Czołgam się do wyjścia z tego miejsca tortur które Ashley nazywa domem.
-Zaczekaj- chwyta mnie za ramię Delish.
Syczę z porzerającego mnie bólu po tak ostrych ćwiczeniach.Odwracam się do chłopaka.
-Nic jej nie jest? -Pyta z zaciekawieniem a wokół mnie gromadzi się reszta ciekawskich hien.
-Dalej jest w śpiączce, lekarze nie chcą mi nic powiedzieć. Ale jej mama twierdzi że z tego wyjdzie i stanie na równe nogi- drapie się po skroni, staram się nie dać po sobie wykryć kłamstwa. Uśmiecham się.
-Jeju to super, czekamy na nią- odpowiada cała grupa chórkiem.
Chwytam za klamkę i wychodzę.
Toczę się po schodach aż docieram do wyjścia.
Kiedy wdycham tonę świeżego powietrza gwałtownie czuje sie lepiej.
Przebiegam przez ulicę wpatrując się w jeden martwy punkt.
Siadam na ławce obok wielkiego dębu.
Spoglądam w ekran smartfonu. Dzisiaj nie mam już siły biec do szpitala, wiem ze Ash da sobie radę i pewnie by chciała abym odpoczą.
Wchodzę w ikonkę kontaktów, wciskam nazwę "Wuj Roman".
Po dosłownie trzech sygnałach słyszę jego głos.
___________________________________________
-No co tam Nat?
-Dał byś radę po mnie przyjechać pod szkołę? - pytam.
-Jasne, a nie wybierasz się do tej swojej niuni?- słychać szepty w słuchawce.
-Poprostu przyjedź, czekam na ławce obok wielkiego dębu- rozłączam się.
___________________________________________
Zawsze miał te swoje głupie poczucie humorku, irytujące.
-hej, mogę się przysiąść? - słyszę męski głos za moimi plecami.
Odwracam głowę a za mną stoi wysoki brunet o bladej karnacji, ubrany w dżinsy i szarą bluzę.
Szarą bluzę.
Kurde to bluza Ash!
-Skąd masz te bluzę? -pytam z zaciekawieniem, wskazuje na wolne miejsce. Chłopak podchodzi i się przysiada.
-Dostałem od jednej dziewczyny, a raczej wziąłem- pauza- zresztą, to skomplikowane- uśmiecha się.
-Wybacz ale mogę zapytać o imię? -spoglądam na chłopaka z zaciekawieniem.
-Ashley- odpowiada na co wytrzeszczam oczy.
-To ty jesteś Tyler? -pytam z zdumieniem na twarzy.
Chłopak spogląda na mnie badawczo.
-A ty to pewnie Nathan- odpowiada.
Zapadła głucha cisza.
To ten chłopak o którym opowiadała mi Ash, o którego byłem tak zazdrosny.
Tylko czy on czasem nie został aresztowany?
-Czekaj, czemu nie siedzisz w areszcie? -pytam.
-Nie mieli na mnie nic, wypuścili mnie po dniu- wzrusza ramionami.
-Dzięki że byłeś wtedy przy Ash, kiedy no ten chłopak i w tym lesie kiedy próbowała...- przerywa mi.
-Nie ma za co stary- klepie mnie po plecach- A co z nią? Nie odpowiada na moje sms- smutnieje.
-Jest w szpitalu- kieruje wzrok na smartfon, wyszukuje jednej fotografii.
Podsuwam chłopakowi telefon.
-Leży w śpiączce, podpięta pod respirator. Nie zdążyłem dobiec na czas by do tego nie doszło. Czuje sie winny za to zapisałem się na tańce by nie przegapiła żadnego kroku, robię z siebie durnia przez jej chorą nauczycielką. Przychodze co dzień do szpitala, śpię przy jej łóżku. Co dzień do kupuje kolejne pluszaki by jak się obudzi wiedziała że o niej pamiętam. Na tym zdjęciu tak słodko wygląda- zabieram telefon.
-Kochasz ją? -Pyta.
-Bardzo- spoglądam na po smutniałego Tylera.
-Mam nadzieję że z tego wyjdzie, myślisz że mogę tam przyjść?- pyta z błagalną miną jakbym był jego ojcem.
-Jasne- uśmiecham się szeroko.
-I nie obwiniaj się stary.
Słysze klakson. Gwałtownie podskakuje.
-Dawaj młody! -krzyczy wuj.
-Sory muszę spadać, ale wpadnij do szpitala- uśmiecham się na co chłopak wstaje wraz ze mną.
Przytula mnie a ja chwilowo drętwieje lecz po sekundzie odwzajemniam uścisk.
Wskakuje do auta przez otwate okno. Nie wiem dlaczego to robię ale poczułem że muszę mu zaimponować, chore.
Wiedzę jak chłopak zasłania usta z przerażenia kiedy widzi jak za wisam w połowie futryny.
-Czekaj, pomogę ci- podbiega.
Czuje jego uścisk oplatający moje dogi.
Wpycha mnie do środka.
Siadam na siedzeniu, zapinam pasy.
Spoglądam na rozbawionego Tylera.
Obolały wymuszać uśmiech wdzięczności za pomoc w wyjściu z tej niekomfortowej sytuacji.-No to co dupeczki, kiedy ślub? -Śmieje się Roman.
Przewracam oczami i kopie w przednie siedzenie. Wujek wzdryga.
-Do zobaczenia- macha Tyler i wchodzi do lasu.
Spoglądam na wujka który trzepocze rzęsami.
-Jedziesz czy dalej będziesz pisał książkę o pseudo gejach? -chwyta za kierownicę.
Opieram się o fotel.
CZYTASZ
Ostatnia/iskra nadziei
Teen FictionNadzieja się rodzi w każdym z nas. Jest naszym wskaźnikiem i drogowskazem. Tracimy ją wtedy gdy walczymy z czasem, usiłujemy na przekór przeszłości w biec w sidła. Toczymy tam walkę z demonem ciemności ale i tak nie zmienimy przyszłości. Dzieje się...