Stanęli na podwórzu, poczuli powiew świeżego powietrza na twarzach. Wokół nich powoli pojawiała się jasna różowa poświata, już świtało. Regulus zatrzymał się kilka kroków od drzwi wejściowych, stał na ścieżce prowadzącej do domu państwa Potter. James stał nadal za nim na ostatnim schodku prowadzącym do ganku.
- Regulusie - James nie przerwał kontaktu fizycznego, nie mógł go sobie odmówić, dopóki Black nie kazał mu tego zrobić. Jego dłoń przesunęła się z pleców, przez ramię do dłoni. Zrobił dwa kroki i stanął twarzą w twarz z młodszym chłopakiem. - Wiem, że nie powinienem naciskać na ten temat, gdy w twoim życiu wszystko się zmienia...
- Przestań. - Regulus ostro mu przerwał. Sam zdążył ten temat przerobić w głowie setki razy. Żył w zgodzie ze sobą, w pełnej harmonii oczekiwań oraz skutków tamtej nocy w perspektywie szarej, szkolnej codzienności. Dzisiaj w nocy temat został pokazany z tak różnej od jego perspektywy, że ona zburzyła jego harmonię niczym domek z kart. Czuł, jakby jego serce rosło ze szczęścia i niedowierzania, aż niemal pękło, kończąc ich historię niczym dramat napisany przez samego Szekspira.
- Nie mam czego ci wybaczyć. Nie skrzywdziłeś mnie. - Regulus wyjaśnił, a jego dłoń splotła się z palcami Jamesa.
- Naprawdę? Nie jesteś na mnie wściekły, że po tamtej nocy nie zawalczyłem o ciebie?
Potter patrzył w oczy Regulusa niczym w zwierciadło Ain Eingarp. Nie chciał wierzyć w to, że młodszy po prostu nie widział problemu w tym jak starszy się tej nocy zachował. Sam bił się z własnymi myślami od kiedy w postaci jelenia zobaczył go w lesie. Nie wiedział, czy poruszać ten temat, czy wtedy Black nie odmówi sobie pomocy w imię zachowania własnej dumy po tym jak z niego z taką łatwością zrezygnował.
- Nigdy nie sądziłem, że coś poza tą imprezą będzie miało prawo bytu. Zgadzając się w czasie imprezy, zgadzałem się z myślą tylko o jednej nocy. - Starszy objął go wtulając się w jego szyję.
- Nie powinien dopuścić do tego, żebyś miał w nas tak mało wiary.
Regulus odwzajemnił uścisk, oparł policzek o czubek głowy Jamesa. Napawał się bliskością starszego chłopaka i przypominając sobie każdy pojedynczy moment, kiedy Potter w ciągu ostatnich trzech dni inicjował ich kontakt fizyczny. Uśmiechnął się do siebie szeroko, jednak po kilkunastu sekundach, gdy tak stali przy sobie młodszy się zreflektował.
- Muszę przywołać Stworka, musimy zdobyć informacje dla Zakonu.
- Jeszcze chwilka. - Mruknął James, Zakon jeszcze nigdy nie był dla niego tak mało ważny.
Starszy zacisnął pięści na koszulce młodszego, tak jakby ten był jedynie snem, który zniknie, jak tylko poluzuje uścisk. Zamknął oczy i poczuł, że jest w odpowiednim miejscu na ziemi. Myślał o tamtym wieczorze wiele razy. Równie często przeprowadzał tę rozmowę w swojej głowie, jednak nigdy nie wierzył, że przejdzie ona tak gładko. Spodziewał się wyrzutów, oskarżeń, że potraktował młodszego jako eksperyment, odskocznię, weryfikację własnej tożsamości. Niemal oczekiwał łez z jednej jak i drugiej strony, wyzwisk słusznie kierowanych w jego kierunku. Oczekiwał zaklęć godzących w niego albo chociaż zwykłego policzka. Jednak otrzymał wsparcie. Potwierdzenie, że nie jest złą osobą.
- James... - młodszy zauważył, że Potter nie ma zamiaru się ruszyć, więc nadal stali przytuleni na ścieżce - James, a czy możemy się przytulać poza ogrodem twoich rodziców tak, żebym mógł przywołać skrzata? - Regulus musiał przyznać, że ta sytuacja już delikatnie go bawiła. Nie spodziewał się takiej wylewności z drugiej strony i tak niskiego zaangażowania w sprawę Zakonu. Do tej pory uważał, że udział w wojnie dla Jamesa ma najwyższy priorytet i przez ten wspólnie spędzony czas ani razu nie oczekiwał, że to on będzie ważniejszy od wygranej.
CZYTASZ
W słuszną stronę - Jegulus
Fanfic"Miejsce jest nieważne, mój dom jest tam, gdzie twoje serce." Jest już druga część - W różne strony Opowiadanie będzie zawierało fragmenty 16+, dość dokładne opisy brutalnych scen, fragmenty dotyczące molestowania seksualnego. Historia dzieje się...