25.06.1979 r. - wieczór

1.1K 75 49
                                    

Reszta dnia minęła Regulusowi niespokojnie. Na biurku znalazł list zaadresowany do niego przez Miriam Strout zapraszający na rozmowę dnia następnego o 10 rano. Na liście była notatka Syriusza, że się po niego pojawi o 9:30, żeby na spokojnie się razem dostali do Ministerstwa. Black siedział w mieszkaniu, próbował czytać książkę na temat sposobów znieczuleń u czarodziei i mugoli. Jednak łapał się na tym, że jedno zdanie czytał kilkukrotnie nie mogąc się skupić. Jego myśli krążyły między Jamesem, z którym wszystko było proste, a czas uciekał niezauważony. Syriuszem, który jednym krokiem ominął 3 lata rozłąki i z lekkością na nowo wszedł w jego życie, a jutrzejszą rozmową bezpowrotnie powiązaną z jego bratem, jednak przy tej myśli jego żołądek zmieniał rozmiar do zaciśniętej pięści. Ostatnim, o czym myślał, był Zakon Feniksa.

Wiedział, że zarówno James, Syriusz, Remus i Peter są w zakonie, a 2 pierwszych walczyło też na froncie też wśród aurorów. Byli w walce na pierwszej linii. On tego nie chciał, po żadnej stronie. Zostanie magomedykiem po stronie Ministerstwa, czy to też jest określenie się? Jednak zanim zdążył się zastanowić nad tematem otaczającej go wojny, do głowy przyszłą mus znacznie straszniejsza myśl. A co jeśli nie przyjmą do mnie szpitala. Nawet nie mam wyników z OWTMów.

Zerknął na zegar, 20:15, zjadł resztę zapiekanych warzyw, zastanawiając się, o której wróci reszta. Poszedł pod prysznic i stał pod strumieniem gorącej wody zastanawiając się, co może zaoferować w wymarzonej pracy. Czy będzie mógł zacząć od zaraz, czy będzie od sprzątania, obsługi recepcji, czy podawania tego co akurat potrzebne przy pacjentach? Mył zęby i zastanawiał się, czy w Zakonie by się do czegokolwiek przydał. Czy gdyby go wysłali na nawet pokojową misję, to czy by sobie poradził, czy by tylko przeszkadzał?

Położył się na materacu, przebrał się już w czarną koszulkę Jamesa, której niby przypadkiem mu nie oddał i krótkie spodenki, był już gotowy do snu. Zarzucił na siebie koc i leżał rozmyślając dalej. Nie widział zegarka, więc rzucił tempus i była już 23. Kręcił się z boku na bok i zastanawiał się, czy po spotkaniu po prostu jeszcze siedzą i rozmawiają, czy mają tak dużo spraw na głowie. Czy Syriusz z Jamesem wyrywali się do jakiejś niebezpiecznej misji? Czy Remus wisi nad mapami ustalając strategię? Czy Peter nie jest szczurem, który wynosi informacje dla śmierciożerców - świadomie lub nie?

Wiedział, że powinien się wyspać przed jutrzejszym spotkaniem z Miriam, jednak równie dobrze wiedział, że nie zaśnie. Wstał i ruszył w kierunku kuchni. Zaparzył cały dzbanek herbaty i rzucił na niego zaklęcie podtrzymujące temperaturę. Stwierdził, że ktoś może skorzystać, jak wróci. Sam złapał kubek pełen gorącego napoju i usiadł na stołku bliżej okna.

Podziwiał spokojny krajobraz lasu pijąc gorzką herbatę. Regulus doceniał takie chwile. Siedział samotnie, a ciepło kubka rozgrzewało jego dłonie. Czubkami drzew poruszały delikatne podmuchy wiatru, których nawet nie było słychać na poddaszu.

Wtedy zobaczył nagły ruch przy linii drzew. Początkowo nie zareagował, nie rejestrując nawet czerwonej wiązki światła. Jednak szybko zobaczył kolejne, co najmniej pięć zaklęć rzuconych na raz. Regulus wypuścił kubek z dłoni, nie zwrócił uwagi na bardzo ciepłą herbatę oblewającą jego nogi. Zerwał się na nogi, otworzył okno i z jego gardła wydostał się krzyk tak głośny, że zaskoczył sam siebie.

- Torpor omnis!

Widział jak zaklęcie, o którym uczył się na jednych z ostatnich zajęć OPCM przecina jasnym strumieniem granatowe niebo i otacza czarodziei na dole mgiełką. Wiedział, że obie strony zostały skutecznie unieruchomione, jednak nie miał pewności, jak długo zaklęcie będzie działało. Wybiegł z kuchni, a dalej z mieszkania, był boso, w ubraniach do snu - jego rodzice zeszliby z tego świata na sam jego widok. Zabezpieczył alarmem drzwi mieszkania, których nie zamknął kluczem, ponieważ już był na schodach. Przebiegł obok mieszkania nr 4. przerażająco świadomy tego, że nie ma tam jego przyjaciół. Wybiegł z kamienicy i ruszył w kierunku lasu.

W słuszną stronę - JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz