04.07.1979 r. - późny wieczór

511 28 2
                                    

Z Pandorą mieli spotkać się o 23, miała jeszcze kilka minut, żeby pojawić się bez spóźnienia. James oparł się o posąg dzika tuż przy wejściu i przyciągnął do siebie młodszego. Ten niemal automatycznie owinął ramiona wokół jego talii.

- Obiecaj mi coś. - Regulus spojrzał na niego z zaciekawieniem. - No dalej, obiecaj.

- Nie powiesz mi, o co chodzi? - Młodszy przyglądał się twarzy Jamesa podejrzliwie.

- Nie. Zaufaj mi i obiecaj w ciemno - na usta Jamesa wpłynął zadziorny uśmiech. Młodszy pokręcił głową i odwrócił wzrok.

- Nie mogę się skupić, gdy tak na mnie patrzysz.

- Nie skupiaj się, nie myśl o niczym, po prostu się zgódź. - Głos starszego był ciepły, zachęcający, by mu ulec.

- Nie wierzę, że to robię, ale dobrze, Jamie. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować - młodszy się zaśmiał, jednak Potter patrzył na niego już z powagą.

- Jak wyruszymy na misję, nie zgrywaj bohatera. - Wpatrywali się sobie w głęboko w oczy. - Co by się nie działo, ratuj siebie.

- Nie... - Chciał protestować, miał nadzieję, że to będzie coś żartobliwego, albo że obieca mu dozgonną miłość, nawet to, że za niego wyjdzie, mimo że ten związek nie trwał nawet dwóch tygodni. Nie mógł obiecać, że nie zrobi wszystkie, by uratować Pottera.

- Obiecałeś. - Regulus chyba nigdy nie widział Jamesa tak zdeterminowanego, a jego ton nie znał sprzeciwu. - Jesteś dla mnie najważniejszy. Ja sobie poradzę ze wszystkim kochanie, ale nie poradzę sobie bez ciebie - tym razem to James zamknął usta Regulusa pocałunkiem, by ten nie mógł dyskutować na ten temat. Gdy oderwał się od niego za nimi stała już Pandora szeroko uśmiechnięta.

- Wrócimy jeszcze do tego - odezwał się Black, po czym przywitał się z dziewczyną.

James wysłał już drugiego patronusa tego dnia do Dumbledore'a, tym razem z informacją, że już czekają przed wejściem do szkoły. Po chwili starszy czarodziej otworzył bramę i zaprosił całą trójkę do swojego gabinetu. Gdy weszli do okrągłego pomieszczenia, Pandora usiadła na jednym z foteli, drugi przypadł Potterowi, gdy Reg wskazał mu go dłonią. Albus zajął swoje miejsce za biurkiem, a Black stanął za Jamesem i lekko zagryzł policzek.

- Czy jest wystarczająco dokładny? - Dziewczyna wyciągnęła zawiniątko z kieszeni żółtego kardiganu.

Rozwinęła je i położyła na środku biurka. Wszyscy się nad nim pochylili, miał kształt ośmiościanu, wielkości połowy wnętrza dłoni dziewczyny. Przód był wykonany z miedzi i pokryty złotą emulsją, na tej powierzchni była ułożona, z małych szmaragdów, litera S, która wyglądała niczym wąż przez zgrubienie przy górnym końcu. Dookoła były wygrawerowane ornamentalne zdobienia i starożytne runy. Był zawieszony na złotym grubym łańcuchu, a z boku miał delikatne zamknięcie. Na tyle medalionu została wygrawerowana delikatna litera S wyglądająca niemal identycznie jak ta ułożona ze szlachetnych kamieni. Wszyscy spojrzeli na Pandorę z podziwem.

- Jesteś niesamowita - jako pierwszy odezwał się Regulus nie odrywając wzroku od medalionu.

- Tak, idealnie jak zawsze - zgodził się Potter, a Albus się uśmiechnął do niej.

- Dziękujemy ci Pandoro, jesteś niezawodna - spojrzał na nią znad okularów.

- Albusie, mogę skorzystać z kominka? Muszę się przenieść do kwatery głównej?

- Oczywiście moja droga, wybierasz się z Remusem? - Zapytał starszy czarodziej, dziewczyna przytaknęła, a chłopcy spojrzeli na tę dwójkę.

- O czym nie wiemy? - Zapytał od razu James.

W słuszną stronę - JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz