25| He don't believe me...

139 7 19
                                    

TW: PANIC ATTACK

- Amore..- Podszedł do mnie szatyn, szybkim krokiem, od razu chowając mnie w szczelnym uścisku.- Już dobrze słoneczko oddychaj..- Uspokojał mnie, gładząc po podbrzuszu. Nie byłam w stanie się uspokoić, mimo że nie płakałam, oddech nie chciał współpracować z moimi płucami. Bardzo panikowałam, przez co miałam odczucie, że zaraz się uduszę.- Giorgia, hej spójrz się na mnie.- Starał się mnie wyciszyć.- Wdech..- Wziął głęboki wdech, starając się sprawić, abym zrobiła to samo. W końcu mój organizm przełamał barierę, tak dużego strachu, dlatego też byłam w stanie wziąć oddech.- Dokładnie tak bellisima, a teraz wydech..

- N-Nie ja nie m-mogę...- Jąkałam się.

- Oczywiście, że możesz.- Przysunął mnie do swojej klatki piersiowej.- Wiem, że potrafisz skarbie. Nie myśl o niczym i oddychaj.

Po mniej niż 2 minutach wreszcie mój organizm się wyciszył. Było mi strasznie głupio, zrobiłam z siebie idiotkę, nie dość że przy Damiano to jeszcze przed mieszkaniem Victorii, która napewno to widziała.

- Kochanie, rozumiem że w tym momencie to dla ciebie ciężki temat, ale co się stało?..- Spytał, pomagając wejść mi do samochodu. Bałam się mu tego powiedzieć, strasznie się bałam. Jednak nie chciałam mieć przed nim żadnych tajemnic.

- Nie wiem, czy to akurat ja powinnam ci to mówić. Moim zdaniem powinieneś porozmawiać z Victorią sam na sam..- Odpowiedziałam, wyciszonym głosem.- Przepraszam..- Schowałam twarz w drżących dłoniach.

- Gio, spójrz się na mnie..- Poprosił, gładząc mnie po nodze. Skierowałam na niego wzrok moimi wypełnionymi łzami oczami. Był przestraszony moim stanem, po raz kolejny. Czułam straszne duże poczucie winy.- Wszystko jest w porządku, nie musisz za nic przepraszać. Nie zrobiłaś nic źle..- Próbował przekonać mnie, do jego myśli.- Porozmawiam z Victorią, tylko nie płacz już proszę..- Wytarł szybko łzę, spływająca po moim policzku.
_______________________________________

- 17:42 -

Siedziałam cicho, w ramionach Damiano. Leki epileptyczne, które wzięłam kilka chwil wcześniej, zaczęły działać. Dlatego też czułam jakby wszystko było spowolnione.
Mój organizm był od środka wyniszczony ilością tak bardzo mocnych leków i praktycznie codziennymi atakami paniki.

Nagle z nikąd, oboje usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Za nim zdążyłam się obejrzeć, Damiano był już przy drzwiach. W przeciągu kilku sekund usłyszałam Victorii. Byłam zszokowana, a w moich myślach pojawiało się mnóstwo pytań. Szybko do nich podeszłam. Blondyka gdy tylko mnie zobaczyła, udawała przerażoną. Znałam ją za dobrze, żeby wiedzieć kiedy kłamie, a kiedy nie.

- Um..- Zaczęłam.- Szukasz tu czegoś?

- Chciałam porozmawiać, z Damiano..- Odpowiedziała mi, unikając kontaktu wzrokowego. Bez słowa odeszłam, po czym uznałam, że nagłe podniesienie się, wcale nie było dobrym pomysłem. Poczułam mocne kołotanie serca, przez co momentalnie zrobiło mi się dziwnie nie dobrze. Nie chciałam pod żadnym pozorem zwracać na siebie uwagi, siedziałam cicho, starając się wstrzymać drganie dłoni.

Po kilku minutach Damiano i Victoria wyszli z pomieszczenia, w którym rozmawiali, blondynka oceniała mnie wzrokiem, a szatyn patrzył na mnie z pogardą. Zaczęłam czuć coraz większy stres.

Co ja takiego zrobiłam?..

- Giorgia, wytłumacz mi co się stało, gdy pojechałaś do Victorii.- Rozkazał Damiano, zakładając dłonie, przy klatce piersiowej. Wzięłam głęboki wdech.

- Martwiłam się o Victorie, tak samo jak ty. Poprostu zapytałam się, czy wszystko w porządku i czy potrzebuje pomocy. Nic więcej nie mówiłam.

- Ah tak? To czemu dosłownie przed chwilą, Victoria we łzach wyznała mi, że zaczęłaś ja wyzywać?- Nie mogłam w to uwierzyć.

- Słucham?!- Odpowiedziałam pełna nie dowierzania, smutku i złości. Od razu podnosiłam się do pozycji stojącej.- Nie chce ci niszczyć interpretacji jej kłamstw, ale to ona przyznała mi się, że ciebie kocha! Po czym krzyczała mi prosto w twarz, że jestem suką!-

- Nie wierzę ci.- Miałam ochotę się rozpłakać.

Nie wierzy mi.

- Damiano co ty pieprzysz do cholery! Pomyśl w końcu, dlaczego mógłam mieć jebany atak paniki po wyjściu z jej pieprzonego mieszkania?!- Wcale nie mówiłam głośno, leki na tyle mnie wyciszały, że nie byłam w stanie mówić głośniej, niż mój normalny ton głosu.

- Bo cały nasz związek mnie manipulowałaś do jasnej cholery!- Krzyknął podchodząc do mnie. Modliłam się w duszy, żeby tylko nie podnosił na mnie ręki.- Mam dość tego, że za każdym razem gdy jedynie gorzej się poczujesz robisz z tego pierdoloną szopkę!- Moje gardło poraz kolejny się zacisnęło.- Gdybyś brała te zasrane leki, nic takiego by się nie działo, ale nie oczywiście Giorgia Soleri mówi nie. Przestań za każdym razem zwracać na siebie uwagę, zawsze siedzisz cicho czekając tylko, aż zacznę być tym kochasiem i mówić ci jaka ty nie jesteś wspaniała!- Dłonie piekielnie mi drżały. Poraz kolejny dzisiaj, poczułam straszny ból w podbrzuszu. Nie chciałam nic mówić, stałam patrząc się w jego mocno ciemno brązowe oczy.

- Skończyłeś?- Bliskim płaczu w końcu odparłam. Chłopak stał cicho.- Naprawdę nie rozumiem twojego zachowania. Nie jesteś nastolatkiem, żeby drżeć się na mnie kilka godzin, po tym jak mówiłeś mi, że jestem miłością twojego życia. Będziesz miał dziecko do cholery, nie wiem czy do ciebie to dociera.- Mówiłam nadal drżącym głosem, próbując wytłumaczyć mu jego zachowanie.- Nie wiem też, czy rozumiesz że problemy do mnie przez to, że mówię ci kiedy źle się czuje jest szopką. Rozumiesz, że kiedy atak będzie stłumiony, może się stać coś fatalnego? Kocham cię nad życie kurwa, ale jeśli w tym momencie wyjeżdżasz mi z komentarzami, że nie wierzysz w moje słowa. To ja nie jestem pewna, czy to ma jaki kolwiek sens do cholery. Przecież już od dłuższego czasu zauważyłam, jak slinisz się do Victorii, a ona do ciebie...- Czułam, jakbym właśnie zajęła ze swojego serca ogromny ciężar. Od zawsze byłam tą kochaną, ostrożną, i w pewnym sensie niczym nie wyróżniającą dziewczyną. Przez co jak można się domyśleć, zostawałam wiele razy wykorzystywana.

Czy pod tłem seksualnym, fizycznym czy psychicznym. Zawsze padało na mnie, przecież nikomu nie powiem prawda?...
_______________________________________

matko jedyna, przepraszam że nie było rozdziału w poniedziałek, no ale trochę zdrowie mi się rozjebało i nie miałam ani siły, ani ochoty pisać.

aczkolwiek, mam też dwie wykurwiste wiadomości
pierwsza jest taka, że prawdobodnie znalazłam leki, które pomogą w tak wielkim bólu w jakim jestem 24/7
a druga jest taka, ze za niedługo zamawiam ksiazke gioo!!


Giorgia Soleri x Damiano David | TO THE END.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz