Anya wyszła z jego domu jeszcze w nocy i dość szybko trafiła do domu, ponieważ nie miała daleko. Weszła do środka po cichu i nie zauważalnie i szybko weszła do swojego pokoju.
Z samego rana, kiedy się obudziła usłyszała swoją mamę. Kiedy zobaczyła co się dzieje poszła do pokoju brata. Usiadła na jego łóżku i zaczęła nim trząść.
- Jonathan. - powiedziała - Obudź się.
- Co jest? - zapytał ją spoglądając na zszokowaną siostrę. Podniósł się lekko.
- Mama gada z lampkami. - powiedziała ciszej. Jonathan spojrzał na nią jak na kompletną idiotkę. Szybko wstała i razem poszli w stronę głosu. Joyce siedziała w pokoju ich brata pośród lamp i błagała Willa, żeby coś powiedział.
- Mamo? - zapytał Jonathan widząc tą scenę. Kobieta od razu wstała.
- Jonathan! Anya! Chodźcie tu. - zawołała ich.
- Co to ma być? - zapytał widząc ilość lamp w pokoju.
- Chodźcie tu. - powiedziała już głośniej. Usiedli obok niej zaniepokojeni jej stanem.
- Mamo, co się dzieje? - Anya zapytała siadając obok.
- To Will... - powiedziała poprawiając włosy - Próbuje coś powiedzieć.
- Przez lampki? - zapytała Anya i spojrzała na swojego brata. On także patrzył na nią.
- Tak, tak. - powiedziała.
- Mamo... - szepnął Jonathan zawiedziony rozwojem sytuacji.
- Tak, wiem! - wskazała na nich palcem. - Patrz. Will, twój brat i siostra tu jest. Pokażesz im to, co pokazałeś mi? - zapytała po czym nastała cisza oczekiwania. Jedna lampa zapaliła się i szybko zgasła. - Widzieliście?!
- Mamo, to tylko prąd. - stwierdził zażenowany Jonathan. Spojrzał na siostrę w oczekiwaniu wsparcia.
- Ostatnio wariuje, to samo usmażyło telefon. - oznajmiła Anya.
- Nie! To nie prąd! - krzyknęła kobieta - Coś tu się dzieje! Wczoraj ściana...
- Co? Co ze ścianą!? - tym razem to Jonathan podniósł głos.
- Nie wiem. Nie wiem.
- Najpierw lampy, teraz ściana?
- Wiem, że to Will. - powiedziała pewna siebie.
- Nie, mamo. Willa nie ma w lampce. - powiedziała Anya.
- Może więcej lamp... - kobieta wstała z łóżka.
- Nie, nie potrzebujesz więcej lamp. - Jonathan złapał ją za policzki także wstając - Musisz przestać. Will zaginął. Wszyscy go szukają i go znajdą. To nie pomaga.
- Okej. - kobieta usiadła na swoim miejscu a obok niej syn. - Przepraszam.
- Mamo, zrobisz coś dla mnie? - zapytała Anya łapiąc kobietę za dłoń - Prześpij się trochę.
- Dobrze. - powiedziała wyciągając łzy.
- Zrobisz to dla nas?
- Obiecuję. - powiedziała Joyce. - Muszę tu chwilę posiedzieć.
- Zrobię śniadanie. - powiedziała Anya wychodząc do kuchni.
Tego dnia Anya już udała się do szkoły. Wcześniej miała kilka dni wolnego.
- Hej. - Steve podszedł do dziewczyny kiedy grzebała w szafce.
- Hej. - odpowiedział cicho ciągle lekko wstrząśnięta sytuacją z mamą.
- W porządku? - zapytał Steve widząc jej minę.
- Tak, jasne. - odpowiedziała mu i spojrzała na niego uśmiechając się. Steve odwzajemnił uśmiech i krótko pocałował ją w usta.
___
- Anya. - Nancy podeszła do dziewczyny która szła ze swoim lanczem pomiędzy stolikami. - Widziałaś Barb?
- Nie. - odpowiedziała jej - Powiedziała, że idzie do ciebie sprawdzić i już jej nie widziałam. Zatrzymała się na chwilę zauważając jak idzie w kierunku stolika, do którego już nie powinna iść. Nawiązała kontakt wzrokowy z Eddiem i cofnęła się lekko siadając obok Steve'a. Obok niej usiadła Nancy.
- Tommy. - zaczęła Nancy - Widziałeś Barb, wychodząc?
- Co? - zapytał.
- Barbra. - wyjaśniła Anya. - Nie ma jej dzisiaj.
- Nie mam pojęcia o kim mówicie. - powiedział Tommy.
- No jasne. - powiedziała sarkastycznie Anya - Tyle wczoraj wypiłeś, masz prawo nie pamiętać, biedaku. Głowa cię nie boli przypadkiem?
- Już jej nie było, jak wychodziliśmy. - odpowiedział po chwili mierzenia się z nią wzorkiem.
- Nie chciała słuchać tych jęków. - zaśmiała się Carol i zaczęła imitować jęki - Oh Steve... Ohhh Steve... - Tommy zaczął walić w stolik i śmieli się w głos. Anya uśmiechnęła się do nich.
- Pewnie musiało być ci bardzo przykro, kiedy Carol krzyczała imię Steve'a a nie twoje. - Anya odbiła piłeczkę. Dwójka przestała się śmiać i dziwnie ucichła. Anya zaczęła pić napój przez słomkę zaczynając siorbać w tej ciszy. Steve parsknął śmiechem głośno, choć bardzo starał się to zakryć.
- Barb pewnie wagaruje. - Steve po chwili ciszy zmienił temat.
___
Anya szła do samochodu swojego brata, kiedy zobaczyła jego wśród Steve'a, Tommy'ego i Carol. Obok nich stała jeszcze jedna ruda dziewczyna. Widziała jak przerzucają sobie jego torbę i mają jego aparat. Od razu ruszyła w ich kierunku. Zaczęli przeglądać jakieś zdjęcia i szybko podeszła do nich Nancy. Steve zaczął dotykać jej brata koszulki.
- Masz jakiś problem, Harrington? - zapytała Anya podchodząc do nich szybkim krokiem. Stanęła obok brata i spojrzała na resztę, ale głównie na Steve'a.
- Nie. - odpowiedział Steve mierząc jej brata wzrokiem.
- Oddaj kamerę. - powiedziała zła i wyciągnęła dłoń. Steve złapał za przyrząd i wyciągnął w ich kierunku. Zanim jednak zdążyła wziąć w ręce Steve specjalnie upuścił ją na ziemię. Spojrzeli na rozbity aparat oprócz Anyi, która wściekła przyglądała się chłopakowi. Steve patrzył jej w oczy przez pewien czas.
- Chodźmy. Mecz się zaraz zacznie. - stwierdził odchodząc a reszta bandy za nim. Nancy została i spojrzała jak Anya pomaga bratu pozbierać szczątki i fragmenty zdjęć. W końcu sama się pochyliła i im pomogła.
- Co się stało? - zapytała Anya brata.
- Nie wiesz co się stało, a i tak mnie bronisz? - zapytał Jonathan.
- Co złego mógłbyś zrobić? - zapytała i spojrzała na zdjęcia. Były na nich zdjęcia ich z basenu i imprezy u Steve'a, ale nie było tam konkretnie żadnych złych zdjęć. - Okej, no może nie powinieneś robić nam zdjęć, ale... - zaczęła zbierając wszystko - Jego reakcja też była przesadzona.
Wracali razem do domu samochodem, kiedy zobaczyli ich matkę biegnącą na drodze w ich kierunku. Była kompletnie przerażona.
- Mamo, co się stało? - zapytała Anya i razem wyszli w jej kierunku. Od razu rzuciła się, aby ich przytulić. Stali tak na drodze tuląc się do siebie, kiedy podjechały radiowozy.
CZYTASZ
Nine • Steve Harrington • Stranger Things
FanfictionHawkins, miasto przeklęte, miasto szatana. Tak zwane miasto, już od lat 80 miało wiele wypadków. Nie wyśnionych wypadków, których nawet policja nie potrafiła logiczne wytłumaczyć. A to wszystko zaczęło się od zaginięcia pewnego chłopca. Willa Byersa...