Migawka

18 3 0
                                    

W tamtym momencie całe życie przeleciało mi przed oczami.

Przeklinałam samą siebie za wszystkie trudne chwile, to moja wina. Gdybym się nie urodziła na pewno nie było by ze mną tylu problemów.

Nie tylko dla mnie było by to korzystne ale i dla ludzi jak i moich rodziców. Bynajmniej obecnie mam takie myślenie bo traktują mnie jak powietrze. Wszystko co robię jest złe, dlaczego?

Chciałam bym wrócić do dzieciństwa, wtedy jak miałam 6-7 lat.

Tak prawda zawiodłam ich nieraz ale wtedy takimi problemami było stłuczenie wazonu albo zjedzenie ciasteczek mimo zakazu mamy apropo ciastek. Kochałam obiady mamy. Kochałam w dzieciństwie się z nią bawić, nazywała mnie wtedy małą księżniczką.

Kiedy otarłam kolano ona je całowała i zawsze dostawałam coś słodkiego.

Tata zawsze był zapracowany ale mimo braku sił ,po pracy potrafił przyjść do mojego pokoju od stawiając najwspanialsze występy na dobranoc w historii.

Niestety szkoda że teraz tak nie jest, dzieciństwo to był inny wymiar. Teraz ważna jest tylko praca i oceny.

Nie chce się poddawać ale brakuje mi wsparcia i obecności ,czuje sie poprostu samotna i niekochana.

Pst... Pst...

Usłyszałam szept i odchyliłam lekko głowę do tyłu.

-Żyjesz? -Zapytał zakaptużony mężczyzna (sugerując po mocnym męskim głosie)

Mrugnęłam dwa razy twierdząco.

Podszedł bliżej i pomógł mi usiąść.

-Pokaż- chwycił moje dłonie -kurwa bardziej się nie dało? -zapytał ściągając kaptur.

Ku moim oczom okazał się brunet o delikatnie piwnych oczach i bladej karnacji.

Chwycił odstający materiał mojej koszuli.

-Mogę?- Zapytał spoglądając mi głęboko w oczy.

Kiwnęłam twierdząco głową.

Chłopak rozerwał biały materiał przedzielając go na dwie szerokie części obwijając nimi moje nadgarstki.

-Dasz radę wstać?- Złapał mnie lekko za ramiona.

Próbowałam się podnieść lecz nie miałam siły.

Brunet poprawił mi nogi próbując mnie podnieść.

-Ale ty jesteś lekka- odparł niosąc mnie przez las.

Kątem oka ujrzałam ścieżkę którą się kierowałam idąc na most.

Po chwili widziałam koniec lasu.

-Dobra tu cię musze zostawić, na pewno ktoś cię zauważy- wyszeptał opierając mnie o konar drzewa.

Założył kaptur i szybkim ruchem zawrócił do lasu.

-Zaczekaj! -ledwo wyrwałam.

Chłopak się zatrzymał i odwrócił głowę w moim kierunku.

-Jak masz na imię? - zapytałam powoli tracąc przytomność.

-Tayler -Uśmiechną się szeroko po sekundzie znikając wśród drzew.

-Ashley- Wyszeptałam swoje imię powoli odpływając do Krainy zorzy.

___________________________________________

Per. P. Martha

Wybiegłam zaraz po wykonaniu telefonu do jej mamy, niestety nigdzie jej nie widzę.

Ostatnia/iskra nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz