- Zauważyłem, że ani razu nie weszłaś do wody. - powiedział podchodząc do Anyi, która czekała na niego.- Może nie na twojej zmianie. - stwierdziła uśmiechając się do niego i położyła ramiona na jego.
- Nie. - odpowiedział oddając uśmiech - Przychodzisz tylko do mnie i tylko kiedy kończę.
- Możliwe. - odpowiedziała, ale po chwili zaśmiała się w głos, kiedy Billy podniósł brwi oczekując prawdziwej odpowiedzi. - Nie umiem pływać.
- Nie... - przeciągnął nie wierząc. - Na serio?
- Serio serio. - odpowiedziała i ściągnęła z niego ręce. - Dziewczyna ratownika nie potrafi pływać.
Patrzył na nią przez chwilę w skupieniu do czasu aż Anya nie poczuła jak się podnosi do góry.
- Nie. - powiedziała stanowczo trzymając dłonie na jego klatce. Jego ramiona były owinięte pod jej pośladkami i szedł w stronę basenu. - Billy...
- Nauczę cię pływać. - podniósł głowę spoglądając na nią z dołu i powoli wszedł do wody.
- Nie prosiłam o lekcje. - stwierdziła czując wodę na talii. - Nie. - powoli ją opuszczał w dół, więc mocniej złapała jego ramion i owinęła nogi wokół niego. - Przestań.
- Powiedz proszę.
- Nie powiem proszę. Nigdy. - odpowiedziała uparcie.
- Jak wolisz. - roześmiał się w głos z jej paniki. - Nie ufasz mi?
- A powinnam? - zapytała kiedy znowu ją opuścił. - Będę całą mokra. I chora. Billy, nie chcesz żebym była chora. Robię się wtedy okropnie męcząca.
- I tak już jesteś męcząca. - odpowiedział na co otworzyła usta w szoku. Wykorzystał okazję i złączył ich usta razem. - Spokojnie. - powiedział po chwili. Nic nie odpowiedziała tylko przyglądała mu się. Wtedy Billy zaczął ciągnąc ją do tyłu za sobą jak opadał do wody. Miała tylko kilka sekund na złapanie oddechu. Wynurzył się jako pierwszy i trzymał jedną rękę na jej plecach a drugą na tyłku. Spowodował w ten sposób że leżała na plecach na wodzie i zaczęła oddychać szybko i wściekle. Uśmiechnął się do niej i znowu pociągnął do siebie. Złapała go za ramiona i przycisnęła swoją klatkę do jego stukając się mocno. W końcu się roześmiała.
- Nienawidzę cię.
___
- Anya. - słyszała jego głos, ale mało ją to interesowało w tym momencie - Anya. - mruknęła na to cicho w poduszkę. Tak cudownie miękką i idealnie ułożoną do jej kształtu głowy. Poczuła dłoń, która delikatnie przeczesała jej kręcone włosy i zdjęła je z jej karku. Po tym poczuła mokrego całusa na gołej szyi na co uśmiechnęła się lekko. - Wstawaj, piękna. - wyszedł. Słyszała jego kroki oddalające się coraz bardziej na korytarzu. Oczy miała ciągle zamknięte. Poduszka zaczęła tak cudownie pachnąć. Była to tylko minuta i już miała wstać. No może jednak piętnaście minut, kiedy drzwi otworzyły się ponownie, a z niej zleciała kołdra na podłogę. Całe jej ciało owinęło zimno. - Przysięgam, że cię tu zostawię.
- Nie ośmielisz się. - powiedziała otwierając oczy. Spojrzała na niego. Stał nad nią i podniósł brwi. - No dobra...
Wstała powoli i podeszła do swojej torby. Wyciągnęła z niej niebieskie spodnie i szybko je założyła. Pod czerwoną koszulą, którą my zabrała do spania założyła stanik i potem zdjęła koszule zakładając białe polo w czerwone paski. Szybko spięła włosy i założyła buty. Uśmiechnęła się do niego szeroko, ponieważ ciągle się jej przyglądał.
- Idziemy? - zapytała przechodząc obok niego. Westchnął kręcąc głową.
W ciszy podjechali pod nowo wybudowaną galerie. Zapalił papierosa czekając aż brunetka wyjdzie do pracy. Zaśmiała się pod nosem i szybko pocałowała go w policzek.
- Weź już się tak nie oburzaj. - stwierdziła wychodząc z auta. Odchodząc zobaczyła, że uśmiechnął się pod nosem.
___
Ponownie przyszła po niego i stanęła przed wyjściem z basenu. Czekała już tak chwilę, kiedy zobaczyła jak w jej stronę idzie matka Nancy ze swoimi koleżankami.
- Zgodził się dzisiaj wieczorem nauczyć mnie lepiej pływać. - powiedziała do niech podekscytowana przechodząc obok brunetki. Zmarszczyła brwi i spojrzała na basen. Było już coraz mniej ludzi i Billy nie siedział na miejscu ratownika. Musiał być w środku, więc tak się udała.
- Czy ja dobrze słyszałam czy matka mojej najlepszej przyjaciółki próbuje odbić mi chłopaka? - zapytała widząc go przy szafce. Byli sami w całym budynku. Rzadko kto tu wchodził.
- Chce żebym nauczył ją lepiej pływać. - wyjaśnił spoglądając na nią z ukosa.
- O tak jakby tego potrzebowała. - powiedziała sarkastycznie na co się zaśmiał. - Odwołaj lekcje.
- Dlaczego miałbym? - zapytał podchodząc do niej. Położył dłonie na jej talii i skierował ich oboje tak, że stali obok kanapy.
- Są inne rzeczy, które wolałabym z tobą robić. - powiedziała szeptem w momencie, kiedy pociągnął ją w dół siadając na kanapie tak, że usiadła na jego jednej nodze. Pochylił się nad nią, a ona chyliła się do tyłu przez co jak opadła na kanapę została uwięziona między nią a nim. - Sprecyzować? - zapytała zanim połączyli usta.
___
- Wróciłam! - krzyknęła Joyce wchodząc do domu.
- Tylko ja jestem. - powiedziała Anya spoglądając na mamę.
- A to co? - zapytała Joyce wpatrując się w córkę. Podniosła brwi i nagle pociągnęła ją za jedno ramiączko od stanika. - Nowe?
- Znasz całą moją bieliznę? - zapytała Anya sarkastycznie i opadła na kanapę czekając.
- Kochanie, przecież to ja piorę. - odpowiedziała jej i zajęła się wykradaniem lazanii. - Randka? Z kim teraz?
- Mamo... - upomniała ją córka patrząc urażona. Kobieta roześmiała się i włożyła jedzenie do piekarnika.
- Żartuje. - pocieszyła ją. - To ten co rozbił mi talerze, tak?
- Odkupił ci. - odpowiedziała jej widząc jak Joyce nalewa sobie wino. Zaproponowała go córce, ale ta odmówiła i stanęła przy oknie wyglądając.
- Czy muszę powtórzyć z tobą tą rozmowę co ostatnio? - zapytała na co Anya spojrzał nie rozumiejąc. - Jak Hop przywiózł cię do domu, po tym jak nakrył was w jego samochodzie na parkingu.
- Nie trzeba. - odpowiedziała od razu znowu wyglądając za okno, ale nic nie nadjeżdżało. Czekała tak jeszcze godzinę, potem dwie i nie mogła uwierzyć, że nie przyjechał. - Wiesz co... Jednak się napije.
___
Tyle że Billy naprawdę do niej jechał. Zaśmiał się do siebie myśląc o niej i otworzył klapę u góry. Było tam ich wspólne zdjęcie.
- Oh Anya... - powiedział pod nosem. Nagle coś uderzyło w szybę rozbijając ją a Billy szybko wykręcił i uderzył bokiem w drzewo. - Nie. - jęknął - Nie. Ty kupo złomu! Cholera. - dotknął roztrzaskanego czoła skąd leciała krew. - Szlag by to! - uderzył kilka razy w kierownicę i wyszedł z samochodu. Chciał otworzył drzwi od pasażera, ale były całkowicie wgniecione - Cholera! Co za grat. - kopnął samochód i podszedł do szyby. Zmarszczył brwi widząc na niej dziwną maź. - Co to ma być?
Obok niego coś przebiegło. Spojrzał w krzaki. Potem rozejrzał się po ulicy.
- Kto tam jest?! - wykrzyczał i wyszedł na ulicę. - Pytałem, kto tam.
To był moment, kiedy coś pociągnęło go za nogi i wciągnęło do starego budynku.
CZYTASZ
Nine • Steve Harrington • Stranger Things
Fiksi PenggemarHawkins, miasto przeklęte, miasto szatana. Tak zwane miasto, już od lat 80 miało wiele wypadków. Nie wyśnionych wypadków, których nawet policja nie potrafiła logiczne wytłumaczyć. A to wszystko zaczęło się od zaginięcia pewnego chłopca. Willa Byersa...