Na jawie

23 2 0
                                    

-Aaaaaaa- wrzasnęłam, byłam cała spocona.

-Ashley.. Jak dobrze że się obudziłaś, miałam już wzywać pogotowie- odetchnęła z ulgą instruktorka.

Nie wiedziałam że podczas omdlenia można mieć koszmary.

-Co się stało...? -Powoli zaczełam się podnosić przy pomocy kobiety.

-Zemdlałaś na wejściu do szkoły tańca- odparła prowadząc mnie w stronę recepcji.

Siedziałam na krześle a na przeciwko za ladą instruktorka.

-Często miewasz takie zawroty głowy?- zapytała podając mi szklankę z wodą

-Od jakiegoś czasu... -odparłam biorąc łyk wody- ogólnie dlaczego miałam przyjść wcześniej?-Rozglądnęłam się- nie widzę nikogo z grupy... - odparłam

-Zajęcia przejął pan Radek, są na małej sali- to mnie upewniło że dany koszmar to był jedynie chory sen

Pokiwałam głową i wypiłam resztę wody.

-Już lepiej? -Zapytała zabierając pustą szklankę

-Tak, dziękuje- uśmiechnęłam się lekko

-Zadzwonić do kogoś by po ciebie przyjechała? -wyciągneła telefon

-Nie ma takiej potrzeby- zaprzeczyłam - Dojadę autobusem- wyjełam telefon z kieszeni sprawdzając rozkład jazdy

-Nowy telefon? -zapytała wpatrując się w rozpiskę

-Hah... Stary... Tylko poprzedni uległ małemu uszkodzeniu i używam zastępczego- spoglądnęłam na kobietę

Przypomniała mi się ta sytuacja kiedy rozbiłam go po tej wiadomości...

W oku zaroiła się łza która delikatnie zaczęła spływać po moim policzku.

-Wszystko w porządku?- zapytała podnosząc lekko brew

-Tak... - szybko otarłam spływającą kroplę- Mam za 5 min autobus będę już szła- wstałam i po raz kolejny nie mogłam utrzymać równowagi

-Usiądź proszę- kobieta wyszła zza lady i ponownie mnie usadowiła

-Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje- oczywiście podejrzewam że to przez mój mdły apetyt ale przecież jej nie powiem

-A jesz ty coś w ogóle? -Staneła nade mną
krzyżując dłonie

-Tak.. - odparłam bez najmniejszego namysłu- kurde spóźniłam się... Na autobus- spoglądnęłam na godzinę w telefonie

-Dzisiaj i tak wychodzę wcześniej to mogę cię ponownie podwieźć - Uśmiechnęła się szeroko

-Nie trzeba, pojadę innym autobusem- posłałam jej delikatny uśmiech

-Nie tak dawno zemdlałaś, nie mogę pozwolić na kolejny taki upadek... Martwię się

_____________________

Godzinę później siedziałam w czarnym Volsvagenie.

-Twoi rodzice już wrócili? -zapytała wpatrując się w drogę

-Nie- po drapałam się po nosie- wyjazd się im przedłużył - skłamałam.... Nie chciałam by wykorzystała okazję do rozmowy z moją mamą.
W końcu znam takie zagrywki.

-Szkoda... Myslałam że, tym razem uda mi się porozmawiać z twoimi rodzicami- skierowała spojrzenie w moją stronę.

Uśmiechnęłam się lekko wpatrując się w drogę.

Jakieś 200 metrów za zakrętem ujrzałam dwa radiowozy policji oraz karetkę.
Jeden z policjantów kierował ruchem samochoduw.

-Ciekawe co się tam stało- kobieta zatrzymała pojazd czekając na znak funkcjonariusza o zgodę na dalszy przejazd.

Spoglądnęłam na ratowników kierujących się w stronę...

Przetarłam oczy zaraz po mnie instruktorka, na pobliskiej gałęzi była uwiązaną lina na której wisiał chłopak.

-Boże... -kobieta zasłoniła usta z przerażenia.

- Chyba go znam... - przyglądnęłam się jasno czekoladowym włosom i rzucającej się w oczy odblaskowej koszulce.

Chodził ze mną do szkoły w sensie nie był w mojej klasie ale często go widziałam w bibliotece.

I nie żebym była kto wie jakim molem książkowym, przychodziłam tam tylko posiedzieć. Zawsze tam przesiadywałam kiedy potrzebowałam trochę ciszy i spokoju, to było jedyne miejsce w szkole pozbawione wszelkiego zamętu.

Czasem zamieniłam z nim pare zdań, pamiętam jak kiedyś mi opowiadał o swoim dzieciństwie w którym zresztą nie miał łatwo, wychowywał się bez matki zaś ojciec nigdy nie potrafił dać mu wystarczającej uwagi. Widział tylko czubek własnego nosa a liczyła się dla niego jedynie praca.

Przykre...

Łza słynęła mi po policzku

-Był dla ciebie kimś ważnym? -Kobieta wyciągnęła mnie z zamysłu i położyła dłoń na moim udzie.

- Słucham...- przetarłam policzek- Nie, przesiadywał w bibliotece- spojrzałam na ratowników zasłaniających zwłoki czarnym materiałem- Nie rozmawiałam z nim za często- poprawiłam się na fotelu

-Rozumiem.. -po chwili przyglądała się wraz ze mną zwrotu akcji

Kiedy policjant pokiwał głową i wskazał gestami rąk drogę ,ruszyłyśmy.

-Ehh... Nie wiem dlaczego ludzie robią takie rzeczy- odparła kobieta

-Może dlatego, że nie widzą innego rozwiązania- wzdrygnęłam lekko ramionami

-Ależ rozwiązanie jest zawsze, a jeśli potrzebuje się pomocy wystarczy tylko o nią poprosić- westchnęła zerkając na mnie kątem oka

-Nie zawsze ma się do kogo pójść, takie osoby nie spostrzegają tej opcji pozytywnie a wręcz boją się okazać skruchę i słabość pytając o pomoc- obruciłam głowę w stone szyby po mojej prawej stronie obserwując mijane  drzewa i znaki- A kiedy już nie widzą żadnej deski ratunku chwytają po używki lub robią inne okropne rzeczy, a to wszystko po to by zagłuszyć wszelkie uczucia i myśli znajdujące się w głowie. Niestety z czasem i to przestaje wystarczać i podejmuje się ostateczne kroki jakimi jest decyzja o odebraniu sobie życia- w dalszym ciągu wpatrywałam się pustym spojrzeniem w migające przed oczami otoczenie

-Głębokie przemyślenie- odparła parkując pojazd na pobliskim parkingu blisko mojego domu

-Ale jednego jestem pewna, jakbym planowała już coś takiego to na sto procent nie wieszłam bym się tusz przy drodze, przecież tamtędy jeżdżą rodziny z dziećmi. A taki widok może być wielką traumą, zatem na pewno było by to jakieś miejce do którego nikt nie zagląda- posłałam ostatni uśmiech i wyszłam z pojazdu.

Jedyną rekacją jaką zobaczyłam po mojej wypowiedzi był pusty wzrok a na ustach lekkie przerażenie blondynki.

Kiedy kobieta równiez wyszła z auta zatrzymałam się.

-Dziękuje za podwózkę- krzyknęłam i szybkim krokiem weszłam przez próg domu na którym zatakował mnie browar, mój głupiutki mopsik.

Poszłam na górę do swojego pokoju odrazu padając na łóżko.















Ostatnia/iskra nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz