46 | It's scary.

66 2 0
                                    

Obudziłem się w miarę wcześnie. Tak jak mogłem się spodziewać, pogrążona w głębokim śnie Giorgia, leżała tuż obok mnie. Nie miałem zamiaru jej budzić, wręcz przeciwnie chciałem, aby odpoczęła najbardziej jak może. Pocałowałem jedynie brunetkę w czoło, wykonując krótkie i delikatne pogładzenie po jej podbrzuszu.

Poczułem to. Poczułem nasze dziecko.

- Dzień dobry kotku..- Mówiłem przyciszonym głosem, z uśmiechem na twarzy.- Oh Gio, kochanie moje..- Spojrzałem się na jej bladą, wymęczoną twarz. Postanowiłem zrobić dla niej coś miłego, aby mogła odejść myślami od tego co się dzieje.

Zszedłem na dół, kierując się do kuchni.

- Ciaooo.- Przywitałem się z Ethanem, Victorią i Laurą bo jak na razie tylko oni siedzieli na dole.

- Heej, jak tam?- Spytała Victoria.

- U mnie w porządku, gorzej z Gio.- Usiadłem na krzesełku.

- O właśnie, co u niej?- Usłyszałem głos Laury.- Wczoraj cały dzień siedziałam przy eseju. Wybaczcie, że za bardzo nie rozmawiałam.

- Właściwie to, nie wiem czy wiesz, ale Giorgia choruje na..- Zaciąłem się, do tej pory miałem ciarki gdy o tym mówiłem.- Na padaczkę.- Miałem wrażenie, że dziewczyna na początku nie uwierzyła w moje słowa.

- Naprawdę?..- Na jej twarzy pojawił się smutek.- Tak mi przykro, jak się czuje?

- Ostatnimi dniami jest naprawdę ciężko, ma ataki bez przerwy.- Mówiłem wstając z krzesła, z intencją zrobienia brunetce śniadania.

- Wiesz no, tak się składa, że jestem na medycynie, więc gdybyście czegoś potrzebowali to mów okej?

- Tak jasne.- Uśmiechnąłem się lekko.- Dzięki.

- Luz, serio. Chce wam pomóc.

Zacząłem robić ulubiony posiłek Giorgii, jeszcze przed pogorszeniem jej sytuacji. Bardzo martwiłem się o to, czy jej zaburzenia odżywania do niej nie wracają. Nie mogłem pozwolić na to, aby znowu zaczęła się głodzić.

Ostrożnym krokiem, wszedłem na górę po schodach. Śniadanie położyłem na biurku, stojącym naprzeciwko łóżka, po czym kucnąłem przy dziewczynie i zacząłem gładzić ją po policzku.

- Amoree..- Powiedziałem ciszej, aby jej nie przestraszyć.

- Hm?...- Cicho mruknęła, otwierając delikatnie oczy.- Dzień dobry..- Uśmiechnęła się lekko.

- Dzień dobry.- Pocałowałem jej usta.- Lepiej się czujesz skarbie?

- O wiele, dziękuje.- Podniosła się na rękach, co łączyło się z słyszalnym dźwiękiem strzelania kości łokci.- A ty? Nie macie dzisiaj wywiadu?- Mówiła, ziewając nadal ze zaspaną twarzą.

- Nie, spokojnie.- Uśmiechnąłem się delikatnie.- Dopiero jutro, i to dość późno.

- Rozumiem..- Podkuliła nogi, do klatki piersiowej.

- Proszę tesoro..- Podałem dziewczynie, wcześniej przygotowane przeze mnie śniadanie. Widziałem, jak w jej oczach pojawia się strach, związany z niewiedzą ilości kalorii w posiłku. Znałem ją na tyle długo, iż wiedziałem, że wprawia ją to w paranoje aż do teraz. Wiedziałem również, że muszę zrobić wszystko, aby Giorgia jak najszybciej i najbardziej skutecznie jak się da, wyszła z tej okropnej pułapki w jej własnej psychice.

- Ale ja..- Zaczęła przerażona.

- Wiem kochanie, wiem.- Pogładziłem ją delikatnie po dłoni.- Nie możesz tego tak dalej ciągnąć, naprawdę wiem, że to ciężkie, ale ty siebie niszczysz i nie tylko siebie.- Zmieniłem miejsce gładzenia na jej podbrzusze.- Jedzenie to nie jest nic złego. Zasługujesz na nie jak każdy inny, jesteś idealna.

- Dziękuję, że tak mówisz, ale ja naprawdę..

- Dasz radę, wierzę w ciebie i zawsze będę cię wspierać.- Brunetka wzięła głęboki wdech, spoglądając przestraszona na miskę z owsianką.

Tak. Pierdoloną owsianką. Jej ojciec sprawił, że boi się zajebanej owsianki. To jej popierdolony ojciec sprawił, że teraz boi się cokolwiek zjeść, tak aby nie przytyć, mimo stanu wychudzenia.

- Przepraszam Damiano, nie dam rady.- Odłożyła łyżkę w miejsce gdzie leżała chwilę temu, wycierając pojedynczą łzę, która zdążyła spłynąć po jej policzku.

- Giorgia myszko, chociaż spróbuj proszę.

- Ale to nie ja to zrobiłam, a jakby tego było mało owsianka jest za kaloryczna. Przytyje jeżeli to zjem.- Gdy słyszałem te słowa, wychodzące z jej ust, już wiedziałem, że łatwo nie będzie.

- Obiecuję Ci, że nie przytyjesz ani trochę. Nawet jeśli, to nie jest nic złego. Waga nie definiuje twojej wartości.

- To ma za dużo kalorii, nie zjem tego..- Patrzyła się na swoje kościste dłonie, wychudzone do tego stopnia, że było widać każdą kość i ścięgna.

- Zdaje sobie sprawę z tego, że na pewno nie jest Ci prosto się przełamać amore, ale jesteś w takim stanie, gdzie ja nie mogę ci pozwolić na poddanie się w takich rzeczach.- Złapałem delikatnie jej dłoń.- Jeżeli teraz będziesz walczyć i się nie poddasz, to będzie tylko łatwiej, mówię Ci.- Dziewczyna biorąc głęboki wdech, zamknęła oczy na krótką chwilę, a po otwarciu ich nabrała nie dużą porcję na łyżeczkę.- No dalej, to nic złego. Nic złego się nie stanie..- Powolnym ruchem, łyżeczka trafiła do jej ust. Byłem z niej bardzo dumny, ale ona wręcz przeciwnie. Widziałem gigantyczne i nie porównywalne do niczego poczucie winy na jej twarzy.

Wypuściła powoli powietrze, po chwili powtarzając czynność głębokiego wdechu.

- Brawo skarbie, to już krok w przód.

- To jest straszne..

- Wiem skarbie, wiem. Jedzenie nie robi Ci krzywdy, dzięki niemu możesz mieć siłę, na robienie tego co kochasz. Daje siłę tobie, i naszemu bobasowi amo.

- Ja wiem, ale nie potrafię obsesyjnie przestać myśleć o tym co jem, ile jem i czy na pewno nie przytyje..- Odparła, ściszonym głosem.

- Dlatego walczysz skarbie. Zdaje sobie sprawę, że to jest naprawdę ciężkie żeby nie słuchać głosów w twojej głowie, ale wszystko jest w porządku i gwarantuje Ci, że nie przytyjesz robiąc to, co daje nam siłę żeby żyć.

- Masz rację, przepraszam. Ostatnio coraz częściej mam takie myśli, nawet nie wiem czemu...

- Nie masz prawa wiedzieć, nie kontrolujesz tego bella
______________________________________

Giorgia Soleri x Damiano David | TO THE END.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz