Upadła na ziemię, kiedy przechodziła przez przejście. Jeziora nie było, było całe wyschnięte i wszędzie były pnącza. Usłyszała krzyk i szybko znalazła Steve'a uwiezionego i duszonego przez ogon jakby nietoperza. Dwa inne wgryzały się w jego klatkę piersiową. Za chwilę za Anyą pojawiła się cała reszta. Szybko wzięli wiosła leżące w łódce obok.
Anya zamachnęła się jednym z wioseł prosto w twarz nietoperza, który po chwili odleciał.
- Ręce przy sobie. - powiedziała i rzuciła wiosło do Nancy, która go nie miała. Załatwiły jednego, który go gryzł, jeden co go dusił nie odpuszczał, a nadlatywały kolejne. Anya podniosła ręce i złapała jednego w locie siłą woli i odrzuciła go przez siebie w tył. Złapała jednego zanim ugryzł Nancy i tak samo go wyrzuciła. Anya odpychała tak co kolejne, Eddie bił wiosłem, a Steve w końcu wydostał się z ucisku i złapał go za ogon. Rzucał nim po ziemi, aż w końcu nietoperz rozerwał się na dwie części. Anya złapała ostatnie a było ich kilka na raz, które się rzuciły na nich. Wszyscy spojrzeli na nią jak trzyma dłonie w rozłożone górze, aż w końcu przerzuciła je dwie na drugie strony, a wszystkie nietoperze rozerwały się na drobne kawałki spadając na ziemię wokół niej.
- Steve... - podeszła do chłopaka i wyciągnęła dłonie, ale nie wiedziała co ma z nimi zrobić. Spojrzała na jego rany po obu stronach brzucha. Złapała go za policzki.
- Jezu Chryste! - krzyknął Eddie i wściekle rzucił wiosłem.
- Jesteś cały? - zapytała.
- Wyżarły mi z pół kilo mięsa. - oznajmił i spojrzał na nią. - Poza tym jestem zdrów jak ryba.
- Czy te gacki mogą mieć wściekliznę? - zapytała Robin przyglądając się martwym nietoperzom.
- Co? - Steve i Anya zapytali w tym samym momencie.
- Przeraźliwie boje się wścieklizny. - wyjaśniła. - Powinien cię zbadać lekarz. Gdy pojawią się objawy, już będzie po tobie.
Usłyszeli krzyk nietoperzy. Spojrzeli w ich kierunku. Nadlatywały do nich i stanęły przy przejściu. Strzegli go.
- Dobra. Nie jest ich aż tak dużo. - powiedziała Robin chowając się za Anyą - Załatwisz ich, prawda? Jak wcześniej...
I wtedy zobaczyli. Nadlatywało całe stado.
- Coś mówiłaś? - zapytała Nancy spoglądając na Robin. - Las. Biegiem.
- Świetnie. Więcej biegania. - oznajmiła Robin i pobiegła za resztą.
Schowali się przy skalę czaszki. W zasadzie to pod nią. Dzięki temu nietoperze nie zauważyły ich i odleciały dalej.
- No dobra. - powiedziała Robin wstając - Mało brakowało.
- O tak. Naprawdę mało. - stwierdził Eddie.
- Cholera... - szepnął Steve i wpadł na skalę niemal się przewracając. Anya szybko się koło niego znalazła.
- Steve.
- Nic mi nie jest. - powiedział, ale ona i tak pociągnęła go za dłoń, żeby przyjrzeć się ranie.
- Nie. Ciągle krwawisz. - stwierdziła i złapała go za ramiona i pociągnęła w dół. - Usiądź. - uklęknęła przed nim i złapała się za szary podkoszulek. Rozerwała go i pociągnęła poziomo.
- Dobre wieści są takie, że zamroczenie to nie objaw wścieklizny. - powiedziała Robin klękając obok. - Jeśli zaczną się halucynacje albo kurcze mieści, albo poczujesz agresję, jakbyś chciał mnie walnąć, to mów.
CZYTASZ
Nine • Steve Harrington • Stranger Things
FanfictionHawkins, miasto przeklęte, miasto szatana. Tak zwane miasto, już od lat 80 miało wiele wypadków. Nie wyśnionych wypadków, których nawet policja nie potrafiła logiczne wytłumaczyć. A to wszystko zaczęło się od zaginięcia pewnego chłopca. Willa Byersa...