20 Czerwca (Czwartek) ___________14:35
Przespałem się u wujów i wziąłem prysznic.
Wstałem rano, zjadłem śniadanie. Trochę pospacerowałem a następnie postanowiłem pójść do Ashley.
Stoje nad jej nieruchomym ciałem. Jest taka piękna i bezbronna...
-Dalej śpisz królewno?- przesuwam dłonią po policzku dziewczyny.
Chwytam pilot leżący na małej półeczce.
Naciskam przycisk który powoduje że górna część łóżka się podnosi.
Odkładam pilot gdy widzę że Ashley jest już w delikatnej pozycji siedzącej, korzystnej dla jej zdrowia oczywiście.
Staje przed łóżkiem i robię sobie miejsce, przesuwam krzesła na bok.
-Dobra- wyjmuje telefon z kieszeni, włączam muzykę- Nie wiem jak ty wytrzymujesz z tą smoczycą ale naprawdę masz nerwy ze stali skoro uważasz to miejsce za dom- robię krok do przodu i do tyłu- nie kurwa to nie tak- łapie się za głowę, przypominam sobie kroki i tańczę. Skacze jak jakiś bączek.
Staje łapiąc oddech, opieram dłonie na kolanach i wyłączam muzykę.
Podchodzę do łóżka i siadam na materacu.
-Oh, Ash... -Biorę wdech, muskam palcami jej cerę.
-Gwiazdo na niebie.
Kocham cie mocno i nikt o tym nie wie,
Jestem tu z tobą i zawsze tu będę,
A jeśli na oczach mych zechcesz się poddać, odejdę wraz z tobą by dalej cię kochać.Wpatruje się dalej bez słowa w jej śliczne usta.
-Piękne, sam wymyśliłeś?- Odwracam się w stronę znajomego damskiego głosu.
Wstaje z łóżka i przyglądam się kobiecie o blond włosach z wielkim bukietem w ręku.
-Dzień dobry Pani Martho- uśmiecham się nieśmiało.
-Dzień dobry- podchodzi bliżej, wkłada kwiaty do wazonu przy łóżku.
-Długo pani tam stała? -Pytam z zaciekawieniem i lekkim zawstydzeniem.
-To zależy - siada na krześle obok, wskazuje na miejsce okok. Zajmuje je- Jak bardzo jestem wredna że nazywasz mnie smoczycą- zaśmiała się a ja zrobiłem się cały czerwony bo zdałem sobie sprawę że widziała mój upokarzający pokaz taneczny oraz słyszała mój talent poetycki.
-To nie tak- drapie się po karku.
-Mam nadzieję że z tego wyjdzie, nikt nie chciał dla niej źle- oznajmia.
Siedzę cicho.
-Miałam trochę czasu więc stwierdziłam że ją odwiedzę. I wiedzę że zadbałeś o wystrój- rozgląda się wokół.
-Miło z pani strony- pauza- uwielbia pluszaki.
-Tak poza tym super pokaz taneczny- słyszę delikatny śmiech.
-Dziękuję, poprostu mam do tego talent- śmieje się wraz z kobietą.
-Nie, ja na serio. Nie było tak źle- uśmiecha się szeroko, wpatruje się w jej dziwnie duże oczy.
Przerażająca baba.
-Była naprawdę obiecującą tancerką, szkoda tylko że wcześniej nie zauważyłam że ma takie problemy- wzdycha.
-Dobrze potrafiła je maskować- odpowiadam.
-Ale po co? Przecież mogła liczyć na pomoc od wielu osób- spogląda w moją stronę, oczekuje odpowiedzi na własne pytanie.
-Wie Pani znam ją praktycznie od przedszkola- pauza- Zawsze była cichym i skrytym dzieckiem. Dokuczali jej w podstawówce przez co strasznie się zamknęła. Bała się kontaktów z innymi ludźmi, chciała się zmienić- przełykam ślinę, kobieta wpatruje się we mnie z zaciekawieniem- Zmieniła się, robiła wszystko byle nie być w tyle, chciała być spostrzegana jak normalna nastolatka. Mówiłem jej że jest wyjątkowa ale nie zmienię przeszłości która spowodowała u niej te zmiany, do niektórych rzeczy trzeba sporo czasu. Ludzie wykorzystywali fakt że zrobi dosłownie wszystko i wmawiali jej okropne rzeczy a ona w nie wierzyła. Pewnej nocy kiedy jeden koleś namówił ją na imprezę poszła do klubu. Pierwszy raz widziałem ją tak pijaną. Niestety godzinę później straciłem ją z punkt widzenia. Szukałem jej wszędzie, kolejnego dnia siedziała w lesie, płakała. Podeszłem do niej, chciałem ją pocieszyć. Pytałem co się stało lecz milczała. Wpatrywałam się w jeden punkt jakby kompletnie straciła kontakt z rzeczywistością- Czuje jak łza spływa mi po policzku lecz nie przerywam- Wtedy dowiedziałem się czegoś okropnego. Chłopak który ja zaprosił wsypał jej coś do wina. Zaciągnąć do pokoju, krzyczała. Nie wiem czemu nic nie słyszałem- spoglądam na przerażona minę kobiety-ona ją zgwałcił.
Przerywam i przecieram łzy.
-Nie musisz... -mówi lecz ja jej przerywam.
-Strach przed ludźmi powrócił, bała się zaufać komu kolwiek bo wiedziała że zawsze ktoś może wykorzystać jej słowa przeciwko niej. Zamknęła się w sobie, ufa tylko mi. Zawsze kiedy pokłóciła się z rodzicami albo wtedy kiedy jej własna matka ją uderzyła, do mnie przybiegała. Uciekła przez okno i pukała do moich drzwi. Siedzieliśmy na dachu w kucykach i płakała w moje ramiona.
Mówiła mi wszystko, o tym że się samookalecza o tym jak jej ciężko. Jestem jej oparciem, osobą na którą zawsze może liczyć- biorę wdech- Teraz rozumie pani dlaczego nic nie mówiła? -patrzę na nauczycielkę przecierającą łzy.-Nie wiem co powiedzieć- milczy.
-Jeśli ona mnie słyszy zapewne mnie zabije że to wszystko pani powiedziałem, ale musiałem to komuś powiedzieć bo bym psychicznie nie wytrzymał, przepraszam- chowam głowę w kolanach.
-Nie przepraszaj- czuje dłoń muskającą moje plecy- Będzie ci wdzięczna i dumna z tego co robisz- podnoszę głowę, przecieram łzy.
Płacze jeszcze chwile i się uspokajam.
Słyszę pikanie.
Patrzę na dziewczynę i aparaturę.
Kreski które niegdyś skakały jak szalone nagle robią się proste a dźwięk jest strasznie nie przyjemny.
Kobieta szybko wstaje tak samo jak ja.
-Szybko, biegnij po lekarza!!- rozkazuje i przytrzymuje drgającą Ash.
Panikuje i ledwo unikam zderzenia ze ścianą.
-Szybko!!! Lekarza!!! Ashley! - krzyczę na cały szpital, biegam po korytarzu, płacze i ciężko mi oddychać.
Nie może się teraz poddać!
CZYTASZ
Ostatnia/iskra nadziei
Teen FictionNadzieja się rodzi w każdym z nas. Jest naszym wskaźnikiem i drogowskazem. Tracimy ją wtedy gdy walczymy z czasem, usiłujemy na przekór przeszłości w biec w sidła. Toczymy tam walkę z demonem ciemności ale i tak nie zmienimy przyszłości. Dzieje się...