04.07.1979 r. - noc

483 32 13
                                    

Walczyli z silnym prądem fal, jednak po kilku minutach dopłynęli do wysokiej szczeliny w klifie, gdzie woda była już znacznie płytsza, a prąd nie był tak silny. Dotarli w końcu do brzegu, którym były śliska skała, na którą musieli się wspiąć. Gdy już na niej stanęli, James uniósł różdżkę i osuszył całą trójkę zaklęciem. Regulus użył lumos, by rozświetlić jaskinię i zobaczyć cokolwiek dookoła. Po czym razem zaczęli się rozglądać dookoła, za dodatkowymi strażnikami jednak ta część była całkiem pusta. Mieli świadomość, że skrzat, który stał tuż przy nich, był odpowiedzialny za to, że każda przypadkowa osoba w tej jaskini nie znalazłaby nic ciekawego. Sami by zawrócili próbując się wydostać gdyby nie to, że mieli świetne źródło informacji.

- Gdzie jest wejście Stworku? - Zapytał Regulus. Skrzat, zamiast odpowiedzieć, po prostu stanął przy jednej ze skalnych ścian, która z wyglądu nie różniła się niczym od pozostałych. - Stworku, proszę też, żebyś wykonywał polecenia Jamesa, dokładnie tak jakby również był twoim panem. Nie tylko dzisiaj, ale też już zawsze, nawet jeśli mnie zabraknie.

- Tak jest panie. - Skrzat skłonił się, choć nie wyobrażał sobie tego, że jego pana miałoby zabraknąć.

- Reg, nawet tak nie mów. - Odezwał się starszy, ale on tylko się do niego smutno uśmiechnął. Regulus podszedł do ściany i wyciągnął różdżkę. Szybko użył zaklęcia cięcia tak, aby stworzyć ranę we wnętrzu własnej dłoni i przycisnął ją do skały. - Nie... - wyrwało się z gardła Jamesa. - Ja mogłem...

- James, pamiętasz, jesteśmy tu partnerami. Jeden z nas musiał poświęcić swoją krew, byłem bliżej. To bez znaczenia, który z nas to zrobi. - To była oficjalna wersja jego motywacji, prawdziwa była taka, że skoro zostawiał tu swoją krew, to Voldemort mógł się dowiedzieć o jego obecności w tym miejscu. Wolał skierować jego uwagę na siebie zamiast na Jamesa. - Stypsis - krwawienie ustało, - Vulnera Sanentur - rana powoli się zasklepiała, a Reg czuł jakby chłodny, żelowy okład dopasował się do krzywizny jego dłoni.

Weszli razem przez kamienny łuk do drugiej części jaskini, a przed nimi ukazało się duże jezioro, woda w nim wydała się promieniować jasnością, a pod powierzchnią można było zobaczyć białe, nieruchome kształty. Zatrzymali się około metra od brzegu.

- Łódką mamy przepłynąć do wysepki, tak? - Zapytał James.

- Tak. - Odpowiedział Stworek. - Ona powinna pojawić się o tam - wskazał dłonią na miejsce zaledwie kilka metrów od nich.

- To głupi pomysł... - odezwał się Regulus, ale wyciągnął różdżkę w kierunku wysepki. - Accio medalion.

Zobaczyli, jak mały przedmiot unosi się i powoli kieruje się do nich. Żaden z nich nie chciał wierzyć, że to może być tak łatwe, jednak uśmiechnęli się do siebie. W tym momencie medalion był już nad taflą wody, z niej wyłoniła się biała dłoń, która pochwyciła łańcuch. Ciało wyszło z wody i skierowało się do misy, by ponownie w niej umieścić artefakt, a chłopcy spojrzeli na siebie z przerażeniem pewni, że w tym momencie inni ich zaatakują w obronie medalionu. Jednak reszta inferiusów nie zareagowała w żaden sposób. Cicho odetchnęli i spojrzeli po sobie.

- Skoro accio nie jest rozwiązaniem, to może uda się teleportować na drugi brzeg - rzucił James i obrócił się w miejscu koncentrując się na miejscu tuż przy misie. Jednak jedynie zrobił piruet, a Regulus go przytrzymał, by ten się nie poślizgnął i nie wpadł do jeziora.

- Więc musimy znaleźć łódkę - powiedział Black. James pierwszy ruszył w kierunku, który wskazał skrzat.

- Accio łódka. - Nic się nie wydarzył, ale podszedł Regulus.

W słuszną stronę - JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz