4. Rozdział 8 Papa

593 26 1
                                    

- Gotowe. - powiedział Papa, kiedy Anya patrzyła na swój nadgarstek. - Nie było tak źle, prawda? Widzisz? Nie ma się czego bać. Prawda, dziewiątko? Usiądź, proszę. 

Anya spojrzała w jego oczy. Wyszła z pomieszczenia i weszła na korytarz. Mnóstwo krwi. Martwe dzieci z powykręcanymi kończynami. Ochroniarze i lekarze tak samo martwi. Szła przez korytarz, który był jej znany i szybko znalazła wyjście. Było przybite deskami. Wyciągnęła dłoń i zacisnęła ją. Deski odkleiły się od drzwi i wzniosły w powietrze. 

- Dziewiątko. - usłyszała jego głos za sobą. Odwróciła się bokiem w jego kierunku. Szedł do niej bardzo powoli. Stała tak patrząc na niego pewnie z uniesioną dłonią, a wokół niej uniesione w powietrzu deski.  - Co robisz? Jeszcze nie czas odchodzić. Teraz już wiesz, skąd się wziąłem. Mogę ci pokazać, skąd ty się wzięłaś i dokąd zmierzam. 

Na te słowa odwróciła się już całkowicie. Zmarszczyła brwi i przechyliła głowę w bok. Spojrzała mu prosto w oczu. W sam środek. Poczuła jak niesamowicie szybko wchodzi w nie, a kiedy z nich wyszła stał tam wysoki blondyn. Patrzył na nią z lekkim uśmiechem. Anya poczuła ból na nadgarstku i spojrzała w bok. Stał tam Papa i robił jej tatuaż. Kończył. 009.

Nagle szła za nim. Sama. Prowadził ją gdzieś, a ona szła posłusznie. Zatrzymał się przy jednych drzwiach i otworzył je. Wpuścił ją jako pierwszą. Było tam kilku innych mężczyzn. Lekarzy. Ale był też i ów wysoki blondyn. 001. Vecna. Stali przy różnych machinach wokoło jednego odosobnionego krzesła. 

- Zaczniemy od klocków. - powiedział Papa uśmiechając się łagodnie. - Usiądź. - zrobiła to. Usiadła na krześle i każdy na nią patrzył. Wiedziała czego oczekują, więc uniosła jedną dłoń skierowaną w stronę klocków. Uniosła dłoń bardzo powoli i klocki wzniosły się w powietrze. - Spójrz na niego. -  wskazał na jednego z lekarzy. - Powiedz co wiesz. - Anya spojrzała na niego. Prosto w oczy. Zamknęła swoje i otworzyła je. Całe białe, bez jakiejkolwiek skazy. 

- Doktor Eric. - mówiła - 27 lat. Ma córkę. Anya. Ma 3 latka. Wychowuję ją sam. Jej matka... zmarła przy porodzie. Krwotok. Mieszka z matką. Starsza pani. Już niedomaga. 

- Dobrze. - przerwał jej. Anya mrugnęła kilka razy spoglądając na Papę, który uśmiechnął się do niej, kiedy jej oczy wróciły do normy. - Co on czuję? 

- Teraz... smutek. - wyznała - Myśli o żonie i córce. Wcześniej był zainteresowany... mną.

- Bardzo dobrze. - powiedział zachwycony - Mogłabyś mi teraz powiedzieć co robią inne dzieci? Co słyszysz?

- Dzieci... 005 ma klocki. Czerwone. 007 białe puzzle. 002 i 004 grają w szachy. 002 gra czarnymi. 011 stara się trafić w miejsce numer 3. 008 ma lego, a 012, 010 i 06 są przy innych klockach o różnych rozmiarach i kolorach. 

- Dobrze. Dziewiątko teraz chcę, żebyś się bardzo skupiła, dobrze? - zapytał na co pokiwała głową. Wskazał na sufit. Był tam mały balonik. Zielony. - Przyniesiesz mi go? 

- Tak, papa. - odpowiedziała. Zamknęła oczy i starała się skupić z całej siły. Trochę to trwało zanim rozluźniła mięśnie twarzy i wzbiła się w górę. Poruszała dłońmi tak, jakby łapała się powietrza. Z zamkniętymi oczami złapała balon i powoli opadła na dół. Podała mu balonik.

- Dziękuję. - powiedział. Odszedł od niej do kilku lekarzy i zostawił ją siedzącą na krześle. Spojrzała na blondyna. Wyczuwała w nim złe emocje. Czuła się niekomfortowo, kiedy się uśmiechnął. Spojrzała mu głęboko w oczy i po dłużej chwili jego uśmiech zniknął, a ona wdarła się do umysłu. Widziała krew i mnóstwo ofiar. Zwierzęta i ludzie. Dziewczynka wyszła z jego głowy krzycząc z bólu i złapała się za głowę. Papa zdążył wyjść w ostatnim momencie ciągnąc za sobą 001 i spojrzeli zza szyby na dziewczynkę, która ciągle krzyczała. A krzycząc tak głośno lekarze upadli na ziemie i sami złapali się za głowy. W końcu z ich uszu zaczęła lecieć krew i padli na ziemię martwi. Ona także padła. Nieprzytomna. Straciła pamięć i zdolności. Została oddana. Pod imieniem Anya. 

Nine • Steve Harrington • Stranger ThingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz