To juz jutro

11 0 0
                                    

Na jadalni dłubiąc widelcami po talerzach, rozglądałyśmy się nad naszą przynętą.

-Wiesz ja tu znam tylko ciebie, z czego też nie długo i sama się dziwię że tak łatwo ci zaufałam-Dziewczyna spojrzała na mnie z zdumieniem- bez obrazy oczywiście- podniosłam ręce do góry jak przestępca schwytany przez policję.

-Pogadamy z Kaylem, nie raz mi pomógł jeśli chodzi o przemycanie różnych rzeczy- podniosła głowę kiwając na stolik po prawej.

Siedział tam dosyć umięśniony chłopak z wieloma tatuażami na rękach, przebitymi uszami i kolczykiem w nosie. Miał on tak białe włosy że na początku uznałam go za staruszka.

-Kayl jest stworzonym aktorem więc na pewno nam pomoże. Niestety nie robi nic za darmo- Nabiła na widelec niewielkie ziarenko groszku.

-Co masz na myśli? -spytałam próbując skubnąć trochę marchewki. Niestety nie zjadłam ani kęsa tak jakby coś mi na to nie pozwalało.

-Kasę.

Kiedy "zjadłyśmy" obiad musiałam udać się do gabinetu ma kolejną wizytę z Dr. Ambrith.

Teresa przejeła stery i miała za zadanie pogadać z Kaylem uzgadniając więcej szczegółów.

-Powiedz mi Ashley jak ci miną dzisiejszy dzień? -Wpatrując się w notes z zaciekawieniem i błyskiem w oczach oczekiwała pozytywnej odpowiedzi.

-Praktycznie cały dzień wpatrywałam się w jeziorko za oknem. Zastanawiałam się jak muszą się czuć inni kiedy siedzą właśnie w takim zamknięciu jak ja ,zdala od przyrody, powietrza. Bo ja akurat czuje sie okropnie jakby czegoś mi po prostu brakowało. Zawsze spacerowałam po lesie kiedy czułam się strasznie samotna, niechciana, winna czy nawet zła. Tamto miejsce mnie uspokajało. Te drzewa i zapach runy leśnej, odgłosy ptaków i pękających gałęzi pod stopami. Krople deszczu próbujące przedostać się przez wielkie konary. I ta tęcza pokazująca się po wielkiej ulewie- spojrzałam w sufit zamykając oczy.

-Lubisz przebywać w cichych i spokojnych miejscach. Las to takie twoje miejsce taki twój drugi dom tak- słuchała z wielkim skupieniem, otwierają oczy i usta tak szeroko jakby miała zaraz zaniemówić- Do tego tak pięknie mówisz, powinnaś iść do technikum- usłyszałam chrobotanie długopisu. Prawdopodobnie coś zapisuje.

Dalej mam zamknięte oczy.

-Las to moje miejsce i tylko moje.

-Za to uznałaś je za właściwie jeśli chodzi o próbę samobójczą?-Spojrzała na moje szybko otwierające się oczy.

Spojrzałam na nią a ona na mnie.

-Pamiętam jak wystraszyłam się w szkole bilansu. Pobiegłam na zajęcia które miały zacząć się i tak za pare godzin. Wtedy dostałam SMS że mam wracać natychmiast do domu i szykuje się sroga rozmowa na temat mojego skandalicznego zachowania. Wybiegłam do łazienki dostałam ataku zaczełam się samookaleczać. Kiedy instruktorka mnie znalazła leżałam w plamie krwi. Chciała zadzwonić do mojej mamy ja zaprzeczyłam. Po kłuciłam się z nią i wybiegłam kierując się do lasu. Zdradziła mnie, zadzwoniła mama. Krzyczała że jestem głupia, że dlaczego to robię. Wtedy bałam się wracać do domu bo wiedziałam że nie będzie lepiej. Chciałam zniknąć. Znalazła mnie kobieta powiadamiając pogotowie ratunkowe i policję. Prawdopodobnie moje serce przestało bić, widziałam piękną bramę. Chciałam przez nią przejść ale coś mnie ściągnęło w dół- zaczełam płakać a terapeutka podała mi chusteczki.

-Od jakiego czasu się samookaleczasz?- Zapytała z delikatnym zakłopotaniem.

-Trzeci rok- wydusiłam dławiąc się łzami.

-Kiedy czujesz że musisz to robić? Daje ci to ulgę?

Kiwnęłam głową, nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.

-Myśli samobójcze też pojawiły się w wieku 15 lat? -Spoglądnęła na mnie z delikatnie smutnym wyrazem twarzy jakby z trudem mnie o to wszystko wypytywała.

-Nie -wyszeptałam- były już w podstawówce ale nie tak silne- złapałam głęboki oddech.

-Od podstawówki czujesz że nie pasujesz. Czujesz pustke, smutek? -Podniosła lekko brwi.

-Tak- wyrzuciłam ostatnie słowo.

-Już cię nie będę męczyć- wstała nakładając na twarz delikatny uśmiech przenikający współczuciem- Wypełnij te testy i przynieś mi dzisiaj wieczorem po kolacji- podała mi dość dużą dokumentację.

Wstałam i szybko wyszłam.

W parowałam do pokoju cała zapłakana padając na łóżko.

-A tej co? -Usłyszałam nieznajomy męski głos.

Podniosłam głowę ocierając szybko łzy.

Wraz z Teresą na jej łóżku siedział chłopak z jadalni.

-Przepraszam- westchnęłam.

-Spoko, też nie raz wracałem od tej kurwy zapłakany- machną ręką- więc chcecie bym wam pomógł w ucieczce? -wskazał na rozłożoną mapę.

-Tak-odpowiedziała Teresa.

-Według mnie do wykonania, tylko opłata moje drogie opłata- powtórzył.

-Ja mam tylko 50-dych- westchnęła Teresa.

-Nie chodzi mi o kase laski- zaśmiał się w chory sposób.

-Co za dupek- powiedziałam na głos.

-Ej, nie życzę sobie takich słów. Chodzi mi o to że chce uciec z wami, chociaż co do ciebie mam wątpliwości złociutka- podparł dłonią podbródek, spoglądając na mnie jak na wariatkę.

-Typie ja po prostu chce się z tąd wydostać i w dupie mam to co o mnie myślisz rozumiesz- lekko podniosłam głos przenikając w lekkie poirytowanie.

Chłopak otworzył szeroko oczy i przez parę sekund nie mógł wydobyć z siebie głosu.

-Zrobimy tak jak mówiłaś tylko po moim teatrzyku muszę jakoś dostać się do wyjścia a raczej będzie to nie możliwe bo piguły zechcą mnie odprowadzić do sali- wzruszył ramionami.

-Tu już jest większy problem- odparłam drapiąc się po głowie.

-Wysoko tu macie? -wskazał na okno.

-Nie aż tak, ale ty wiesz że tego od tak się nie da otworzyć? -Chwyciła się za głowę Teresa.

-Szyba jest gruba, ale wystarczy jeden sprzęcik z dyżurki i uda się otworzyć całe- Uśmiechną się szeroko jakby oczekiwał braw za pomysłowość.

-No wiesz co, zjebałeś mój boski plan! -Warknęła dziewczyna.

-A czy ja mówię że musimy go zmieniać? Wystarczy że zamiast klucza zabierzesz taki mały sprzęcik i uciekniecie do pokoju. A o północy wtargnę na sektor damski.

-A wtedy Tayler mógł by nas zabrać np. Autem tylko cholera wie czy uda się mu jakiś dorwać- wyrwałam.

Usłyszałam pstryknięcie palcami.

-Dokładnie- Wykrzykną Kayl- Do roboty panienki, już jutro nasz plan wdrażamy w to pojebane życie- wstał i wyszedł.

-Jeśli to wypali, co zrobimy dalej? -zapytała dziewczyna.

Nad tym się akurat nie zastanawiałam.

-Na razie skupmy się na ucieczce, później wszystko się przemyśli- chwyciłam za dokumenty od Dr. Ambrith.

Wyjełam długopis z szuflady i zaczełam wypełnianie papierków.

Po ok. Godzinie roboty zaniosłam je do gabinetu i wróciłam do łóżka.

Napisałam Taylerowi o całej sprawie i zgodził się nas z tąd zabrać. A auto z łatwością uda się mu skołować.

Ok. Godziny 23:00 zasnęłam.


Ostatnia/iskra nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz