wooyoung odgadł go wystarczająco dobrze, aby oddać mu swe serce i zaufanie. Czerwonowłosy mężczyzna był bowiem miły i troskliwy, choć czasem wydawał się wciąż delikatnym dzieckiem, które oburzało się naiwnie, aby później wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem... może właśnie dlatego, między nimi nawiązała się dość ciasna więź - Ja... Yunho wspominał wczoraj, że miałeś już szczeniaka, prawda? - Spytał niepewnie, bojąc się, iż zrani swymi słowami wciąż wrażliwą Omegę. Nie chciał zasmucić Mingiego swoimi słowami, jednakże było to nieuniknione. Sam bowiem dopiero radził sobie z samą świadomością aspektu bycia w ciąży, wciąż uważając, iż jest to zaledwie oniryzmem jego upragnionego życia, a myśl, że miałby to utracić...
-Tak... - Szepnął z tragicznym bólem, nim jego bystre oczy błysnęły w dziwnej ekscytacji - Ale Yunho chce mi pomóc je odszukać. Ja... naprawdę nie mogę uwierzyć, że w ogóle to zaproponował, wiesz... to całe bezpieczeństwo, pomoc, miłość... to takie... - Odpowiedział z ciepłym uśmiechem zadowolenia, wyraźnie marząc o czymś, co wydawać by się mogło niedoścignione w jego poprzednich dniach.
-Nierealne? - Drugi z sympatią pokiwał głową - Nie jest to łatwe do zrozumienia, wiem... - Westchnął chłopiec spoglądając w dół - Nawet nie wiem, czemu to robią. Nie mają z tego korzyści, a nawet tracą, ale coś w ich umysłach... Nawet nie wiem, czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego są tak dobrzy dla tego świata - Mruknął chłopiec, pogrążony w swej głowie. San był ucieleśnieniem jego ideałów. Kimś tak abstrakcyjnym, iż nawet nie chciał wierzyć, że jest prawdziwy... że jego słowa są prawdziwe. A jednak.
CZYTASZ
Son of war // WooSan
FanficTwoje dłonie na moim ciele, pozostawiły po sobie ślad. Odebrałeś mi sen, ofiarowując przyszłość. Rozlałeś krew moich wrogów, by zadośćuczynić. Myliłem się... nie nienawidziłeś mnie, ty kochałeś. A ja wątpiłem, czy syn wodza potrafi jeszcze kochać. "...