Rozdział 7 Wanna

852 34 2
                                    

- Jonatanie?! Jezu, co się stało? - Joyce wpadła na komisariat razem z Hopem i od razu podeszła do swoich dzieci.

- Pani... - zaczął jeden z policjantów.

- Wszystko gra. - powiedział Jonathan.

- Czemu jest skuty? - zapytała Joyce.

- Pani syn uderzył policjanta. - wyjaśnił policjant.

- Rozkuj go. - rozkazała Joyce.

- Nie mogę tego zrobić...

- Rozkuj go!

- Słyszałeś, Rozkuj go. - powiedział Hooper mając dość tej kłótni.

- Wiem, że wszyscy są zdenerwowani, ale musi pan coś zobaczyć. - powiedział policjant do Hopa. Wyszli na chwilę z komisariatu i bardzo szybko wrócili kładąc na stole karton z ich rzeczami z bagażnika.

- Co to? - zapytała Joyce wpatrując się w rzeczy.

- Zapytaj sowich dzieci, było w ich wozie. - oznajmił Hop patrząc na rodzeństwo.

- Co? - zapytała w szoku.

- Przeszukaliście mój wóz? - Zapytał Jonathan.

- Myślisz, że możesz o to pytać? Pogadamy w moim gabinecie. Anya ty też. - powiedział Hop. Jonathan od razu wstał, ale Anya siedziała.

- Nic nie powiem bez mojego adwokata. - oznajmiła ale jeden z policjantów wziął ją za ramiona i pomógł jej siła wstać. - Dobra, dobra, już. Ale i tak to strata czasu. Nie uwierzycie nam.

- To się okaże. - odpowiedział Hooper.

Weszli do gabinetu i Jonathan wszystko wytłumaczył razem z Nancy pokazując zdjęcie jakie zrobił.

- Krew przyciąga to coś? - zapytał Hop przyglądając się fotografii.

- Nie wiemy. - oznajmił Jonathan.

- To tylko teoria. - pokiwała głową Nancy.

- Przepraszam, mamo. - powiedział Jonathan spoglądając na kobietę, kiedy zostali sami z rodzicielką.

- Przepraszam? - zapytała przerażona - To nie wystarczy.

- Wiem.

- To za mało nawet na początek.

- Chcieliśmy ci powiedzieć, ale... - wtrąciła się Anya.

- A gdyby was też porwało? - zapytała Joyce. - Ryzykowaliście życiem, swoim i Nancy.

- Myślałam, że uratujemy Willa. Wciąż tak myślę. - wyjaśniła Anya.

- Nie możecie tego robić sami. Zachowujecie się jakbyście byli sami, ale nie jesteście. - powiedziała Joyce ledwo wstrzymując drgania w głosie. - Nie jesteście sami.

- Wiem... - odpowiedział szeptem chłopak.

- Cholera. - Przeklęła w głos i mocno przyciągnęła do siebie dzieci tuląc mocno.

- Żądam przeprosin! - krzyknął ktoś w głównej sali.

- Za co?

- Gdzie komendant? Chce z nim rozmawiać!

- Zostańcie tutaj. - powiedział Hop przechodząc obok nich.

Podjechali pod dom Nancy razem z Hopem i przyglądali się jak wyciągając różne kartony z ich domu.

- Muszę wracać do domu. - powiedziała Nancy.

- Nie możesz. - zaprzeczył Hop.

- Moi rodzice tam są!

Nine • Steve Harrington • Stranger ThingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz