2. Rozdział 1 Mad Max

880 36 6
                                    

- Wiem, że do kitu. - stwierdził Steve patrząc niespokojnie na Anye, która czytała jego wypracowanie w jego samochodzie. Stali na parkingu przed szkołą, gdzie właśnie ją podwiózł.

- Nie, coś ty. - powiedziała chcąc dać mu otuchy i czytała dalej.

- Nie jest dobre.

- Będzie. - stwierdziła i przysunęła się trochę pokazując mu kartki. - Patrz, pomogę ci to naprawić. W pierwszym akapicie świetne napisałeś o meczu w koszykówkę jako przenośni swojego życia. Ale już w drugim mówisz o wojennych doświadczeniach swojego dziadka i... Nie do końca wiem jak to się łączy...

- To się łączy, bo obaj wygraliśmy. - oznajmił Steve. Anya wpatrywała się na niego chwilę po czym kiwnęła głową. - Mam zacząć od zera?

- Nie, nie. Po prostu... - zaczęła po czym zaczęła rozmyślać - Kiedy mija termin oddania?

- Jutro. - odpowiedział na co mlasnęła lekko zirytowana. - To nie mogę wpaść ci pomóc...

- Możesz, Anya... - zaczął od razu podekscytowanyna co się zaśmiała.

- Jest kolacja u Hollandów, pamiętasz? - zapytała. - Nancy na tym zależy. Już była raz przedkładana. Spokojnie. - powiedziała, kiedy wyrwał jej kartki i zgniótł.

-  Jestem spokojny, ale bądźmy szczerzy. I tak pewnie skończę pracując dla ojca.

- Nieprawda...

- Czy to takie złe? - zapytał - Miałbym ubezpieczenia, świadczenia pracownicze i całą resztę. I mógłbym spędzać twój ostatni rok w szkole...

- Steve... - powiedziała cicho, ale jej ton wskazywał, że ma przestać. Już od dawna nie było w żadnej romantycznej relacji, choć Steve bardzo się starał.

- Jasne. - powiedział od razu. Nastała dziwna cisza, dość niezręczna. Na szczęście cisza została zagłuszona przez nadjeżdżający samochód. Wyszli z auta i przyglądali się, jak ktoś podjeżdża na parking granatowym Chevroletem Camaro. Ze strony pasażera wyszła dziewczynka w wieku Willa, która od razu szybko sobie poszła, a raczej pojechała na desce. Miała długie rude włosy, niebieskie dżinsy i czerwoną bluzę. Ze strony kierowcy wyszedł mężczyzna w wieku Anyi i Steve'a. Miał kręcone blond włosy do ramion. Niebieskie dżinsy i dżinsową kurtkę. Czarne buty i białą koszulkę. Spojrzał na dziewczynę zapalając papierosa i obejrzał ją z góry na dół. Odchodząc mrugnął do niej okiem. Każdy mu się przyglądał, nie tylko oni.

___

Anya wyszła razem z bratem z lekcji dostając zaproszenie na halloweenową imprezę u Tiny.

- Idziesz. - powiedziała do niego od razu stawiając sprawę jasno.

- Anya... - jęknął do niej i uśmiechnął się - Nie.

- No co ty. Będziesz siedział sam całe Halloween? - zapytała idąc w stronę szafki.

- Będę zbierać cukierki z Willem. - odpowiedział od razu. Anya zatrzymała się i spojrzała na ni go podnosząc brwi. Prychnęła śmiechem i poszła dalej.

- Przestań pieprzyć. Will będzie z chłopakami. - odpowiedziała mu od razu i otworzyła szafkę. - Nie możesz go... - zaczęła chcąc prawić kazanie, ale zostało jej to przerwane przez Steve'a, który podbiegł do niej i podniósł ją na chwilę. - Harrington, jesteś beznadziejny... - powiedziała do niego uderzając go w brzuch, kiedy śmiał się z jej paniki. Zaczęła się śmiać razem z nim ciągle w jego ramionach, ale po chwili odwróciła się w stronę brata, którego już nie było po odszedł od nich w stronę korytarza. Patrzyła za nim do czasu aż przypadkiem nawiązała kontakt wzrokowy z blonydn m z parkingu , więc szybko go zerwała.

___

- Gotowa? - zapytała Anya stojąc obok Nancy i Steve'a przed rodzinnym domem Barb.

- Tak. - Nancy odpowiedziała, więc zapukali do drzwi.

Weszli do środka i usiedli przy stole przy rodzicach Barb na kolacji.

- Wybaczcie, że nic nie ugotowałam. - powiedziała mama Barb. - Miałam przyrządzić waszą ulubioną zapiekankę, ale straciłam poczucie czasu, patrzę, a tu już 17.

- To nic. Jest pyszne. - odpowiedziała Nancy dodając otuchy kobiecie.

- No. Uwielbiam KFC. - dodał Steve.

- Widziałam przed domem tablice na sprzedaż. - zaczęła Anya - To sąsiadów czy...

- Powiemy im? - zapytała pani Holland patrząc na męża.

- Mów. - odpowiedział jedząc.

- Zatrudniliśmy Murraya Baumana. Słyszeliście o nim? - zapytała ich zadowolona, na co pokiwali zaprzeczając.

- Nie.

- Nie kojarzę.

- Był dziennikarzem śledczym w Chicago Sun-Times.

- Jest dość znany. - potwierdził mężczyzna podając im ulotkę.

- Teraz pracuje na zlecenie i zgodził się wziąć naszą sprawę.

- To... Świetnie. - stwierdził Steve na co państwo bardzo się ucieszyło. Spojrzał na dziewczyny. - Naprawdę super, nie?

- Co to właściwie znaczy? - zapytała Nancy uśmiechając się.

- Że zrobi to, czego ten leniwy sukinsyn Jim... - mówił pan Holland, ale jego żona złapała go za rękę uciszając.  - Przepraszam. Czego policja nie jest w stanie zrobić. Naszą sprawą zajmie się prawdziwy detektyw.

- To znaczy... - zaczęła pani Holland niesamowicie szczęśliwa- że znajdziemy Barb.

- Jeśli ktoś może ją znaleźć, to on. - dodał mężczyzna. - Ma jakieś poszlaki. Jest wart każdego grosza.

- I dlatego sprzedajecie dom? - zapytała Anya widząc dość smutną minę Nancy.

- Nie martw się nami. - powiedziała kobieta - Wszystko jest dobrze. A nawet lepiej. Pierwszy raz od dawna mamy wreszcie nadzieję.

- Przepraszam, zaraz wracam. - powiedziała Nancy wstając od stołu. Wyszła gdzieś a oni pozostali w ciszy.

- W pytę ten kurczak. - powiedziała Anya przez cały czas jedząc na co małżeństwo uśmiechnęło się do niej, a Steve spojrzał krótką chwilę na nią.

___

- Jestem! - krzyknęła Anya wbiegając do domu. - Spóźniona, ale jestem. Już oglądacie?

- Nie bez ciebie. - odpowiedział Bob, nowy chłopak ich mamy uśmiechając się do dziewczyny. Anya rzuciła się na kanapę obok Willa i wzięła talerz z popcornem.

- Co nie zmienia faktu, że długo czekaliśmy. - stwierdziła Joyce siedząca obok Boba.

- Tak, wiem. Oglądajmy już.

Nine • Steve Harrington • Stranger ThingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz