- Wiem, że do kitu. - stwierdził Steve patrząc niespokojnie na Anye, która czytała jego wypracowanie w jego samochodzie. Stali na parkingu przed szkołą, gdzie właśnie ją podwiózł.
- Nie, coś ty. - powiedziała chcąc dać mu otuchy i czytała dalej.
- Nie jest dobre.
- Będzie. - stwierdziła i przysunęła się trochę pokazując mu kartki. - Patrz, pomogę ci to naprawić. W pierwszym akapicie świetne napisałeś o meczu w koszykówkę jako przenośni swojego życia. Ale już w drugim mówisz o wojennych doświadczeniach swojego dziadka i... Nie do końca wiem jak to się łączy...
- To się łączy, bo obaj wygraliśmy. - oznajmił Steve. Anya wpatrywała się na niego chwilę po czym kiwnęła głową. - Mam zacząć od zera?
- Nie, nie. Po prostu... - zaczęła po czym zaczęła rozmyślać - Kiedy mija termin oddania?
- Jutro. - odpowiedział na co mlasnęła lekko zirytowana. - To nie mogę wpaść ci pomóc...
- Możesz, Anya... - zaczął od razu podekscytowanyna co się zaśmiała.
- Jest kolacja u Hollandów, pamiętasz? - zapytała. - Nancy na tym zależy. Już była raz przedkładana. Spokojnie. - powiedziała, kiedy wyrwał jej kartki i zgniótł.
- Jestem spokojny, ale bądźmy szczerzy. I tak pewnie skończę pracując dla ojca.
- Nieprawda...
- Czy to takie złe? - zapytał - Miałbym ubezpieczenia, świadczenia pracownicze i całą resztę. I mógłbym spędzać twój ostatni rok w szkole...
- Steve... - powiedziała cicho, ale jej ton wskazywał, że ma przestać. Już od dawna nie było w żadnej romantycznej relacji, choć Steve bardzo się starał.
- Jasne. - powiedział od razu. Nastała dziwna cisza, dość niezręczna. Na szczęście cisza została zagłuszona przez nadjeżdżający samochód. Wyszli z auta i przyglądali się, jak ktoś podjeżdża na parking granatowym Chevroletem Camaro. Ze strony pasażera wyszła dziewczynka w wieku Willa, która od razu szybko sobie poszła, a raczej pojechała na desce. Miała długie rude włosy, niebieskie dżinsy i czerwoną bluzę. Ze strony kierowcy wyszedł mężczyzna w wieku Anyi i Steve'a. Miał kręcone blond włosy do ramion. Niebieskie dżinsy i dżinsową kurtkę. Czarne buty i białą koszulkę. Spojrzał na dziewczynę zapalając papierosa i obejrzał ją z góry na dół. Odchodząc mrugnął do niej okiem. Każdy mu się przyglądał, nie tylko oni.
___
Anya wyszła razem z bratem z lekcji dostając zaproszenie na halloweenową imprezę u Tiny.
- Idziesz. - powiedziała do niego od razu stawiając sprawę jasno.
- Anya... - jęknął do niej i uśmiechnął się - Nie.
- No co ty. Będziesz siedział sam całe Halloween? - zapytała idąc w stronę szafki.
- Będę zbierać cukierki z Willem. - odpowiedział od razu. Anya zatrzymała się i spojrzała na ni go podnosząc brwi. Prychnęła śmiechem i poszła dalej.
- Przestań pieprzyć. Will będzie z chłopakami. - odpowiedziała mu od razu i otworzyła szafkę. - Nie możesz go... - zaczęła chcąc prawić kazanie, ale zostało jej to przerwane przez Steve'a, który podbiegł do niej i podniósł ją na chwilę. - Harrington, jesteś beznadziejny... - powiedziała do niego uderzając go w brzuch, kiedy śmiał się z jej paniki. Zaczęła się śmiać razem z nim ciągle w jego ramionach, ale po chwili odwróciła się w stronę brata, którego już nie było po odszedł od nich w stronę korytarza. Patrzyła za nim do czasu aż przypadkiem nawiązała kontakt wzrokowy z blonydn m z parkingu , więc szybko go zerwała.
___
- Gotowa? - zapytała Anya stojąc obok Nancy i Steve'a przed rodzinnym domem Barb.
- Tak. - Nancy odpowiedziała, więc zapukali do drzwi.
Weszli do środka i usiedli przy stole przy rodzicach Barb na kolacji.
- Wybaczcie, że nic nie ugotowałam. - powiedziała mama Barb. - Miałam przyrządzić waszą ulubioną zapiekankę, ale straciłam poczucie czasu, patrzę, a tu już 17.
- To nic. Jest pyszne. - odpowiedziała Nancy dodając otuchy kobiecie.
- No. Uwielbiam KFC. - dodał Steve.
- Widziałam przed domem tablice na sprzedaż. - zaczęła Anya - To sąsiadów czy...
- Powiemy im? - zapytała pani Holland patrząc na męża.
- Mów. - odpowiedział jedząc.
- Zatrudniliśmy Murraya Baumana. Słyszeliście o nim? - zapytała ich zadowolona, na co pokiwali zaprzeczając.
- Nie.
- Nie kojarzę.
- Był dziennikarzem śledczym w Chicago Sun-Times.
- Jest dość znany. - potwierdził mężczyzna podając im ulotkę.
- Teraz pracuje na zlecenie i zgodził się wziąć naszą sprawę.
- To... Świetnie. - stwierdził Steve na co państwo bardzo się ucieszyło. Spojrzał na dziewczyny. - Naprawdę super, nie?
- Co to właściwie znaczy? - zapytała Nancy uśmiechając się.
- Że zrobi to, czego ten leniwy sukinsyn Jim... - mówił pan Holland, ale jego żona złapała go za rękę uciszając. - Przepraszam. Czego policja nie jest w stanie zrobić. Naszą sprawą zajmie się prawdziwy detektyw.
- To znaczy... - zaczęła pani Holland niesamowicie szczęśliwa- że znajdziemy Barb.
- Jeśli ktoś może ją znaleźć, to on. - dodał mężczyzna. - Ma jakieś poszlaki. Jest wart każdego grosza.
- I dlatego sprzedajecie dom? - zapytała Anya widząc dość smutną minę Nancy.
- Nie martw się nami. - powiedziała kobieta - Wszystko jest dobrze. A nawet lepiej. Pierwszy raz od dawna mamy wreszcie nadzieję.
- Przepraszam, zaraz wracam. - powiedziała Nancy wstając od stołu. Wyszła gdzieś a oni pozostali w ciszy.
- W pytę ten kurczak. - powiedziała Anya przez cały czas jedząc na co małżeństwo uśmiechnęło się do niej, a Steve spojrzał krótką chwilę na nią.
___
- Jestem! - krzyknęła Anya wbiegając do domu. - Spóźniona, ale jestem. Już oglądacie?
- Nie bez ciebie. - odpowiedział Bob, nowy chłopak ich mamy uśmiechając się do dziewczyny. Anya rzuciła się na kanapę obok Willa i wzięła talerz z popcornem.
- Co nie zmienia faktu, że długo czekaliśmy. - stwierdziła Joyce siedząca obok Boba.
- Tak, wiem. Oglądajmy już.
CZYTASZ
Nine • Steve Harrington • Stranger Things
FanfictionHawkins, miasto przeklęte, miasto szatana. Tak zwane miasto, już od lat 80 miało wiele wypadków. Nie wyśnionych wypadków, których nawet policja nie potrafiła logiczne wytłumaczyć. A to wszystko zaczęło się od zaginięcia pewnego chłopca. Willa Byersa...